Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 00:50
Reklama KD Market

Szczepionkowy kontredans

Mamy już tę szczepionkę na koronawirusa, czy nie? A jeśli tak, to kto dostanie ją w pierwszej kolejności? W sprawie pandemii od samego początku panuje informacyjna wolna amerykanka. Przestrzeń medialna zalana jest sprzecznymi informacjami na temat mniej lub bardziej sprawdzonych terapii, czy skuteczności makrospołecznych modeli zwalczania choroby. Największy chaos informacyjny towarzyszy jednak kwestii wynalezienia skutecznej szczepionki na COVID-19. Sprawa budzi gigantyczne emocje, bo niejako z góry wiadomo, że dla wszystkich jej nie starczy. Przynajmniej na początku. Trudno bowiem wyobrazić sobie wyprodukowanie miliardów dawek skutecznego specyfiku w krótkim odstępie czasu. Największy niepokój odczuwają tu najbogatsi. Zdolności produkcyjne zostały przeniesione poza Stany Zjednoczone i Europę. Może to oznaczać, że najbogatsze społeczeństwa świata znów będą skazane na łaskę i niełaskę Azjatów, przede wszystkim Chińczyków. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej ludzkich obaw i niepokojów. Wystarczy wrzucić hasło ,,vaccine” albo ,,szczepionka” w wiadomości Google, aby znaleźć się w środku medialnego piekiełka. Jest tam wszystko – od informacji o miliardach dolarów dla spółek testujących konkretne preparaty na ochotnikach, po dementi informacji jakoby Bill Gates prorokował śmierć miliona osób, które przyjmą szczepionkę. W przestrzeni medialnej pojawiają się fake newsy, półprawdy, czy materiały inspirowane przez poszczególne firmy farmaceutyczne. Akcje spółek, które informują o postępach w pracach nad szczepionką potrafią szybować ostro w górę. Ktoś na tym zyskuje, inni tracą. Wyścig trwa, bo nad szczepionką pracują dziś wszyscy, którzy mają laboratoria farmaceutyczne. Na  medialnej giełdzie pojawiają się nazwy wielkich i małych spółek – Merck, Sanofi, Moderna, AstraZeneca…. Listę można przedłużać niemal w nieskończoność. Problem w tym, że jest to wyścig brutalny. Bo co zrobimy, kiedy szczepionka się już pojawi? Czy będziemy w stanie świadomie budować kręgi odporności na chorobę, podając szczepionkę najpierw grupom osób, które potrzebują jej najbardziej? Czy trafi ona najpierw tylko do bogatych i silniejszych fizycznie? Czy zwyciężą narodowe partykularyzmy, czy zostaną wypracowane międzynarodowe mechanizmy upowszechniania i dystrybucji preparatów? Niestety dotychczasowe doświadczenia nie napawają optymizmem. Stany Zjednoczone zrezygnowały z udziału w globalnej inicjatywie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) mającej na celu koordynację produkcji i dystrybucji szczepionki. Sprawa ta poróżniła najwyraźniej uczestników wideokonferencji szefów państw G7. Przypomnijmy o emocjach związanych z doniesieniami na temat leczenia COVID-19 hydroksychlorochiną lub chlorochiną. Albo ,,ofertę” wykupienia części badawczej niemieckiej firmy CureVac przez Donalda Trumpa, aby z efektów jej badań skorzystali najpierw Amerykanie. Wypowiedź szefa francuskiego koncernu farmaceutycznego Sanofi Paula Hudsona o większych prawach Amerykanów do pierwokupu szczepionki, ponieważ to oni zainwestowali najwięcej w jej wynalezienie. Informację o zagwarantowaniu przez USA firmie AstraZeneca 1,2 mld dolarów na 300 milionów dawek szczepionki, o ile prowadzone na Uniwersytecie Oksfordzkim badania przyniosą satysfakcjonujące rezultaty. Okazało się, że nie wszystko da się kupić, ale można kupić wystarczająco wiele. Niestety szczepionkowy szum jest kolejną strefą otaczającego nas świata  (dez)informacji, z którym trzeba się nauczyć żyć,  próbując ograniczać własne emocje do minimum. Przede wszystkim dlatego, że – jak podkreślają lekarze – pojawienie się skutecznego i zatwierdzonego preparatu to ciągle kwestia co najmniej kilku miesięcy. To będzie czas nieustannego ,,bombardowania” informacjami o szczepionce i potencjalnych kanałach dystrybucji dla mniej lub bardziej uprzywilejowanych. Nie ma się też co łudzić – koronawirus będzie wykorzystywany do celów politycznych, zwłaszcza w czasie kampanii prezydenckiej w USA. To jeszcze bardziej pogłębi spory i podziały. Może dojść też do sytuacji, gdy na rynku równolegle pojawi się kilka preparatów i zacznie się kolejna dyskusja – tym razem na temat ich skuteczności. Czy wtedy wszyscy staniemy się farmaceutami? Już dziś, kiedy czytam o globulinach hiperimmunologicznych, przeciwdziałaniach monoklonalnych, czy surowicach rekonwalescencyjnych mam wrażenie, że nawet gdybym w szkole lepiej uważał na lekcjach biologii, nie miałbym szans na ogarnięcie problemu. Pojawienie się szczepionki na koronawirusa powinno ożywić gospodarkę, a tym samym zwiększyć tak konieczną w tych czasach stabilność zatrudnienia. Warto jednak powtarzać jak mantrę – nie będzie to panaceum na rosnący kryzys, bo ten nie przeminie wraz z iniekcją nawet najbardziej skutecznego preparatu. Być może poczucie względnego bezpieczeństwa, spokoju i pewności trzeba będzie budować w zupełnie inny sposób, np. poprzez błyskawiczne likwidowanie nowych ognisk zakażeń i szukanie leków na zwalczanie wirusa u już zakażonych. Lekarze-pesymiści przypominają przecież, że jak dotąd nie stworzono skutecznych szczepionek na inne formy koronawirusa. Wszystko wskazuje jednak, że na koniec szczepionkowego kontredansu przyjdzie więc jeszcze długo poczekać. Przy tej okazji ludzkość czeka kolejny egzamin. Z ludzkości właśnie. Tomasz Deptuła Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama