Słowa św. Jana Pawła II, które niemal wykrzyczał na Placu Zwycięstwa w Warszawie, 2 czerwca 1979 roku, przeszły nie tylko do historii Polski, ale także ówczesnej Europy, jako jedne z bardziej znaczących. Przez wielu uważane za prorocze, uznawane są za początek drogi, która zakończyła się obaleniem komunizmu. Te słowa, będące antyfoną modlitwy liturgicznej Kościoła, z okazji uroczystości Zesłania Ducha Świętego, będącego trzecią Osobą Boską, są powtarzane nie tylko rokrocznie w dniu tego święta, ale stanowią modlitwę wielu wierzących. Trzeba dodać, modlitwę bardzo aktualną i potrzebną w każdej chwili toczącej się historii i tej ogólnoświatowej i tej osobistej. Zainspirowany przed laty wyznaniem św. Jana Pawła II, który od lat młodzieńczych, nauczony przez swojego ojca, rozpoczynał każdy dzień modlitwą do Ducha Św., z prośbą o Jego dary, sam to praktykuję. Z czasem widzę, jak ta modlitwa jest nie tylko skuteczna, ale jak trzeba jej coraz więcej. Wierząc w Ducha Świętego „Pana i Ożywiciela” poddaję mu swoje życie i innych, życie tej Ziemi, której jestem mieszkańcem.
Ostatnie miesiące ujawniły z jednej strony wiele dobra, które się dzieje wszędzie, a zarazem pokazują też jak wiele zła wychodzi z ludzi, a przejawia się ono agresją, złością, zawiścią i jeszcze wiele innych „oblicz” ma ono. I niestety też się dzieje i jak to zawsze, od początku ma miejsce, próbuje skutecznie zakrzyczeć i zasłonić dobro, jątrząc złość i nienawiść i destrukcję, gdzie się da i ile się da. Jest tak, że wystarczy nieraz przeglądnąć tylko pobieżnie tytuły informacji umieszczanych na portalach w internecie, by poczuć nie tylko nagły odpływ energii, ale także przygnębienie i apatię, które one rodzą. To jest jedna sprawa, ale jeszcze trudniej jest czytać komentarze ludzi, gdzie wylewa się tyle jadu i złości, że aż strach. Możliwość wpisywania komentarzy jest świetnym miejsce, anonimowego najczęściej wyrzucania z siebie agresji, w postaci hejtu najczęściej. Jednak nie tylko to. Zauważam wyraźniej może nawet w ostatnim czasie, jak częste są komentarze, będące próbą „nawracania” innych ze „złej” drogi myślenia. Komentarze na pozór dobre, pisane „w imię prawdy” jedynej i słusznej i oczywiście „w trosce” także o zbawienie autora takiego czy innego sposobu myślenia. Pole do popisu jest wyjątkowo szerokie. Patrząc tylko na nasz polski ogródek, na pierwszym planie jest dziś oczywiście polityka i wybory prezydenckie, w kontekście pandemii. Jest Kościół katolicki z pedofilią i ukrywaniem jej, z całą grzesznością i klerykalną butą hierarchów. Jest pandemia, która „jeśli jest prawdziwa”, to pozamykała ludziom kościoły, zabierając możliwość uczestniczenia w sakramentach, pozamykała także szkoły i uczelnie, granice międzypaństwowe i nakładając na twarze ludzi maseczki, wprowadza stan izolacji międzyludzkiej. To tylko część tematów, bo przecież codzienność przynosi ich znacznie więcej.
Co jest przerażające? Przede wszystkim to, że zabrania się często posiadać własne zdanie, zwłaszcza gdy jest ono odmienne od ogółu lub w niektórych przypadkach jego części. Myślisz „poprawnie”, według narzuconych standardów, albo musisz się zgodzić nie tylko na cięgi, ale czasem na totalne wykluczenie. Stąd wielu ludzi przestaje myśleć głośno i wyrażać swojego stanowiska, gdyż najzwyczajniej w świecie boją się bycia zlinczowanymi. Jest jeszcze coś bardziej groźnego, moim zdaniem, coś o czym raz po raz piszę i mówię tu i ówdzie. To jest przerost emocji nad rozumem. Wyraża się on także w wyznawanej wierze. I ujawniło się mocno w takich okresach jak teraz. Wiara staje się dla wielu fideizmem, czyli poglądem głoszącym prymat wiary nad poznaniem rozumowym i teoriami naukowymi. Oczywiście, żeby być dobrze zrozumianym, także racjonalizm, który głosi prymat samego tylko rozumu, nie jest dobry. Bardzo lubię wracać to tego idealnego i potrzebnego bardzo przypomnienia, którego autorem jest św. Jan Paweł II. W 1998 roku napisał Encyklikę, którą rozpoczynają znaczące słowa: „Wiara i rozum (fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy.”. Jest potrzebne jedno i drugie. Jest potrzebna równowaga. Zawsze.
I jeśli wiara jest wewnętrzną siłą człowieka i żywo praktykowana jest także w sytuacjach, które ograniczają wierzącego do modlitwy w domu, to nie można zapomnieć o tym, że Bóg dał nam, ludziom, rozum, po to, aby go używać. Nie można zatem odbierać komuś własnego zdania, do którego całkowicie ma prawo. Nawet jeśli to zdanie jest inne od ogółu, przeciwne mu lub na pozór pozbawione sensu. Jeśli ktoś myśli i potrafi właściwie oceniać rzeczywistość, a także spotka na swojej drodze ludzi, którzy przekonają go o tym, że myśli niewłaściwie, to jest duże prawdopodobieństwo, że się kiedyś nawróci. Dobrymi przykładami są choćby św. Paweł, św. Augustyn czy bł. Karol de Foucauld, który za niedługo zostanie ogłoszony świętym. Każdy ma przecież swoją drogę do Prawdy. Nie można zakatować inaczej myślących, nie dając im szans na zmianę. A może okaże się, że i oni mają wiele racji? Tragicznie smutne są oceny wydawane przez ludzi, których nie stać na samodzielne myślenie, a powtarzają tylko slogany wypowiadane przez swoje własne autorytety. Podobnie jak absurdalne są stwierdzenia typu: „Po co wypisywać tysiąc nazwisk osób zmarłych na Covid-19 na pierwszej stronie ,,New York Timesa”, żeby straszyć ludzi pandemią. A czemu nie pisze się, że na zawał serca w tym roku zmarło więcej!”. Totalna ignorancja!
„Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”, to jest wołanie, które nigdy nie przestanie być aktualne! Oby stało się codzienną modlitwą każdego chrześcijanina. Prośbą, która jest wyrazem żywej wiary w moc Bożą i to, aby przemieniła ona, odnowiła i ożywiała nie tylko oblicze tego świata, ale przede wszystkim serca i myślenie ludzi. Prośbą o świeżość życia i wzajemną miłość, w której pierwsze skrzypce odgrywa przebaczenie, pokój i zgoda. Przeciwwagą zła, którego celem jest doprowadzenie człowieka do odwrócenia się od Boga i „przekreślenie ludzkości”, jak mówi papież Franciszek, jest „modlitwa ludzi sprawiedliwych”.
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
Reklama