Grupa Polek i Amerykanek polskiego pochodzenia w stanie Connecticut w USA uruchomiła wyrób maseczek dla personelu medycznego w związku z niedoborami środków ochronnych w szpitalach i przychodniach. Wolontariuszki szyją maseczki także dla policjantów, strażaków i listonoszy.
Dwudziestoosobowy zespół kobiet, spośród których najmłodsza ma kilkanaście, a najstarsza 96 lat, przekazuje uszyte maseczki odbiorcom nieodpłatnie.
Grupa przyjęła nazwę Mask Force CT. "Bezpośrednią inspiracją była dla nas akcja 12-letniej Charlotte Parker, która zaczęła szyć maski dla szpitala Middlesex Hospital w Connecticut, gdzie jej ojciec pracuje jako lekarz. Posty mamy dziewczynki, Heather Cavanaugh Parker, publikowane na Facebooku były dla nas poruszające i bardzo nas zdopingowały" – powiedziała PAP jedna z inicjatorek przedsięwzięcia, Anna Kobylarz.
Polki z Connecticut szyją maseczki dla osób szczególnie narażonych na zakażenie koronawirusem. Oprócz przedstawicieli służb medycznych i porządkowych odbiorcami maseczek są też pracownicy domów opieki społecznej, a także osoby starsze w środowisku polonijnym i dzieci. "Ostatnio wysłałyśmy pewną liczbę masek dla lekarzy w Polsce, którzy poprosili nas o pomoc. Naszym celem jest pomagać, zwłaszcza tym, którzy walczą z epidemią na pierwszej linii frontu" – tłumaczy Kobylarz.
Mask Force CT wytwarza dwa rodzaje maseczek. Pierwszy to maseczki służące jako dodatkowe zabezpieczenie i stosowane z maseczką N95. Drugi rodzaj wzorowany jest na maskach chirurgicznych. Polki nazywają je "harmonijkami", ponieważ mają wszytą dodatkową kieszonkę na filtr.
"Maski szyjemy według wzorów i wskazań amerykańskiego Centrum Prewencji Chorób. Eksperci radzą, by w przypadku braku profesjonalnych środków ochronnych przygotowywać bawełniane maski z podwójnej warstwy materiału" – wyjaśnia pomysłodawczyni przedsięwzięcia.
Anna Kobylarz dzieli obowiązki koordynatorki grupy z Margaret Malinowski. Oprócz szycia masek obie muszą też stawić czoło takim wyzwaniom jak przyjmowanie zamówień czy dystrybucja.
Wiek nie stanowi przeszkody we wspieraniu tej inicjatywy - zaznacza Kobylarz w rozmowie z PAP. "Wspomaga nas prababcia Charlotte Parker, 96-letnia Albina Wellington, która ma polskie korzenie. Tydzień temu dołączyła do nas 92-letnia Naomi Otulak" - dodaje.
Kobiety pracują w pomieszczeniach zamkniętej na czas kryzysu restauracji "Staropolska" w mieście New Britain, która stała się centrum logistycznym dla Mask Force CT dzięki gościnności właściciela lokalu, Bogdana Malinowskiego.
Materiały do produkcji masek pochodzą z darowizn, a także z własnych zasobów grupy. Szyje się jej ze stuprocentowej bawełny. Ofiarodawcy dostarczają nici, gumę, nożyczki, a niektórzy nawet maszyny do szycia. Ze względu na ogromne zapotrzebowanie zapasy trzeba wciąż uzupełniać.
"Zorganizowałyśmy zbiórkę pieniędzy, dzięki czemu jesteśmy w stanie zapewnić sobie środki produkcji. Za maski nie pobieramy żadnych opłat. Zapłatą jest dla nas uśmiech odbiorców, a premią wysyłane do nas przez pracowników służby zdrowia ich zdjęcia w naszych maskach" – zapewnia koordynatorka grupy.
"Oczywiście wszystko to wymaga dużego nakładu pracy i nie jest proste, ale chcemy nieść pomoc. Takiego wyboru dokonałyśmy" – dodaje.
Działalność grupy Mask Force CT została zauważona przez amerykańską prasę i telewizję. O inicjatywie pisały też media polonijne w USA.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Reklama