Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 04:30
Reklama KD Market

USCIS już pracuje. Imigracja między pieniędzmi a polityką

USCIS już pracuje. Imigracja między pieniędzmi a polityką
Większość amerykańskich urzędów imigracyjnych wznowiła pracę już 4 czerwca. U.S. Citizenship and Immigration Services (USCIS) przywróciło funkcjonowanie sporej części swoich biur, przyjmując interesantów po raz pierwszy od 18 marca. Nie wiadomo jednak, czy oznaczać to będzie przyspieszenie procedur naturalizacyjnych. Nie brak oskarżeń, że ograniczenia w przyznawaniu obywatelstwa mają korzenie polityczne. USCIS stanął pod finansową ścianą, co tłumaczy względnie szybkie wznowienie działalności. Ponieważ instytucja ta utrzymuje się w ogromnej części ze opłat petentów, brak nowych spraw zagroził funkcjonowaniu agencji. Jej władze zwróciły się do Kongresu o wsparcie w wysokości 1,2 mld dolarów. Suma ta miałaby zostać zrekompensowana podatnikom poprzez kolejne zwiększenie opłat imigracyjnych. Pod reżimem sanitarnym Aktualną listę wciąż zamkniętych biur USCIS można znaleźć pod adresem https://www.uscis.gov/about-us/uscis-office-closings. Do urzędu nie można udać się bez wcześniejszego zaproszenia na spotkanie. Spotkania odbywają się w reżimie sanitarnym, a wraz z zawiadomieniem o dacie wizyty, osoby zapraszane na rozmowy do siedziby USCIS otrzymują informacje na temat obowiązkowych środków ostrożności. Można się z nich dowiedzieć, że na spotkanie nie powinny się udawać osoby z symptomami COVID-19 lub jeśli miały kontakt z osobami zakażonymi w ciągu minionych dwóch tygodni. Nie wolno też przerywać kwarantanny, nawet jeśli ma ona charakter dobrowolny.  Na spotkanie należy przybyć z zasłoniętą twarzą i nie wcześniej niż na 15 minut przed wyznaczonym terminem. W przypadku ceremonii naturalizacji czas ten wydłużono do 30 minut. Przy wejściu należy odpowiedzieć na pytania dotyczące stanu zdrowia. Jednocześnie agencja dała imigrantom zielone światło do odwoływania i przekładania spotkań, jeśli obawiają się o swoje zdrowie.   Naturalizacje w wersji kompaktowej Osoby, które miały wcześniej wyznaczone spotkania w czasie zamknięcia będą więc systematycznie wzywane na spotkania do USCIS.  Dla tych, którzy przeszli pozytywnie proces naturalizacji ostatnim etapem jest ceremonia zaprzysiężenia i odebranie aktu naturalizacji. Według USCIS czas tych uroczystości ma zostać ograniczony do minimum ze względu na pandemię. Nie będzie min. odtwarzania filmów wideo o przywilejach i obowiązkach związanych z posiadaniem amerykańskiego obywatelstwa, zamiast tego uczestnicy otrzymają materiały w formie drukowanej. Ceremonie naturalizacji mają zostać ograniczone jedynie do osób składających przysięgę, bez obecności członków rodzin. Jedynym wyjątkiem mają być osoby towarzyszące nowym obywatelom wymagającym specjalnej opieki – informuje urząd imigracyjny. Trudne oczekiwanie Nie ulega wątpliwości, że osoby czekające na naturalizację z ulgą przyjmą koniec stanu zawieszenia. Organizacja Boundless Immigration, która zajmuje się pomocą imigrantom w kontaktach USCIS szacuje, iż pandemia opóźniła moment naturalizacji ponad 125 tysiącom osób, które przeszły już wszystkie formalności poza złożeniem przysięgi. W trudnych czasach popandemicznego kryzysu przyjęcie obywatelstwa oznacza dla wielu rodzin dostęp do świadczeń społecznych bez obaw, że w przyszłości mogłoby wpłynąć negatywnie na ich status imigracyjny. Moment naturalizacji szczególnie ważny jest tam, gdzie dzieci osób ubiegających się o obywatelstwo znajdują się na granicy pełnoletności. Jeśli nie ukończą 18 lat w momencie naturalizacji rodziców, nabędą obywatelstwo automatycznie. Problemy zaczną się jednak, gdy w trakcie trwania formalności przekroczą granicę pełnoletności. Bez wirtualnej przysięgi Opóźnienia procesu naturalizacji mają podtekst polityczny, ponieważ większość składających przysięgę obywatelską to osoby o stosunkowo niskich dochodach i znajdujące się w kręgu zainteresowania Partii Demokratycznej. Wspomniana już organizacja Boundless Immigration szacuje, że każdy dzień zamknięcia biur USCIS oznaczał, iż każdego dnia ok. 2100 potencjalnych wyborców traciło szanse na wzięcie udziału w listopadowych wyborach prezydenckich. Doszło nawet do tego, że w Izbie Reprezentantów grupa demokratycznych kongresmenów zaczęła promować wprowadzenie ceremonii zaprzysiężenia online. Odpowiednią poprawkę umieszczono nawet w jednym z projektów ustaw pokryzysowych. Szanse na jej przyjęcie są jednak niewielkie. Trudno bowiem przypuszczać, aby na wprowadzenie podobnych zmian zgodził się zdominowany przez republikanów Senat, nie mówiąc o prezydencie. Z samego USCIS płyną także zastrzeżenia zarówno natury prawnej, jak i logistycznej. Prawnicy rządowej agencji mają wątpliwości dotyczące legalności przysięgi złożonej online, technicy mówią o trudnościach organizowania wirtualnych uroczystości. Mniej obywateli mniej demokratów? Pandemia odbiła się także negatywnie na liczbie nowych wniosków o naturalizację. Mimo że USCIS przyjmował w czasie pandemii wnioski w wybranych sprawach (w tym o obywatelstwo), kwarantanna spowodowała, że wiele osób nie mogło zwrócić się o pomoc zarówno do organizacji charytatywnych jak i do samych prawników z prośbą o prawidłowe wypełnienie formularzy. Kolejnym negatywnym czynnikiem stały się kwestie finansowe. Znalezienie w środku pandemii 725 dolarów na samą opłatę dla USCIS za wypełnienie wniosku o naturalizację, gdy ludzie masowo tracą pracę, a w perspektywie pojawiło się widmo najgłębszej w historii recesji, wymaga dużej odwagi. Czy od zahamowania naturalizacji może zależeć wynik wyborów? Wydawałoby się, że w skali całego kraju zamieszkanego przez ponad 300 milionów ludzi, wstrzymanie procesu przyznawania nowych obywatelstw będzie bez znaczenia. Ale warto pamiętać, że to nie jest problem, który pojawił się wraz z pandemią. W 2019 roku czas oczekiwania na naturalizację wynosił w zależności od regionu od 10 miesięcy do trzech lat i był średnio dwukrotnie dłuższy niż w 2016 roku. Tymczasem wiele wyścigów wyborczych rozstrzyganych jest niewielką liczbą głosów. Ciekawy jest tu przykład z Miami przytoczony przez portal msn.com: w mieście zaprzysięga się corocznie około 40 tys. nowych obywateli. Tymczasem w 2018 roku Ron DeSantis został gubernatorem stanu większością 32 463 głosów, a Rick Scott zdobył miejsce w Senacie przewagą 10 tys. głosów. Obaj politycy są republikanami. I jak tu nie być podejrzliwym? Jolanta Telega [email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama