,,Moje wolności są tak samo ważne jak twoje zdrowie” – zdjęcie z takim napisem na samochodzie z tablicami rejestracyjnymi jednego ze stanów Środkowego Zachodu obiegło cały świat. Gdyby to był odosobniony przypadek – pewnie popularność fotki nie nabrałaby ,,wiralnego” charakteru.
Nierespektowanie zasad izolacji narzuconych przez większość gubernatorów, demonstracje ludzi zmęczonych restrykcjami, protesty ludzi przerażonych utratą pracy – to tak samo silne przesłanie płynące na cały świat, jak obrazy z wielkich amerykańskich miast świadczące o tym, że Stany Zjednoczone dużo gorzej radzą sobie z epidemią niż reszta rozwiniętych krajów świata. Jednocześnie padają pytania, gdzie leżą granice swobód obywatelskich w sytuacjach zbiorowego zagrożenia. Tym bardziej, że krucjata wolności podsycana przez aktywistów z prawej strony sceny politycznej przyczyna się do szybszego rozprzestrzeniania się pandemii. Tworzy też kolejny mit obywatelskiego nieposłuszeństwa skierowanego przeciwko elitom politycznym obwinianym o wszystkie grzechy tego świata. Jego początków można szukać jeszcze w XVIII wieku, kiedy podczas Whiskey Rebellion potraktowano poborców podatkowych smołą i pierzem.
Z wolności można korzystać w różny sposób. Można uprawiać darwinizm społeczny, tak jak to robią Szwedzi. Z jednej strony są chwaleni za swój rozsądek i odpowiedzialność w czasach pandemii i za to, że działają bez histerii. Za to, że są społeczeństwem karnym, a do tego mającym utrwalone zachowania społeczne sprzyjające w sposób naturalny social distancing. Tam nie ma radykalnych ograniczeń wolności, zamykania gospodarki na głucho. To dlatego świat patrzy na ich postawę wobec pandemii z dużym zdziwieniem, a w niektórych środowiskach – z entuzjazmem. Bo w tej wolności jest jednocześnie coś makabrycznego – mniej lub bardziej wyartykułowane pogodzenie się z tym, że najsłabsi i tak muszą umrzeć, aby młodzi mogli żyć. Przesadzam? W chwili gdy piszę te słowa, w tym 10-milionowym kraju odnotowano już prawie 2000 zgonów, wielokrotnie więcej niż w sąsiedniej Danii (384), Norwegii (189), a nawet w 38-milionowej Polsce (435). Dzieje się to w kraju rządzonym przez dekady przez socjaldemokratów, uważanym za wzór socjalu. Czas pokaże, czy strategia Szwedów okaże się zbawienna dla ich gospodarki, ale na zawsze pozostaną oni z etycznym dylematem, ile można poświęcić dla narodowego dobrostanu.
Tysiące obywateli USA na plażach, ulicach i przed budynkami rządowymi, występujących w obronie wolności wychodzi ideologicznie z zupełnie innych przesłanek. W Szwecji stawia się dobro wspólnoty nad dobrem jednostki – jakże bliskie socjalistycznemu widzeniu świata. Ruch ludzi posługujących sie hasłami w stylu ,,Liberate America” występuje w imię indywidualnych wolności z pobudek prawicowych, inspirowanych przez ludzi pokroju dziennikarza Infowars Alexa Jonesa. To ludzie utrzymujący, że mają prawo do podejmowania własnych decyzji na temat zdrowia i bezpieczeństwa, nie oglądając się na skutki społeczne swoich czynów. Dzieje się to przy mniej lub bardziej artykułowanym przyzwoleniu z góry. Prezydent Donald Trump kilkakrotnie stwierdzał, że uważa protestujących za odpowiedzialnych ludzi, korzystających z przysługujących im konstytucyjnych praw.
Pomińmy fakt, że wzbudzanie nieufności do decyzji jakichkolwiek autorytetów władz politycznych, czy tworzenie alternatywnej rzeczywistości świata rządzonego przez spiski to woda na młyn przeciwników Ameryki, którzy nie od dziś próbują wykorzystywać wady systemu do jeszcze większego osłabienia kraju. Obecna sytuacja jest wprost wymarzona dla rosyjskich, chińskich, północnokoreańskich czy islamskich trolli do posługiwania się dezinformacją, wzbudzania strachu, wywoływania paniki i potęgowania atmosfery powszechnego lęku. To czynniki zewnętrzne. Ale rozpowszechnianie teorii spiskowych, często ze sobą całkowicie sprzecznych, sianie nieufności wobec decyzji podejmowanych przez administrację różnych szczebli niesie ze sobą katastrofalne konsekwencje. Przesadzam? Proszę na spokojnie przestudiować statystyki dotyczące przebiegu pandemii w USA i w Europie. Tak dzień po dniu.
O wolności w dobie koronawirusa mówi się także w Polsce. Nie, nie będę pisał rodakom laurki. W końcu jesteśmy narodem, który ma w genach dążenie do obchodzenia wszystkich nakładanych na nas obostrzeń. Dekady niewoli i tradycje zbiorowego nieposłuszeństwa nie mogły przejść bez echa. Fala niezadowolenia i frustracji, jaka przelewała się przez polskie media społecznościowe z powodu zamknięcia w domach, zakazu wstępu do lasu, zatrzymania gospodarki i politycznych sporów wydaje się nieprzebrana. Ale jednocześnie mam wrażenie, że – może właśnie przez naszą historię – trochę inaczej rozumiemy pojęcie wolności i jej granice. W końcu w czasie tej próby, jaką nam przyszło przeżywać, Polacy jako społeczeństwo zachowują się odpowiedzialnie, choć nikt nie daję gwarancji, że podążają właściwą ścieżką. Może zdajemy sobie sprawę, że są chwile, gdy w obliczu zbiorowego zagrożenia trzeba poświęcić cząstkę naszej osobistej wolności?
A może po prostu mieliśmy dobrego nauczyciela? ,,To co w pierwszej chwili wygląda na ograniczenie, w rzeczywistości może okazać się przestrzenią prawdziwej wolności. Wolności jednostki nie da się oddzielić od wolności wszystkich innych ludzi” – to słowa Papieża-Polaka Świętego Jana Pawła II.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.
Reklama