Indie pożegnały się w czwartek z Rishim Kapoorem, jedną z największych gwiazd indyjskiego filmu lat 70. Aktor wywodził się z kilkupokoleniowej dynastii aktorów, reżyserów i producentów kina Bollywood.
Rishi Kapoor zmarł w Bombaju, w wieku 67 lat po dwuletniej walce z białaczką. Wiadomość o śmierci aktora stała się najważniejszym wydarzeniem w Indiach, spychając epidemię koronawirusa na dalszy plan.
„Jest wiele ograniczeń związanych z poruszaniem się i publicznymi zgromadzeniami. Chcielibyśmy prosić fanów i sympatyków, przyjaciół rodziny o przestrzeganie obowiązującego prawa” - napisała rodzina w oświadczeniu nawiązując do 40-dniowej ogólnokrajowej kwarantanny w czasie epidemii koronawirusa w Indiach.
„Gdyby nie kwarantanna, tysiące ludzi wyszłoby na ulice, żeby pożegnać Rishi Kapoora” - powiedział PAP Ashish Sharma, 64-letni mieszkaniec południowego Delhi. „Pamiętam jego pierwszy wielki hit +Bobby+. Wszyscy się w nim od razu zakochaliśmy” - dodał.
Rishi Kapoor debiutował w głównej roli w wieku 21 lat, a Indie oszalały na punkcie piosenki śpiewanej w filmie przez aktora. „+Bobby+ był jednym z tych filmów, które stały się ikonami już podczas pierwszych seansów w kinach. Wydawało się, że nie było w historii kina młodzieńczego romansu przed tym filmem” - napisał dziennik „The Indian Express” w obszernym nekrologu aktora. Kapoor szybko stał się „złotym chłopcem” lat 70. i dla Indusów na długo uosobieniem amanta.
Film „Bobby” uratował rodzinę Kapoorów od plajty. Raj Kapoor, ojciec Rishiego i zarazem słynny producent i reżyser, trzy lata wcześniej utopił fortunę w filmie „Mera Naam Joker”. Rishi debiutował tylko dlatego, że jego ojca nie było stać na zatrudnienie lepszego aktora. „Bobby” stał się filmem dziesięciolecia i zapisał się w historii kina bollywoodzkiego.
Rishi był już trzecim pokoleniem aktorskim rodziny Kapoorów. W filmach grał jego dziadek Prithviraj, ojciec Raj, bracia Randhir i Rajeev. Kolejne pokolenia aktorskiej rodziny wciąż występują w Bollywoodzie, produkują i reżyserują filmy. Ostatni film Rishiego Kapoora, który pod koniec życia grał drugoplanowe role ojców, pojawił się w kinach w 2019 r.
„Dzień wcześniej odszedł Irrfan Khan, również chorujący na raka” - zauważył Ashish Sharma. 53-letni aktor grał nie tylko w Indiach, ale również w USA, m.in. w „Życiu Pi”. „Trudno w to uwierzyć. W ciągu dwóch dni straciliśmy kawał kina indyjskiego i wspaniałych artystów” - podkreślił Sharma.
Paweł Skawiński (PAP)
Reklama