Po ograniczeniu legalnej imigracji do USA administracja Donalda Trumpa przymierza się do wprowadzenia kolejnych restrykcji. Tym razem chodzi o zagranicznych studentów. W tle mamy wielki geopolityczny konflikt między Ameryką a Chinami.
W USA studiują setki tysięcy młodych ludzi z zagranicy. Największą grupę międzynarodowych studentów stanowią Chińczycy. Wielu z nich po otrzymaniu dyplomu pozostaje w Stanach i pracuje w ramach Optional Practical Training (OPT). Z Białego Domu napłynęły informacje, że program ten może zostać objęty restrykcjami. Na taką możliwość wskazał w wywiadzie radiowym pełniący obowiązki sekretarza Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Chad Wolf.
Studenci w pułapce
Administracja, powołując się na konieczność obrony miejsc pracy wprowadziła w ostatnich tygodniach szereg decyzji ograniczających imigrację do USA. 22 kwietnia weszło w życie prezydenckie rozporządzenie wykonawcze blokujące na dwa miesiące przyznawanie zielonych kart w wielu kategoriach imigracyjnych. Stany Zjednoczone zamknęły też granice dla azylantów i uchodźców. Ograniczenia dotknęły także wielu zagranicznych studentów. Wielu z nich po wybuchu pandemii wróciło po 13 marca do swoich krajów, gdy zamknięto uniwersyteckie kampusy, a uczelnie przeszły na kształcenie online. Wielu z nich nie ma teraz możliwości powrotu do USA. Departament Bezpieczeństwa Krajowego poluzował co prawda przepisy, umożliwiając studentom uczestniczenie poza granicami w kształceniu online bez utraty wiz studenckich, nie zmienił jednak regulacji dotyczących OPT. Grozi im więc utrata możliwości skorzystania z Optional Practical Training. Zgodnie bowiem z przepisami, wniosek o OPT można wypełnić wyłącznie w USA w ciągu okresu 120 dni, zaczynającego się na 90 dni przed ukończeniem studiów. Bez zmiany przepisów zagraniczni studenci, którzy nie wypełnili wniosków o OPT przed wyjazdem nie będą w stanie podjąć pracy tego lata. Dotyczy to nawet bezpłatnych praktyk. Teraz Chad Wolf mówi otwarcie o kolejnych restrykcjach, zwłaszcza wobec Chińczyków.
Kształcenie wrogów i konkurentów?
OPT już od jakiegoś czasu jest solą w oku republikanów. Senator z Arizony Tom Cotton od dłuższego czasu domaga się wprowadzenia zakazu studiowania przedmiotów ścisłych określanych jako STEM (skrót od: science, technology, engineering and math) dla obywateli Chin, argumentując, że nabytą w USA wiedzę wywożą do swojego kraju i wykorzystują wbrew interesom gospodarczym i geopolitycznym Stanów Zjednoczonych. Jeszcze w 2018 roku ,,Financial Times” dotarł do informacji, że administracja Trumpa chce zablokować chińskim studentom możliwość studiowania w USA. Miał na to nalegać Steve Miller, doradca Donalda Trumpa, uchodzący za jednego z najbardziej nieprzejednanych antyimigracyjnych jastrzębi.
Dla administracji wprowadzenie takiego zakazu to jednak diabelska alternatywa. Z jednej strony zagraniczni studenci przybywający na amerykańskie uczelnie są źródłem lukratywnych dochodów, co zwłaszcza w dobie postpandemii będzie nie bez znaczenia. Szkolnictwo wyższe to przecież także ważna gałąź gospodarki i setki tysięcy, jeśli nie miliony miejsc pracy. Bogaci ludzie z całego świata wysyłają do college’ów w USA swoje dzieci płacąc za to żywą gotówką. Tych pieniędzy uczelnie będą teraz bardzo potrzebować. W czasach pandemii uniwersytety z trudem przerzuciły się na kształcenie online, ale w wielu przypadkach znajdują się w trudnej sytuacji finansowej, bo zakłócone zostały np. procesy rekrutacji kolejnego rocznika. Zagraniczny student jest dla nich przysłowiową kurą znoszącą złote jaja, bo nie korzysta z pomocy stypendialnej (często oferowanej przez same uniwersytety) ani subwencji państwowej. Ograniczenie liczby studentów-cudzoziemców bez wątpienia nie pozostanie bez konsekwencji dla bilansu finansowego szkół wyższych. A uniwersytety już teraz sygnalizują, że niepewność dotycząca OPT wpływa negatywnie na proces rekrutacji zagranicznych studentów.
Mleko się rozlało
Z drugiej strony studenci, zwłaszcza z kierunków STEM rzeczywiście wracają do swoich krajów urodzenia z wiedzą, która może zostać wykorzystana przeciwko Stanom Zjednoczonym. Niekoniecznie może chodzić tu o kwestie militarne, ale na pewno o ekonomiczne. Nie czynią to co prawda w takiej liczbach, o jakich mówią republikanie. Wbrew twierdzeniom senatora Cottona większość chińskich studentów nie wraca do Chin. Z danych National Science Foundation wynika, że 90 proc. uczestników studiów doktoranckich w programach STEM pozostaje w USA przez pierwsze 10 lat po otrzymaniu dyplomu. W ramach programu OPT absolwenci mogą podjąć po studiach legalną pracę przez okres 12 miesięcy oraz przez kolejne 24 miesiące po kierunkach STEM. W międzyczasie wykorzystują jednak okazję do zmiany statusu imigracyjnego i pozostania w USA na dłużej.
Pozostałe 10 proc. wywozi jednak do Azji swoją wiedzę i wykształcenie, zasilając tamtejsze sektory high-tech. Przy niższych kosztach pracy oznacza to poważną konkurencję dla miejsc pracy w USA. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że transfer zaawansowanej technologii trwa już od dziesięcioleci i jest już faktem dokonanym. Próby ograniczania OPT w chwili obecnej mogą więc przynieść skutki porównywalne do zawracania Wisły kijem. Mleko się już rozlało.
Polityczne ofiary retorsji?
Mamy tu jeszcze zwykłą politykę. Chińscy studenci mogą wystąpić tu w roli kozłów ofiarnych. Argument, że imigranci zabierają miejsca pracy Amerykanom powtarzany jest nie od dziś, zwłaszcza przez urzędującą administrację. Stąd już tylko krok do przedstawienia stereotypu młodego Chińczyka, który albo zabiera etat rodzimemu pracownikowi w spółce technologicznej, albo wyjeżdża do Państwa Środka z nabytą bezcenną wiedzą oraz doświadczeniem zdobytym podczas praktyk zawodowych. Taki obraz świetnie wpasuje się w antychińską retorykę uprawianą w czasach pandemii – niezależnie od tego czy administracja może w tej materii przedstawić Pekinowi merytoryczne zarzuty w sprawie odpowiedzialności za wybuch pandemii, czy nie. Zablokowanie OPT można przecież przedstawić jako jeden z elementów retorsji wobec Chin.
Rzeczywistość jest jednak dużo bardziej skomplikowana. Na brak uzdolnionych, młodych pracowników wielkie spółki technologiczne skarżą się od wielu lat. Twierdzą, że gospodarka po prostu potrzebuje absolwentów kierunków STEM zza granicy, ponieważ nie można wypełnić wakatów na rynku krajowym. Próbują też reagować elastycznie na zmieniającą się dynamicznie sytuację, np. oferując tysiącom młodych ludzi odbycie praktyk w systemie online. Wyścig o najlepszych jednak trwa. Najbardziej rozwinięte kraje na świecie uprawiają tu drenaż mózgów, próbując ściągnąć do siebie najzdolniejszych. Już dziś w takich państwach jak Kanada, czy Australia przepisy ułatwiające pozostanie po studiach absolwentom studiów STEM są dużo liberalniejsze niż w USA. Argumenty za utrzymaniem OPT w obecnym kształcie są więc bardzo istotne, z powodów czysto ekonomicznych. Niestety zwykle w takich wypadkach zwycięża polityka zredukowana, zwłaszcza w latach wyborczych, do osiągania szybkich korzyści wizerunkowych.
Jolanta Telega
[email protected]
Reklama