W Waszyngtonie obalono jedyny pomnik upamiętniający dowódcę Konfederacji (WIDEO)
- 06/20/2020 06:00 PM
Jedyny pomnik dowódcy wojsk Skonfederowanych Stanów Ameryki, jaki stał w Waszyngtonie - monument gen. Alberta Pike'a, został w piątek obalony. Manifestanci ściągnęli posąg z cokołu za pomocą lin. Podczas akcji wznoszono okrzyki "Black Lives Matter!"
Materiał filmowy pokazujący zniszczenie pomnika gen. Pike'a został pokazany w programie telewizji ABC7.
Akcja obalenia posągu Pike'a (1809-1891) - amerykańskiego poety, dziennikarza, prawnika wojskowego i wolnomularza, a także uczestnika wojny meksykańsko-amerykańskiej i wojny secesyjnej - wzburzyła prezydenta Donalda Trumpa, który zarzucił na Twitterze waszyngtońskiej policji, iż "nie dopełniła swych obowiązków, dopuszczając do strącenia z cokołu i podpalenia pomnika".
"Ci ludzi powinni być natychmiast aresztowani" - napisał Trump. "Jaki wstyd dla naszego kraju!" - dodał.
Albert Pike walczył po stronie wojsk Konfederacji, która sprzeciwiała się zniesieniu niewolnictwa, za czym opowiadała się Północ kraju. Mimo pewnych przesłanek historycy nie dowiedli jednak, że Pike rzeczywiście był członkiem rasistowskiego Ku-Klux-Klanu, choć istnieje wśród nich zgoda, że mógł żywić uprzedzenia rasistowskie.
W trakcie wojny secesyjnej ten pisarz, prawnik i wolnomularz dowodził w stopniu generała brygady oddziałami Indian, które wsławiły się aktami okrucieństwa, skalpując przeciwników poległych w bitwie pod Pea Ridge. Po wojnie pracował najpierw jako nauczyciel, a potem jako adwokat, choć utrzymywał się w dużej mierze z pisania.
Albertowi Pike przypisywane jest opracowanie w latach 1859-1871 planu trzech wojen światowych, a także co najmniej dwóch wielkich rewolucji, po których miał zapanować "Nowy Porządek Świata. Był także aktywnym działaczem ruchu masońskiego; wiele jego tekstów poświęconych jest tej tematyce.
Pomniki europejskich zdobywców, postaci z czasów kolonialnych i postaci posądzanych o rasizm są dewastowane i obalane w Stanach Zjednoczonych oraz w innych krajach świata na fali protestów przeciw niesprawiedliwości na tle rasowym w następstwie brutalnego uduszenia czarnoskórego George'a Floyda przez białego policjanta podczas interwencji w Minneapolis 25 maja.
Manifestanci chcą likwidacji wszelkich upamiętnień Konfederacji w USA. W związku z protestami kierownictwo Pentagonu zadeklarowało przed tygodniem możliwość zmiany nazw baz wojskowych nazwanych na cześć przywódców konfederatów. Stanowczo sprzeciwił się temu prezydent Trump, który w serii tweetów podkreślał, że nazwy baz wojskowych są częścią historii, w którą "nie należy ingerować".
Szef Pentagonu Mark Esper i wiceminister obrony ds. armii lądowej Ryan McCarthy informowali wcześniej, że nie mieliby zastrzeżeń do projektu zmiany nazw baz.
W USA łącznie dziesięć baz wojskowych nazwanych jest na cześć dowódców Konfederacji: Fort Lee, Fort Hood, Fort Benning, Fort Gordon, Fort Bragg, Fort Polk, Fort Pickett, Fort A.P. Hill, Fort Rucker i Camp Beauregard.
Pentagon znalazł się pod presją, by zmienić nazwy baz, gdy w publicznej debacie pojawiły się argumenty, że oddawanie czci tym, którzy walczyli w obronie niewolnictwa, nie jest powodem do chluby. (PAP)
mars/
Reklama