Według nowojorskiej policji od początku protestów, wywołanych w tym mieście zabójstwem Afroamerykanina George'a Floyda w Minneapolis, rannych zostało ponad 350 funkcjonariuszy. Raport opublikowany przez policję wskazuje na wzrost przestępczości w pierwszych dniach protestów.
Informację o liczbie rannych policjantów przekazał podczas sesji Rady Miasta w czwartek pierwszy zastępca komisarza Nowojorskiego Wydziału Policji (NYPD) Ben Tucker. Telewizja NBC, która zacytowała jego wypowiedź w swym programie informacyjnym, wyszczególniła, że policjanci doznali obrażeń głowy od uderzeń cegłami lub butelek.
Kilku funkcjonariuszy hospitalizowano. Chodzi m.in. o policjanta, w którego wjechał samochód, a także funkcjonariusza, który doznał urazu głowy z powodu uderzenia gaśnicą podczas próby zatrzymania agresywnego uczestnika zajść i policjanta, który otrzymał tak silny cios cegłą w głowę, że pękł mu hełm ochronny. Większość rannych uniknęła poważniejszych obrażeń, mimo że wielu z nich krwawiło - podała NBC. Podpalane były też samochody policyjne.
Powołując się na opinię komisarza Dermota Shea z NYPD, stacja NBC podkreśliła w komentarzu, że zważywszy na częste wykorzystywanie przez protestujących koktajli Mołotowa i obrzucanie nimi wozów policyjnych, "można uznać za szczęśliwy zbieg okoliczności, że żaden z policjantów bardziej nie ucierpiał lub nie stracił życia".
Policja w czwartek opublikowała też dane dotyczące przestępczości w pierwszym tygodniu czerwca. W okresie tym dochodziło do licznych grabieży i włamań do sklepów. Raport wskazuje na ponad 400-procentowy wzrost liczby włamań w mieście w porównaniu do tego samego okresu w ubiegłym roku. Liczba aresztowanych z tego powodu wzrosła o ponad 700 proc.
Jak wynika z przedstawionych w czwartek danych, popełniono 13 morderstw, w zestawieniu z pięcioma w tym samym tygodniu 2019 roku. Kradzież samochodów zwiększyła się o 66 proc.
Niezależnie od tych wskaźników - jak podkreślili autorzy raportu - w porównaniu z rokiem ubiegłym nastąpił spadek ogólnej liczby wszystkich zatrzymań. Było ich mniej o 40 proc., co należy tłumaczyć faktem, że w związku z obostrzeniami wynikającymi z epidemii koronawirusa mieszkańcy Nowego Jorku musieli pozostawać w domach.
Nowojorska policja odniosła się też w czwartek do licznych zarzutów o nieprzestrzeganie rygorów dystansowania społecznego i nieużywaniu masek ochronnych, choć ciąży na niej obowiązek egzekwowania przepisów. Media zauważają, że lekceważąc je policja zamiast chronić, narażała ludzi na zakażenie wirusem.
Powodów jest zapewne wiele - próbowała bagatelizować problem rzeczniczka policji, sierżant Jessica McRorie. Jej wypowiedź cytuje czwartkowy "New York Times". "Być może wynikało to z upałów. Być może spowodowała to konieczność odbywania 15-godzinnych patroli w kamizelkach kuloodpornych i hełmach w pełnym słońcu" – powiedziała. "Po tym wszystkim przez co musieliśmy przejść w Nowym Jorku, byłoby lepiej, gdybyśmy tracili dziś energię na rozwiązywanie poważniejszych problemów niż roztrząsanie tej kwestii" - dodała.
O tym, że policjanci muszą obowiązkowo nosić maski mówił w poniedziałek gubernator Nowego Jorku Andrew Cuomo. "NYT" pisze, że także burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio był wielokrotnie indagowany przez mieszkańców, dlaczego policjanci chodzą bez masek.
Ze statystyk nowojorskiej policji wynika, że z powodu zakażenia koronawirusem zmarło dotąd ponad 40 policjantów. Według danych udostępnionych pod koniec maja 901 funkcjonariuszy nowojorskiej policji (ok. 2,5 proc. wszystkich) było zakażonych SARS-CoV-2. W kwietniu - w szczytowym okresie pandemii - odsetek zakażeń w policji w Nowym Jorku sięgał 19,8 proc. "Od tego czasu - pisze "NYT" - 5627 powróciło do służby po odbyciu obowiązkowej kwarantanny".
Od rozpoczęcia protestów w Nowym Jorku przed dwoma tygodniami komisja obywatelska ds. rozpatrywania skarg (Civilian Complaint Review Board) przyjęła 633 zażalenia na policję. Dla porównania przez cały kwiecień takich skarg było 533.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Reklama