Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 17:50
Reklama KD Market

Poparcie przez zaniechanie: Sąd Najwyższy w obronie miast sanktuariów

O tym, że Sąd Najwyższy jest instytucją, która wpływa na nasze życie, wiadomo nie od dziś. Orzeczenia 9-osobowego gremium mają moc unieważniania całych ustaw, jeśli uzna ono niezgodność z amerykańską Konstytucją. Ale w wielu wypadkach Sąd Najwyższy wcale nie musi orzekać. Wystarczy, że podejmie decyzję o tym, że nie zamierza zająć się sporną kwestią. Skutki takiego zaniechania często są doniosłe.  Taki właśnie scenariusz zrealizował się w tym tygodniu. Sąd Najwyższy odmówił zajęcia się pozwem administracji Donalda Trumpa dotyczącym ochrony nieudokumentowanych imigrantów w miastach sanktuariach w Kalifornii. Brak decyzji zamyka spór prawny toczący się na różnych płaszczyznach prawnych, w którym na podobny krok – milczenie – zdecydował się inny sąd najwyższy, tym razem Kalifornii. Sprawa dotyczy co prawda  ustawy California Values Act (Senate Bill 54), podpisanej przez byłego już gubernatora stanu Jerry’ego Browna jeszcze w 2017 roku, ale może mieć wpływ na sytuację imigrantów mieszkających poza Golden State. Do miast sanktuariów (zwanych też ,,azylowymi”) zaliczane jest również Chicago.   Bez obowiązku współpracy Od czasu uchwalenia ustawy Kalifornia znalazła się na celowniku Białego Domu. Już podczas pandemii prezydent Donald Trump zaczął sugerować, iż wykorzysta fundusze z tarczy antykryzysowej jako formę nacisku na stany i miasta przyjazne imigrantom. Były już prokurator generalny Jeff Sessions od początku domagał się delegalizacji ustawy, twierdząc, iż Kalifornia wyłącza się spod obowiązywania prawa federalnego, które powinno być nadrzędne wobec stanowej jurysdykcji. Nie jest to jednak aż tak proste, jak to sugerują prawnicy Białego Domu. Kalifornijska ustawa sprzed trzech lat nie pozwalała lokalnym organom ścigania na współpracę ze służbami imigracyjnymi przy zatrzymywaniu i przekazywaniu większości nielegalnych imigrantów w ręce władz federalnych. Lokalne służby policyjne nie mogły pytać się o status imigracyjny zatrzymywanych osób, ani dzielić się z nikim informacjami na ten temat. Nie mogły także informować służb imigracyjnych o terminie wypuszczenia z aresztów osób zatrzymywanych. Jedynym wyjątkiem były przypadki wydanych nakazów sądowych lub przedstawienie imigrantowi konkretnych zarzutów popełnienia jednego z najcięższych przestępstw. Zwycięstwo bez aplauzu Nowe prawo w Kaliforni uznano za zwycięstwo imigrantów i lokalnych społeczności, które powinny ściśle współpracować z miejscowymi organami ścigania przy wykrywaniu przestępstw. Jej autorzy zwracali także uwagę na pozytywne skutki dla lokalnych budżetów, gdyż zwalniało ono formacje policyjne od obowiązku uczestnictwa w operacjach imigracyjnych, a lokalne zakłady karne od przetrzymywania aresztowanych przez służby Immigration and Customs Enforcement (ICE). Dzięki temu ustawa California Values Act niemal od razu przyniosła wymierne skutki. Tuż po jej wejściu w życie, między styczniem, a majem 2018 roku, liczba zatrzymań przez ICE dokonanych w lokalnych aresztach zmniejszyła się o 41 proc. – wynika z raportu University of Oxford Centre for Criminology. Warto jednak pamiętać, że w Kalifornii nie ma jedności w tej sprawie. Ustawę próbowano poddać pod głosowanie w referendum. Los Alamitos, miasto w powiecie Orange twierdzi, że z uwagi na swój status (charter city) nie musi respektować California Values Act i ma konstytucyjne prawo do regulowania swojej własnej policji. Śladem Los Alamitos podążyło ponad 60 miejscowości w Golden State, uznając że mają one prawo do autonomii w regulacji własnych służb porządkowych. Aby wyjaśnić do końca wątpliwości odwołały się do stanowego sądu najwyższego. Ten jednak – podobnie jak federalny Sąd Najwyższy w tym tygodniu – odmówił w kwietniu zajęcia się sprawą i Los Alamitos oraz inne miasta po cichu musiały zmienić własne regulacje na przyjaźniejsze wobec imigrantów. Krucjata Białego Domu Ustawę od samego początku krytykował Biały Dom, utrzymując, że uderza ona w federalną misję egzekwowania prawa imigracyjnego. W 2018 roku Sessions wystąpił z pozwem federalnym przeciwko kalifornijskiej polityce utrzymywania miast-sanktuariów. Ten został jednak oddalony przez sędziego dystryktu Johna A. Mendeza. Uzasadnienie decyzji było proste: rząd federalny ma prawo stanowić i egzekwować prawo imigracyjne, ale nie może zmuszać lokalnych formacji policyjnych do wykonywania za niego tej misji. Reguluje tę kwestię 10. Poprawka do Konstytucji, która stanowi, że stanowe i lokalne władze mogą współpracować z instytucjami federalnymi, ale nie są do takiej współpracy zobligowane. W konsekwencji federalne prawo imigracyjne nie może zobowiązywać lokalnych służb do bezwarunkowej kooperacji. W następnym roku administracja odwołała się do Sądu Najwyższego. ,,Kiedy  funkcjonariusze nie mają możliwości zatrzymywania cudzoziemców – często przestępców – którzy znajdują się w procedurze deportacyjnej lub mają nakaz opuszczenia Stanów Zjednoczonych, to ci ludzie wracają do  swoich społeczności, gdzie z dużym prawdopodobieństwem popełniać będą przestępstwa. To oznacza zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, porządku imigracyjnego oraz  rządów prawa” – argumentował radca prawny Białego Domu Noel J. Francisco. Zdaniem administracji, utrudnia to identyfikowanie, zatrzymywanie, odizolowanie i usuwanie z kraju cudzoziemców zgodnie z procedurami uchwalonymi przez Kongres. W odpowiedzi na pozew federalny, stanowy prokurator Xavier Becerra argumentował, że Biały Dom nie ma prerogatyw pozwalających na ingerowanie w prawo stanowe. Powtórzył też argumenty przemawiające za utrzymywaniem miast sanktuariów. Ograniczenie współpracy lokalnej policji ze służbami federalnymi sprawia, że społeczności imigrantów chętniej współpracują z organami ścigania, nie obawiając się deportacji. Teraz unik, inna decyzja w drodze W sprawie California Values Act większość sędziów Sądu Najwyższego USA zagłosowała za niezajmowaniem się wnioskiem administracji Trumpa. Co ciekawe, swój brak zainteresowania sprawą (desinteressement) zadeklarowało nawet dwóch sędziów nominowanych przez prezydenta Trumpa – Neil M. Gorsuch i Brett M. Kavanaugh. Za rozpatrzeniem sprawy opowiedzieli się tylko sędziowie Clarence Thomas i Samuel Alito. Oznacza to, że California Values Act nadal będzie obowiązywać, a administracja zmniejszy naciski na władze stanowe w sprawie miast sanktuariów. Sąd Najwyższy rozpatruje natomiast inną ważną dla setek tysięcy imigrantów kwestię – czy administracja Donalda Trumpa ma prawo do arbitralnego zamknięcia programu Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA), który pozwolił zawieszenie deportacji młodych ludzi, którzy zostali wwiezieni do USA jako dzieci.  W tej sprawie nie ma już przestrzeni na prawne uniki. A orzeczenie dziewięciu sędziów może przesądzić o losie wielu ludzi, wychowanych i wykształconych w Stanach Zjednoczonych, z których wielu nie zna nawet kraju i języka swoich rodziców. Jolanta Telega [email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama