Nauczanie w czasie pandemii w amerykańskich i polonijnych szkołach
Wiosnę 2020 roku, na mocy rozporządzenia stay-at-home, spędzamy w domach, pracując zdalnie. Nasze dzieci natomiast podejmują wyzwanie, które być może zmieni podejście do nauki w szkole w ogóle – uczą się bowiem przez Internet, z częściową tylko asystą nauczycieli. Polonijni rodzice i pedagodzy dzielą się z nami swoimi doświadczeniami.
Od 17 marca 2020 r. obowiązuje w stanie Illinois rozporządzenie gubernatora zamykające wszystkie placówki edukacyjne, zarówno przedszkolne, jak i szkolne, publiczne, prywatne i katolickie. Szkoły zostały zamknięte w momencie dużej niepewności, kiedy wiele osób już pracowało z domu, ale nic jeszcze nie było przesądzone. Niespełna 4 dni później gubernator Pritzker wydał rozporządzenie stay-at-home, mocno spowalniające życie w Illinois. Na jego mocy w domach nadal pozostają wszyscy, którzy nie wykonują zawodów niezbędnych do funkcjonowania społeczności oraz wszyscy uczniowie w stanie. Rozmiar tej operacji uzmysławiają liczby – w całym Illinois – wg szacunków stanowej rady ds. edukacji – mamy ponad 2 mln uczniów, z czego 361 tys. dzieci i młodzieży uczy się w chicagowskich szkołach publicznych (CPS).
Nakaz pozostania w domu i zamknięcie szkół przeniosło życie do tej pory zewnętrzne – pracę i naukę – do zacisza domowego. Stało się to w zróżnicowanym tempie. W wielu dystryktach dzieci rozpoczęły e-learning prawie natychmiast – systemy internetowe, których używają szkoły na co dzień, zostały po prostu skonfigurowane na potrzebę nauki na odległość. Podobnie, w wielu dystryktach nie stanowił kłopotu sprzęt komputerowy, bo wszyscy uczniowie takiego sprzętu, zapewnionego przez szkołę – przy finansowym współudziale rodziców – używają i jest on edukacyjną codziennością. Łatwość przejścia z tradycyjnego systemu do systemu nauki zdalnej posiadają tylko dobrze dofinansowane dystrykty szkolne.
E-życie
Warunki w dystryktach szkolnych w Chicago są jednak bardzo różne. 13 kwietnia, gdy wiele dystryktów na przedmieściach Chicago pracowało już pełną parą, chicagowskie szkoły publiczne (CPS) naukę zdalną dopiero oficjalnie rozpoczynały. Warto zwrócić uwagę, że stało się to prawie miesiąc po rozporządzeniu gubernatora zamykającym szkoły. Tuż przed tym terminem burmistrz Lori Lightfoot zapowiedziała, że miasto zapewni uczniom 100 tys. sztuk sprzętu – notebooków i tabletów – do nauki przez Internet w ramach e-learningu i nauki zdalnej.
Z raportu ,,Chicago Tribune” przygotowanego we współpracy z ProPublica Illinois wynika, że mimo sugestii ze strony stanowej Rady ds. Edukacji, tylko 1 na 4 ankietowane dystrykty szkolne miał plan nauczania zdalnego przygotowany przed 17 marca – dniem zamknięcia szkół w całym stanie. „Nauka zdalna w mojej szkole przebiega dosyć gładko” – mówi 15-letnia Ola, która uczy się Hinsdale High School. „Mieliśmy tylko 3 dni przerwy – dystrykt dostał powiadomienie o podejrzeniu koronawirusa u jednego dziecka w okręgu i po prostu odwołano zajęcia” – opowiada. „Kiedy mieliśmy po dwóch dniach wrócić do szkoły, gubernator poinformował o swojej decyzji. Tak jak do tej pory, używamy google classroom i canvas. Natychmiast zmodyfikowano mój plan, dostałam informacje, kiedy mam się zgłaszać na zajęcia. I jakoś to idzie.” „Mój syn nie miał i nie ma takiego komfortu” – mówi mama ósmoklasisty z południa Chicago. „Nadal nie ma ustalonych godzin zajęć, nauczanie zdalne w jego przypadku to przyjmowanie i odsyłanie maili z zadaniami. Nie jest to ani interesujące, ani efektywne” – dodaje.
Paradoksy
W normalnych, sprzyjających warunkach, nauka w domu jest łatwiejsza i trudniejsza jednocześnie. Wielu dzieciom jest łatwiej ze względu na to, że nie zajmuje ich aspekt organizacyjny i towarzyski wyjścia z domu. „Na dobrą sprawę mogę w zajęciach uczestniczyć w pidżamie, choć staram się tego nie robić” – mówi licealistka. „Z drugiej strony, niestety nie mam możliwości bezpośredniej rozmowy tylko z nauczycielem, nie mam więc już tego wszystkiego, co lubię: motywowania, dyskusji, konfrontacji umiejętności własnych z umiejętnościami moich kolegów” – wylicza Ola.
Specjaliści zwracają uwagę, że dzieci bardzo różnie znoszą zamknięcie i odosobnienie. Niektórym chwilowo sytuacja wydaje się służyć, bo dla niektórych typów osobowości i charakterów konfrontacja z dużą liczbą rówieśników każdego dnia jest ogromnym wyzwaniem. Dla nich nauka zdalna może stać się okazją do skupienia, rozwinięcia zainteresowań i własnego potencjału naukowego, bo samo pozostawanie w domu jest źródłem spokoju. Takie dzieci to jednak mniejszość i rezygnacja ze spotkań zarówno w szkole, jak i w rodzinie i środowisku rówieśniczym może położyć się cieniem na kondycji większości dzieci.
Problemy najpoważniejsze
Bywa jeszcze gorzej, kiedy do elementu odosobnienia dochodzą problemy największe, z którymi mierzą się dzieci. Chicagowska policja już w marcu alarmowała, że otrzymuje zdecydowanie więcej zgłoszeń dotyczących przemocy domowej niż w porównywalnym okresie w ubiegłych latach. O nasileniu zjawiska przemocy domowej wobec bliskich, w tym dzieci, mówią organizacje na całym świecie: w Chinach, Włoszech, wszędzie tam, gdzie społeczeństwa musiały zamknąć się w domach. Alarmują również organizacje zajmujące się przeciwdziałaniem przemocy i wykorzystywaniu dzieci – amerykańska ChildLink i polska fundacja „Dajemy dzieciom siłę”, która prowadzi również dla nich telefon zaufania. Zdaniem ekspertów, dla niektórych dzieci w czasie pandemii dom staje się więzieniem, w którym narażone są na nieustanny kontakt z oprawcą i przemoc fizyczną, bez możliwości ucieczki do domu znajomego czy krewnego lub odetchnięcia od oprawcy w szkole.
Rodzinny Mount Everest
Dużym problemem, z którym borykają się szkoły, jest niewidoczność dzieci w systemie, jeśli te przebywają w domach, które nie umożliwiają kontaktu ze światem zewnętrznym i nauczycielami. Dzieje się tak ze względu na rozmaite ograniczenia. Dzieci z najbiedniejszych dzielnic są wykluczone cyfrowo: pozbawione dostępu do Internetu, sprzętu, na którym mogłyby pracować oraz warunków sprzyjających pracy, a to powoduje, że dzieci po prostu się nie uczą.
Czasem bywa również tak, że rodzice nie potrafią obsłużyć sprzętu lub go nie mają, dziecko pozostaje formalnie i teoretycznie w systemie szkolnym, w praktyce znajduje się poza nim. Wiele rodzin boryka się z brakiem możliwości pogodzenia pracy dorosłych i nauki dzieci ze względu na ograniczenia sprzętowe w domu. Szczególnie w przypadku dzieci młodszych, kiedy pomoc jest niezbędna, pogodzenie pracy i opieki staje się wejściem na organizacyjny, rodzinny Mount Everest. Wreszcie, kiedy rodzice nadal pracują na zewnątrz w tzw. kluczowych zawodach, dzieci pozostają pod opieką niań, dziadków albo same, a organizacja nauki zdalnej staje się jeszcze większym wyzwaniem.
Polonijna edukacja –
nowa rzeczywistość, nowe rozwiązania
Na naukę zdalną przestawiły się również polskie szkoły, ale z wielu względów stało się to z opóźnieniem. „Nie wiedzieliśmy na początku jak trwała jest ta sytuacja, wydawało się, że jest to chwilowe i wrócimy do szkół za dwa, trzy tygodnie, co nie stanowiło problemu, bo przecież o te dwa czy trzy tygodnie mogliśmy przedłużyć rok szkolny” – mówi Kinga Kościelniak, dyrektor Polskiej Szkoły im. Ks. St. Cholewińskiego na południu Chicago. „Kiedy stało się oczywiste, że sytuacja będzie trwała dłużej, przystąpiliśmy do nauki”. Zdecydowana większość szkół polskich w Chicago i na przedmieściach to szkoły społeczne, bez centralnego systemu zarządzania, wobec czego ostateczna decyzja o nauce przez Internet i wyborze narzędzi należy do dyrektorów szkół. „Dałam nauczycielom pełną dowolność i dzięki temu mogę powiedzieć, że uczą obecnie wszyscy nauczyciele i uczą się wszystkie dzieci” – mówi Kościelniak.
O podobnym rozwiązaniu mówi Helena Sołtys, nauczycielka Polskiej Szkoły im. Mikołaja Kopernika i wiceprezes Zrzeszenia Nauczycieli Polskich w Ameryce: „Polscy nauczyciele w jednostkach społecznych nie mieli do dyspozycji tylu możliwości, co nauczyciele w szkołach amerykańskich. A jednak uważam, że zdaliśmy ten trudny egzamin celująco – wszyscy dyrektorzy podjęli wyzwanie i wspierają nauczycieli w nauczaniu. Z dumą obserwuję jak ci nauczyciele, którzy są zaawansowani technologicznie, wspierają nauczycieli starszych, znakomitych pedagogów, którzy jednak w e-learningu stawiają pierwsze kroki” – mówi.
„Uczenie się odbywa, ale między formą lekcji zdalnych moich dzieci widać ogromną różnicę” – mówi Joanna, mama czwórki dzieci. „Nauczyciele mniej zaawansowani technicznie piszą lekcje na kartce i przesyłają zdjęcia smsem, bazują wyłącznie na podręcznikach szkolnych” – opowiada. „Ci bardziej zaawansowani używają różnych komunikatorów, przysyłają rzeczy dodatkowe do oglądania, słuchania, inną formę mają również zadania, które robią dzieci. Nie ma jednego wzoru i jednego programu, którego używaliby wszyscy nauczyciele.”
Nową formę zyskała również matura w polonijnych szkołach. W dwóch z nich w rejonie Chicago egzamin został przeprowadzony w zdalnej formie. Część środowiska anonimowo krytykuje bezprecedensową formę egzaminu.„Tak jak do tej pory, wybór formy egzaminu i jego termin pozostaje w gestii dyrekcji” – tłumaczy Helena Sołtys. „Dzieci i młodzież, które trafiają do polskich szkół, reprezentują różny poziom znajomości języka. Ze względu na to oraz na czynniki środowiskowe, wybór terminów i formy przeprowadzenia egzaminu jest decyzją dyrektorów szkół i było tak zawsze: egzamin przybierał różne formy w różnych szkołach. Jeśli dyrekcje uznały, że taka zdalna forma będzie w obecnej, wymagającej sytuacji odpowiednia oraz, że – mówiąc wprost – gonią nas terminy, bo niektóre dzieci „wypadną” z wieku szkolnego, nie pozostaje nam nic innego, jak uznać ich decyzję” – tłumaczy Sołtys. Przywołuje również przykład egzaminów magisterskich w Polsce, które obecnie odbywają się właśnie w takiej, zdalnej formie.
Wyzwania
Wyzwań związanych z nową sytuacją jest bardzo dużo, zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. Wyzwaniem dla nauczycieli okazuje się sam sposób uczestnictwa dzieci w zajęciach. „Nauczyciele muszą nakreślić nowe zasady współpracy, bo dzieci – pochodzące z różnych rodzin i mające różne doświadczenia dotyczące nauki zdalnej – reprezentują bardzo zróżnicowane zachowania, nie zawsze odpowiednie. Nauczyciele muszą więc wypracować swoisty kanon zachowania na zajęciach w sieci” – opowiada Kinga Kościelniak. „Został również zaburzony kalendarz szkolny połączony z kalendarzem uroczystości religijnych. Pandemia przyszła w czasie, kiedy miało odbywać się bierzmowanie, maj to miesiąc komunii, nie odbędzie się również słynna ‘msza maturzystów’” – zwraca uwagę Helena Sołtys. Nauczyciele muszą więc zmierzyć się z rozczarowaniem części rodzin, które na mocy nowych zasad wprowadzonych przez stan i archidiecezję musiały odwołać uroczystości rodzinne oraz młodzieży, która nie zakończy uroczyście nauki w szkole. Szczególnie dotkliwe będzie to dla młodzieży z najstarszych klas podstawówki i ostatnich klas liceów. „Staramy się zaplanować uroczystość graduacyjną na czas, kiedy będzie możliwe spotkanie w szerszym gronie, ale brak pewnego terminu jest czynnikiem, który to utrudnia – nie możemy obiecać nic ani dzieciom, ani rodzicom, nie możemy zaplanować nic z nauczycielami” – mówi Kinga Kościelniak.
„Odwołanie komunii jest oczywiście pewnym rozczarowaniem, ale osobiście nie widzę w tym większego problemu – o wiele ważniejsze jest zdrowie” – mówi Joanna, której syn miał w tym roku przystąpić do sakramentu. „Bardziej martwi mnie to, że niektórzy nauczyciele zdają się nie pamiętać o tym, że polska szkoła jest drugą, nieobowiązkową szkołą dzieci i dobrze byłoby uwzględnić to, wysyłając kolejne zadanie klasie” – mówi.
Zarówno Kinga Kościelniak, jak i Helena Sołtys zapewniają jednak, że nauczyciele biorą pod uwagę nową i trudniejszą niż dotąd sytuację dzieci. „Ta sytuacja ma naprawdę wiele aspektów” – mówi Kościelniak. „Mieliśmy i mamy mnóstwo dylematów. Umawialiśmy się z rodzicami na wizyty dziecka w szkole, teraz to my bywamy z wirtualną wizytą w ich domach. Przedmiotem naszej troski jest wiele spraw, o których do tej pory nie musieliśmy myśleć” – tłumaczy. Helena Sołtys wskazuje na jeszcze jeden aspekt szczególnie trudny w tym roku szkolnym: „Najtrudniejsza dla mnie w nauczaniu jest ocena. Chcę być sprawiedliwa, ale wiem, że dzieci teraz mają tak różne warunki i niosą na sobie duży bagaż odosobnienia, nauki zdalnej, stresów dziecięcych i rodzinnych” – mówi. „Nie chcę tych dzielnych dzieci zniechęcić i o to samo apeluję do moich koleżanek i kolegów. Pochylmy się nad tym, w jakiej są teraz sytuacji” – prosi Sołtys.
Szanse i przyszłość
Helena Sołtys zwraca również uwagę, że nauczanie zdalne jest szansą. „Lekcje, dzięki możliwości prezentacji różnych źródeł, mogą być bardziej zróżnicowane i satysfakcjonujące, bardziej dynamiczne” – opowiada. „Zadania przybierają różną formę, a ich odrabianie może być źródłem dobrej zabawy” – mówi. „Zachęcamy nauczycieli do eksperymentowania, szukania nowych dróg i widzimy, że to działa” – mówi. „Jako Zrzeszenie Nauczycieli Polskich w Ameryce, patronujące polskim szkołom, proponujemy nauczycielom, którzy chcą się edukować, wsparcie – webinary, informacje na temat form nauczania, nowych narzędzi, bo chcemy nauczycieli wesprzeć teraz i wierzę, że również na przyszłość” – mówi Sołtys.
Nauczanie w czasie pandemii jest już przedmiotem badań naukowych. Prowadzi je między innymi Aleksandra Jędryszek-Geisler z Polskiej Akademii Nauk Społecznych i Humanistycznych w Londynie, która bada doświadczenia i samopoczucie nauczycieli i uczniów związane z nauczaniem przez odległość. Badanie ma między innymi ustalić, czy nauka na odległość ma związek z bezradnością intelektualną uczniów oraz jakie różnice w postrzeganiu nauki na odległość występują między uczniami a nauczycielami (o tych badaniach piszemy w cz. IV s.7).
Zanim jednak pojawią się wyniki tego i podobnych badań, niezbędne jest przejście przez czas zdający się nie mieć końca. Na razie wiemy, że dzieci i młodzież w Illinois nie wrócą do szkół do końca roku szkolnego. Sam gubernator J.B. Pritzker poruszył wyobraźnię uczniów, nauczycieli i rodziców, mówiąc, że szkoły powinny być przygotowane na nauczanie w formie e-learningu jesienią. E-learning jest i może być jednak elementem nauczania w klasie, trzeba więc mieć nadzieję, że nie spełnią się prognozy mówiące o otwarciu szkół w dotychczasowym kształcie dopiero po uzyskaniu możliwości szczepień, a więc – wg szacunków naukowców – jesienią 2021 r. Szkoły zyskują niewątpliwie dodatkowe elementy urozmaicające i modelujące naukę i aktywność szkolną uczniów, niezależnie od tego, czy są to szkoły amerykańskie, czy polskie. „Myślę, że w przyszłości będziemy coraz częściej korzystać z e-learningu, nawet w przypadku braku pandemii, równolegle z nauką w kontakcie osobistym” – mówił Pritzker w czasie konferencji. Z takim podejściem zgadzają specjaliści zajmujący się edukacją, wskazując na fakt, że zbudowana w dobie kryzysu infrastruktura do nauki zdalnej, będzie mogła być wykorzystywana później, w bezpiecznych warunkach. Ta kluczowa zmiana – unowocześnienie form nauczania – przyszła szybciej niż się spodziewaliśmy, ale może być zmianą szkoły na miarę wydarzeń takich, jak wprowadzenie powszechnej i bezpłatnej edukacji. „Jestem wyrazicielem chyba większości osób, które znam. Po czasie izolacji nic już nie będzie takie, jak dotąd. Ale będziemy bogatsi o doświadczenie. Również my, jako nauczyciele, rodzice i uczniowie” – mówi Helena Sołtys. „Wiemy dobrze, że bez tradycyjnej szkoły to nie jest to samo. Jeśli nie zachodzą interakcje pomiędzy nauczycielem, uczniem i rodzicem, to nauka będzie po prostu trudna. Nauczanie zdalne nie zastąpi na pewno takiego bezpośredniego kontaktu, natomiast jeśli staniemy przed takim widmem – będziemy musieli temu sprostać. I sprostamy” – deklaruje.
Katarzyna Korza
[email protected]