Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 04:27
Reklama KD Market

Dwa obrazy tej samej rzeczywistości

Z jednej strony mam w głowie bardzo poruszające obrazy z najnowszego dokumentu braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”. Świadectwa osób skrzywdzonych, które właśnie próbują uwolnić się od traumy, która przez lata była w nich żywa, jakby to wszystko stało się wczoraj. Ludziom tym należy się szczera prośba o wybaczenie i najszczersze słowo „przepraszam”, na które nas stać. W tym filmie jest pokazane jednak coś więcej, coś bardzo trudnego, a tym czymś jest mocno sklerykalizowany Kościół, który jawi się nie jako wspólnota, ale jako instytucja, zarządzana często przez bardzo niedojrzałe osoby, którym tęskno do „dworskiego” stylu życia. I to jest bardzo smutne. Ma rację przełożony generalny jezuitów, Arturo Sosa SJ, nazywając klerykalizm „podejściem uznającym, iż wyłącznie elitarna grupa wyświęconych mężczyzn stanowi prawdziwy Kościół i że znajdują się oni w posiadaniu wszystkich odpowiedzi, całej władzy i autorytetu, oraz nie potrzebują już słuchać, uczyć się i być pociąganymi do odpowiedzialności”. W takim Kościele jednak wielu z nas dorastało, do takiego się przyzwyczailiśmy. Być może dlatego tak nieraz boli to, kiedy papież Franciszek i nowe pokolenie jego współpracowników pokazują inny Kościół, taki, o którym czytamy w Dziejach Apostolskich, gdzie Pasterzem jest Pan Jezus, który wychodzi naprzeciw każdego człowieka, chcąc go zbawić. Kościół, w którym nie tylko się głosi, ale żyje się Ewangelią w stu procentach. To nie jest wspólnota doskonała, wszak każdy, za wyjątkiem Pana Jezusa, jest grzesznikiem, upada, schodzi z drogi, ale też każdy ma szansę na to, by się nawrócić, odmienić swoje życie, stając się bardziej prawdziwym i uważnym. Kiedy jednak społeczność jest podzielona na „my” i „wy”, na lepszych i gorszych, na pierwszą i drugą kategorię, wiadomo, że tej drugiej kategorii najwięcej się obrywa i jest najbardziej wykorzystywana i uciskana. I to akurat nie tylko w Kościele, ale wszędzie. O potrzebie od-klerykalizowania Kościoła katolickiego była już mowa nie jeden raz. Okazuje się jednak, że często mówi się o tym bezskutecznie. Żeby jednak nie zaciąć się i nie zaciskać pięści na sytuacje, które na przykład pokazują panowie Sekielscy w swoich różnie ocenianych, co nie znaczy, nieważnych dokumentach, trzeba ciągle pokazywać dobro i przykłady, które budują, a nie rujnują. Dobrze przecież o tym wiemy, że tego dobra dzieje się naprawdę wiele i często o nim także mówimy, bo trzeba. Tak się składa, że w tych dniach zmarł w Tokio, w Japonii, poprzedni przełożony generalny jezuitów, Hiszpan, Adolfo Nicolás. Kiedy kilka lat temu poprosił swoich współbraci, by pozwolili mu zrezygnować z dalszych rządów zakonem, w którym to przełożeństwo powinno być sprawowane do śmierci, postąpił bardzo podobnie jak jego poprzednik czy choćby papież Benedykt XVI. Dobrze jest, kiedy człowiek ma świadomość siebie, swoich ograniczeń, które niewątpliwie przynosi także starość i potrafi w odpowiednim „zejść ze sceny”. To jest też świadectwo jakiejś wielkości człowieka. Oczywiście nie można tu uogólniać, każda sytuacja jest inna. Jednego stać na więcej, innego nie. Ojciec Nicolás po złożeniu urzędu powrócił do Azji, a konkretnie do Japonii, gdzie przeżył i przepracował w sumie ponad 50 lat, żyjąc w tamtejszej kulturze, posługując się miejscowymi językami. A przecież mógł spokojnie żyć w Europie, szanowany przez wszystkich. On wrócił do misji, której był wierny. Kolejny raz myślę nad tym, jak bardzo fascynujące jest wezwanie Chrystusa, skoro ludzie decydują się, by w pełnej wolności, a zarazem będąc uległymi decyzjom przełożonych, zostawić swoje dotychczasowe życie i poświęcić się w całości dla misji. Zostawiając swoje bezpieczne miejsce, swój dom, ojczyznę, człowiek taki jest posyłany do miejsc, gdzie przede wszystkim musi się nauczyć tamtejszej kultury, odnaleźć się w niej, dostosowując do niej siebie, pozostając wiernym równocześnie wartościom i wierze, które wyniósł ze swojego domu. Doskonałym przykładem jest tu św. Jan Paweł II, którego setne urodziny dopiero co świętowaliśmy. On, człowiek Kościoła, wikariusz Chrystusa na ziemi, obywatel świata, który odnajdywał się w każdej kulturze, zbliżając się i rozmawiając z każdym człowiekiem, był i pozostał Polakiem, wierny ojczystej kulturze, wierze, językowi i tradycjom. A przecież tamtego dnia, 16 października 1978 roku został wezwany jeszcze bardziej by służyć misji. Musiał zostawić Kraków, Polskę, swoich przyjaciół, uniwersytet, góry. I poddać się tajemniczemu prowadzeniu Mistrza z Nazaretu. Do końca zafascynowany misją, zapalał nią innych. Przykładów jest zdecydowanie więcej. Mój sąsiad i rówieśnik, ksiądz-jezuita, nauczył się chińskiego i gdzieś tam, na wyspie Macau, należącej dziś do Chin, przekazuje wiedzę innym. Drugi, salezjanin, od ponad 50 lat służy ludziom w Wenezueli, a jeszcze inny w Moskwie. Moi współbracia zakonni w tak wielu miejscach na wszystkich kontynentach. Wierni Chrystusowi, Kościołowi i misji. Ludzie wolni. Takie przykłady pokazują bez wątpienia odklerykalizowany Kościół, taki, jaki być powinien, w postawie służby i całkowitego zaangażowania, poświęcenia swojego życia z wszystkimi talentami i zdolnościami, by dzielić się nimi z innymi. Takie podzielenie przynosi owoce, pomnaża się, rodzi kolejne dobro. To coś zupełnie innego, niż wylegiwanie się i przesiadywanie w wygodnych fotelach. Ktoś zwrócił mi ostatnio uwagę na taki fakt: „Zobacz, papież Franciszek, kiedy odprawia codzienną mszę, siada na zwyczajnym, drewnianym krześle, nie na tronie”. Bo tron nie jest dla ludzi, jest dla Pana Boga i tylko Jemu w pełni należny. Dziś zastanawiam się też, czy młodzi ludzie będą mieli odwagę, by pójść na wezwanie Chrystusa i poświęcić się misji? A jeśli tak, to czy zgodzą się żyć we wspólnocie, która oczyszczając się, musi być mniej klerykalna, a bardziej ludzka, taka w postawie adoracji i służby, na kolanach przed Bogiem i drugim człowiekiem? Nowi ludzie, z zapałem i chcący żyć na całość? Modlę się i ufam, że tak będzie! ks. Łukasz Kleczka Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.

Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama