Ze swoimi wzlotami i upadkami to był pomocny sąsiad i dobry kolega ze sportowych drużyn - mówią mieszkańcy Trzeciej Dzielnicy w Houston o zabitym przez policję George'u Floydzie. Mężczyzna nazywany z racji wzrostu i charakteru "Łagodnym olbrzymem", po śmierci stał się symbolem w dzielnicy w której mieszkał.
Na muralu na ścianie sklepu Scott Food Mart w Trzeciej Dzielnicy z bluzy Floyda wyrastają białe skrzydła. Nad jego głową znajduje się złota aureola z liter tworzących napis "Na zawsze oddycha w naszych sercach". Pod ścianą mieszkańcy i przyjezdni składają kwiaty, świeczki, flagi, a nawet pluszaki.
"Nie był aniołem, jak każdy miał w życiu wzloty i upadki. Nie był jednak też gangsterem, dążył do pokoju" - powiedział PAP Fredrick, sąsiad Floyda. W upalną środę mężczyzna ubrany w podkoszulek bez rękawów ze swojego samochodu zaparkowanego przed muralem puszczał muzykę rapową. Równocześnie pod drzewami mieszkańcy dzielnicy chowali się przed słońcem, obserwując jak co chwilę ktoś pod mural podjeżdża. Niektórzy zatrzymywali się na dłużej; inni robili zdjęcia z samochodów. Oddać hołd zmarłemu przyjeżdżali także policjanci.
Trzecia Dzielnica w Houston to głównie małe domy oraz szeregówki z cegły zamieszkane niemal wyłącznie przez czarnoskórych. Ze swoimi tradycjami stanowi ona ważny afroamerykański ośrodek kultury, urodziła się tu m.in. Beyonce, piosenkarka i tancerka, ikona amerykańskiego popu. Dzielnica mierzy się jednak z problemami przestępczości oraz narkomanii. To w życiu nie ominęło również Floyda - mężczyzna był aresztowany m.in. za kradzieże oraz posiadanie narkotyków. Kilka lat spędził w więzieniu. Po wyjściu - jak zapewniają mieszkańcy dzielnicy - odmieniał swoje życie, dbając o swoją rodzinę, w tym sześcioletnią córkę Giannę.
W Houston Floyd swoich sił próbował w rapie, wyróżniał się jednak głównie na boiskach do koszykówki oraz w futbolu amerykańskim. Z racji swojego wzrostu (1,93 m.) nazywany był "Big Floyd" (pol. Duży Floyd) lub "Gentle Gigant" (pol. Łagodny olbrzym).
"To był dobry człowiek. Podejmował złe decyzje, ale nigdy nie zrobił nikomu krzywdy" - mówi znajoma Floyda Pam Robinson. Przypomina, że młodszych prosił, by nie popełniali błędów takich jak on.
O swoim bohaterze Trzecia Dzielnica pamięta nie tylko na muralach. W poniedziałkowy wieczór jej mieszkańcy tłumnie stawili się na boisku liceum, które ukończył Floyd. Przywdziano czerwono-złote szkolne barwy, zawodnicy z drużyny futbolowej wspominali anegdoty z dawnych czasów. Ze sceny wraz z jego braćmi zapewniali, że Floyd "odmienił świat".
"Może było tego potrzeba. Może, by zmienić świat, trzeba było jego śmierci" - mówi PAP Shalyne Rose. 50-letnia kobieta na swojej koszulce ma wymalowane niemal wszystkie hasła z protestów, które ogarnęły niemal wszystkie miasta USA, w tym "Nie mogę oddychać" oraz "Bez sprawiedliwości nie ma pokoju".
Dla wielu Afroamerykanów Floyd jest kolejną już ofiarą nadużyć policji w USA. "Przez te ponad osiem minut podduszania policjanci nie widzieli w nim człowieka. Nie wiem czy zrozumiecie to w Europie, ale tak nas tu się postrzega od setek już lat" - mówi PAP Brian, który na uroczystości pogrzebowe Floyda przyjechał do Houston aż z Nowego Jorku.
Czarnoskóry mężczyzna jest zarazem przekonany, że śmierć Floyda już spowodowała w USA społeczną zmianę. "To odmieniło Stany Zjednoczone. Wierzę, że zostaną wprowadzone teraz lepsze testy psychologiczne w policji, lepsza będzie też weryfikacja przy rekrutacji. Dokona się postęp, tak jak w latach 60-tych" - tłumaczy.
Dla mieszkańców Trzeciej Dzielnicy Floyd stał się ważnym symbolem. Nie jedynym, na sklepie Scott Food Mart wypisane są imiona i nazwiska innych zmarłych osób z dzielnicy, w tym zastrzelonych. "George nie zrobił nic złego, a został zabity. W USA tak jest codziennie - każdego dnia jest jakiś George" - tłumaczył Fredrick.
Z Houston Mateusz Obremski (PAP)
Reklama