“Mamy takie powiedzenie w boksie – nigdy nie pozwól tchórzowi stać się odważnym. Taki przemieniony tchórz jest nie do zatrzymania” – mówi w znakomitym wywiadzie z Billem Simmonsem oraz byłą gwiazdą NBA, a przy okazji znawcą pięściarstwa Jalenem Rose, Mike Tyson. Nie ma tematów tabu – od boksu, poprzez świat dawnych raperów, narkotyków I kobiet…
- Jak wyglądałby twoja kariera gdynie umarł Cus D’Amato:
MT: Cus miał wielu wrogów. Ludzie zapominają, że był na pięściarskim wygnaniu, był człowkiem uznawanym za dziwaka. Jak mnie pierwszy raz zobaczył, miałem dokładnie 12 lat – wskazał na mnie palcem, mówiąc: “To jest to, to jest ten wielki. Na niego czekałem ”. Pamiętajcie, ja nie miałem wtedy pojęcia o boksie, okładał mnie jakiś chłopak, krew mi leci po twarzy, a tutaj ten białas takie rzeczy mówi.
- Kiedy wiedziałeś, że zasługujesz na te słowa?
MT: Kiedy miałem 15 lat. Wtedy już wiedziałem, o czym Cus mówił.
- Ludzie często mówią o tobie tylko pod kątem twojej siły fizycznej, mocy zadawanych ciosów. Zapominają o tym, jakim dobrym technicznie byłeś pięściarzem.
MT: Jest jeszcze coś innego. Ciągle słyszę, że boks to sport dla twardzieli. Bzdura – na koniec dnia, ten, co jest tylko twardzielem, będzie wyglądał jak frajer. Zawsze w ringu wygrywa mądrzejszy. Niby wygląda, że jesteś na szczycie bo lejesz gościa po gębie, nokautujesz, a tak naprawdę jesteś tam, bo jesteś mądrzejszy, bardziej przebiegły. Jak Floyd.
- Pamiętam gdzie byłem, co robiłem, kiedy walczyłeś ze Spinksem i z Douglasem. Przełomowe daty.
MT: Na pewno tak. Chciałbym powiedzieć o jednej sprawie. Zawsze się mówiło, że ja zastraszałem przeciwników zanim jeszcze wyszli na ring. Ale to może działać w obie strony, bo strach to potężna siła. Może być tak, że ktoś ze strachu przed tobą będzie walczył lepiej niż kiedykolwiek, bo walczy o życie. Mamy takie powiedzenie w boksie – nigdy nie pozwól tchórzowi stać się odważnym. Taki przemieniony tchórz jest nie do zatrzymania.(…) Dla mnie bohaterem był Roberto Duran, bo ja przecież nigdy nie mogłem być Muhammadem Ali. On był taki urodziwy, wysoki, a ja byłem mały i okropny. Pamiętam pierwszą walkę Durana z Leonardem – Leonard walił bomby atomowe, a Duran był jak cyrkowiec z tymi swoimi unikami – głowa w lewo, głowa w prawo. To bylo okropne jak w rewanżu Duran się poddał, ale Cus to przewidział, wiedział, że Roberto nie wzniesie się po raz kolejny na ten sam poziom. Cus nie lubił rewanżów.
- Dlaczego pięściarze to zawsze ludzie ulicy?
MT: Bo nie mają wyjścia. Jedynym wielkim nie z ulicy, z klasy średniej, był Muhammad Ali. Ja wiem, że on wyglądał bardziej jak model niż mistrz świata wagi ciężkiej, ale nie dajcie się oszukać. On był w ringu zawziętym zwierzakiem. Miałeś go gotowego do załatwienia – musiałeś go zabić albo on zabił ciebie. Cała moja kariera to chęć zapomnienia o wstydzie, o tym, że byli więksi, którzy mówili mi co mam robić. Więc zaczynasz myśleć, co zrobić, że już nigdy tak nie było, zaczynasz się nakręcać, napędzać. Dziwna sprawa – ja nie mam żadnych przyjaciół z tych czasów. Wszyscy nie żyją.
- W ilu walkach wiedziałeś tak naprawdę, że jesteś gorszy?
MT. Chyba tylko w dwóch. W ostatniej z Holyfieldem i z Lennoxem Lewisem. Nie, w trzech – dopisz do tej listy Bustera Douglasa. Może jeszcze bitka z Razorem Ruddockiem?
- Róznica między tobą, jako pięściarzem, przed więzieniem i po więzieniu?
MT: Nic ze mnie nie zostało. Nie mógłem wygrać z jakimkolwiek, w miarę twardym, profesjonalistą.
- Jak bardzo zakochany byłeś w Robin Givens?
MT: Miałem 21 lat, to była pierwsza dziewczyna, wielbiłem ją. Nawet jej zużyte tampony. Nie wiedziałem zbyt wiele o kobietach. Z dzieciństwa pamiętałem tylko to, że moja matka była bita i miała seks z ciągle innymi facetami, że zmieniała sutenerów . Wiecie o czym tylko myślałem jak byłem z Robin – taki silny, niewyżyty młody facet jak ja. W głowie miałem tylko “jazdę”.
- Opowiedz o tych czasach, kiedy wszyscy byli razem – pięściarze, raperzy, ludzie z ulicy…
MT: To były inne czasy. Lata osiemdziesiąte. Brałeś chłopaka co stał z boku i się tobie przyglądał ale się bał podejść bo jesteś kimś na imprezę, do siebie do domu. Wtedy nie było telefonów z kamerami, nie było takiego parcia na szkło, żeby się pokazać, być pierwszym. Dziś to gorsze niż heroina czy kokaina. Raperzy? Nie było czegoś takiego – byli chłopaki z ulicy, którzy kradli, rabowali domy, a przy okazji kupowali jakiś sprzęt i coś pogrywali. 20, 25 lat temu pierwsza dziesiątka raperów to byli ci, którzy albo do kogoś strzelali, albo ktoś strzelał do nich. Grałeś muzykę, rapowałeś – musiałeś być w dzielnicy znany jako twardziel. Dziś 95 procent z raperów wygląda jakby byli z boy-bandów. Ci, którzy są wokół ciebie, których widzisz tylko wtedy, kiedy masz pieniądze, są zepsuci. Możesz im dawać setki tysięcy, ciągle będzie za mało. Nawet jak im dasz “rolls royce”, a ty będziesz jeździł “fordem”, to oni chcą tego “forda” bo chcą być tobą.
Przemek Garczarczyk
Reklama