Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 08:48
Reklama KD Market

LOT chce 2-letniego postojowego dla pilotów i stewardess; związki przeciwne

PLL LOT proponują, by piloci i stewardessy skorzystali z dwuletniego tzw. postojowego w wysokości 3-9 tys. zł brutto miesięcznie, ale propozycja została odrzucona - poinformowała we wtorek firma. Dwuletni okres postojowego nie jest racjonalny - mówi związek personelu pokładowego. "Piloci i stewardessy zatrudnieni w PLL LOT, dla których nie ma obecnie pracy, otrzymali ofertę +postojowego+ w wysokości od ok. 3 do ok. 9 tys. zł miesięcznie. Propozycja ta została przez nich odrzucona" - przekazała spółka we wtorkowym komunikacie. Dodała, że rozmowy ze związkami zawodowymi zostały zawieszone, a "spółka będzie pracować nad innymi propozycjami". LOT tłumaczy, że od połowy marca większość samolotów przewoźnika jest uziemiona, a wielu pilotów i stewardess nie ma żadnych zajęć. Podkreśla przy tym, że w podobnej sytuacji znalazła się większość światowych przewoźników. Spółka wskazuje, że dlatego linie lotnicze restrukturyzują koszty zatrudnienia, niejednokrotnie korzystając z masowych zwolnień personelu. "W odróżnieniu od konkurencji LOT dąży do utrzymania miejsc pracy. Dla powodzenia tego planu musi ograniczyć koszty stałe, w tym koszty płacy dla pracowników, którzy aktualnie nie wykonują żadnych zajęć" - czytamy w komunikacie. Rzecznik prasowy PLL LOT Michał Czernicki powiedział we wtorek PAP, że zaproponowane kwoty są brutto, a sama propozycja dotyczy okresu dwóch lat. "Zarobki stewardessy wynoszą ok. 100 zł, a większości pilotów przekraczają 400 zł za godzinę pracy. Aby zachować zatrudnienie, spółka proponuje im, że nawet gdy ich rzeczywisty nalot, czyli liczba przepracowanych godzin, będzie bliski lub równy zeru, to i tak otrzymają gwarantowane świadczenie, odpowiadające 30 godzinom pracy w przypadku stewardess oraz 20 godzinom w przypadku pilotów" - tłumaczy. LOT wyjaśnił, że stewardessy nawet przy zerowym nalocie otrzymają do prawie 3700 zł miesięcznie, a piloci-kapitanowie samolotów - od ok. 8 tys. zł do 9 tys. zł miesięcznie. "Natomiast w przypadku faktycznego przepracowania większej niż minimalna gwarantowana liczba godzin, wypłacone wynagrodzenie będzie odpowiednio wyższe. Oznacza to, że przychody pracowników będą rosły w miarę wznawiania operacji lotniczych" - mówi Czernicki. Tłumacząc swoją decyzję, LOT podał przykład pilota Embraera 190, który w maju nie przyjdzie ani razu do pracy, nie będzie miał ani jednej godziny nalotu. "Niezależnie od tego otrzyma świadczenie w wysokości 8 tys. zł (20 gwarantowanych godzin razy 400 zł za godzinę)" - czytamy. Spółka dodała, że we wrześniu, kiedy dojdzie do uruchomienia części połączeń, zapotrzebowanie na pracę pilota Embraera 190 wzrośnie. "Będzie miał on 50 godzin nalotu. Otrzyma 20 tys. zł wynagrodzenia (50 faktycznie przepracowanych godzin razy 400 zł za godzinę)" - czytamy. Wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Agnieszka Szelągowska powiedziała we wtorek PAP, że związek nie może zgodzić się na obniżenie pensji podstawowej na dwa lata. "Zgodziliśmy się na porozumienie w ramach tarczy antykryzysowej, czyli na trzy miesiące, w oparciu o system 20-40-40 - czyli my, załoga, rezygnuje z 20 proc. pensji podstawowej, 40 proc. dopłaca państwo i 40 proc. LOT. Na to się zgodziliśmy. Uważamy, że to jest racjonalne w tym momencie, bo nie wiadomo, jak się sytuacja w najbliższych miesiącach rozwinie. I chcieliśmy dać firmie trzy miesiące na to, żeby zobaczyć, jak będzie wyglądał rynek" - tłumaczy Szelągowska. Ale - jak mówiła - podczas rozmów okazało się, że oferta pracodawcy nie dotyczy trzech miesięcy i "firma nie ma zamiaru z nami rozmawiać co trzy miesiące, oceniając, jak będzie wyglądał rynek lotniczy na świecie". "Pracodawca zaproponował na początku wynagrodzenia obniżyć o połowę, czyli do najniższej krajowej na trzy lata. W toku negocjacji firma zgodziła się na to, żeby obciąć nam - personelowi pokładowemu - pensję o 33 proc. na dwa lata, a pilotom też na dwa lata" - powiedziała. Jak mówiła Szelągowska, pracodawca nie daje żadnych gwarancji zatrudnienia, "nie ma zamiaru oceniać sytuacji co jakiś czas, żeby dokonać ewentualnych zmian na korzyść pracowników". "Z naszego punktu widzenia to nie jest racjonalne podejście; nie rozumiemy, dlaczego na dwa lata pracodawca chce nam obniżyć pensję. Widzę w tym m.in. chęć pozbycia się etatów" - podkreśliła. Poinformowała, że jej związek złożył we wtorek pracodawcy swoją propozycję. Po zakończeniu trzech miesięcy obniżek w ramach tarczy, związek proponuje obniżenie przez rok pensji podstawowej o 10 proc. Według niej oszczędności można też szukać w wynagrodzeniu administracji. "Nie mamy żadnych informacji, kiedy firma chce rozpocząć z nami rozmowy" - powiedziała. LOT podkreśla, że linie lotnicze zmagają się z największym kryzysem w swojej historii. "Według IATA liczba lotów komercyjnych spadła o 80 proc. Masowe zwolnienia, wysyłanie pracowników na urlopy bezpłatne lub głębokie cięcie wynagrodzeń ogłosili już najwięksi przewoźnicy. Branżowi eksperci przewidują, że ruch lotniczy będzie odbudowywany stopniowo, ale ze względu na wciąż zamknięte granice oraz gospodarcze i społeczne skutki pandemii, do normalnego wymiaru wróci dopiero za kilka lat"- tłumaczy narodowy przewoźnik. Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Powietrznego (IATA) poinformowało 14 kwietnia, że straty linii lotniczych na świecie spowodowane pandemią koronawirusa sięgną 314 mld dol. Taka utrata zysków wiąże się ze spadkiem dochodów ze sprzedaży biletów o 55 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2019 r., przy ograniczeniu ruchu lotniczego o 48 proc. Pod koniec marca IATA prognozowało, że spadek zysków wyniesie 252 mld dol. LOT w ub. roku przewiózł ponad 10 mln pasażerów, czyli o 1,1 mln więcej niż rok wcześniej. (PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama