Wszystko się zmieniło. Puste są ulice wielomilionowych miast, zwykle wypełnione spieszącymi do pracy mieszkańcami i krzykliwymi turystami. Zabite okna sklepów, policyjne patrole, wszechobecne zakazy. Jest też trudna do ogarnięcia świadomość, że świąteczne spotkania w gronie rodzinnym mogą doprowadzić do najgorszego, bo kontakt fizyczny z drugą osobą wiąże się z zagrożeniem. Trzeba sobie radzić z poczuciem samotności, izolacji i bezradności, zwłaszcza gdy nasi najbliżsi są porozrzucani po różnych kontynentach, mieszkają w miastach ogarniętych przez pandemię, albo sami są zaangażowani w walkę z koronawirusem.
Ale jak co roku jest Wielkanoc i Pascha – tradycyjne święta symbolizujące przejście do nowego życia. Obchodzone są od tysięcy lat tuż po pierwszej pełni Księżyca po zrównaniu dnia z nocą. Świadomość przełomu mają zresztą także niewierzący – bo przecież większość kultur na naszej półkuli celebrowała moment nadejścia wiosny. Obchodzenie świąt w okolicach równonocy ma charakter uniwersalny.
Powtarzany od pokoleń rytuał świętowania jest wielką wartością. Pomimo wszystkich przeciwności losu – zatrzymujemy się, aby przypomnieć sobie o tym, co jest naprawdę ważne. To część naszego kulturowego DNA. Nie każdy musi wiedzieć, skąd się wzięły pisanki, święconka, pieczenie bab i mazurków, odwiedzanie grobów w świątyniach, czy śmigus dyngus. Nie musimy wiedzieć, że jajko, mimo, że stało się najbardziej popularnym symbolem wielkanocnym, nie ma historycznego odniesienia do posiłku paschalnego. Pojawiło się już w chrześcijańskiej interpretacji, gdzie oznacza nowe życie. Ale za to chrzan i pieprz w wielkanocnej święconce symbolizują gorzkie zioła, z którymi Żydzi jedli baranka przed wyjściem z Egiptu. Chleb w koszyku wielkanocnym przypomina o „chlebie żywym, który zstąpił z nieba” i o nakarmieniu głodnego ludu, który na pustkowiu słuchał słów Chrystusa. Ale jest też odniesieniem do przaśnego chleba paschalnego, który Żydzi spożywali podczas Paschy.
Ale to są szczegóły dla etnologów. Dla nas to po prostu bagaż „naszej” Wielkanocy, który przywieźliśmy ze sobą do Ameryki. Zderzenie polskich obyczajów z amerykańskimi jest tu chyba bardziej szokujące niż w przypadku innych rodzinnych świąt – Bożego Narodzenia. Nie ma zwyczaju dzielenia się jajkiem. Zamiast uroczystego śniadania jest uroczysta kolacja. Zamiast święcenia pokarmów – wielkanocny królik, który chowa w domowych ogródkach plastikowe jajka ze słodyczami w środku. Bądźmy jednak dumni z bagażu naszych obyczajów. Próbujmy je zachować, nawet jeśli nie wszystko z tej obrzędowości uda się ocalić. Kiedy nie zdobędziemy białej kiełbasy, nie ugotujemy żurku na zakwasie, nie skompletujemy tradycyjnego koszyka ze święconką, a pisanki będą pokolorowane nie tak, jak nas uczyła babcia. Liturgia – tylko w telewizji, modlitwa nad pokarmami tylko w ścianach własnego domu, kontakt z najbliższymi tylko przez komunikatory internetowe – to wspomnienie, które zostanie z nami na lata. Choć dla naszego pokolenia jest to pierwsze tak traumatyczne doświadczenie, przecież w przeszłości historyczne okoliczności wpływały na nasz sposób przeżywania Wielkanocy. Tak było na przykład po powstaniu styczniowym, kiedy nawiedzanie grobów miało wymiar patriotyczny. Od tego czasu w różnych okresach historycznych, jak rozbiory, okupacja niemiecka czy stan wojenny, przy grobach pojawiały się symbole nawiązujące do współczesnych wydarzeń. Teraz będzie inaczej. ale to nie znaczy, że ta Wielkanoc ma być gorsza od innych. Święta to nadal czas pamięci o naszych bliskich, od których często dzieli nas ocean. To czas odnawiania kontaktów i składania sobie życzeń. Bez fizycznego kontaktu, ale na pewno nie mniej serdecznych.
Ktoś z moich znajomych napisał na FB, że dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak cenne jest życie i ile mamy na co dzień, a także to, by niczego nie brać za pewne, doceniać każdy dzień i ludzi dookoła. Niby oczywista oczywistość, ale czasem taka myśl wypowiedziana wprost i od serca pozwala też i na własną refleksję. Czas świąt to czas nadziei. I życzmy sobie, aby w tym roku nam jej nie zabrakło.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.
Reklama