To nadchodziło powoli. Najpierw egzotycznie brzmiące komunikaty z dalekich Chin o nowej chorobie i zupie z nietoperza, od której rzekomo wszystko się zaczęło. Podkreślam ,,rzekomo”, bo teorii na temat początków pandemii są już miliony – każdy z nas w ciągu ostatnich kilku tygodni stał się wirusologiem i epidemiologiem. Potem egzotyka zaczęła się zamieniać w brutalny konkret. Każdy dzień potęgował niepokój. Było blisko, coraz bliżej. Zaraza dosięgała kolejne coraz bliższe miejsca. Na kwarantannę poszli albo zaczęli chorować ludzie z pierwszych stron gazet. Potem znajomi znajomych. Teraz już znajomi i sąsiedzi. Wokół nas ludzie chorują, albo w sposób dramatyczny biednieją. A nawet umierają.
Pandemia jest wśród nas paraliżując nasze życie. Nie chodzi tylko o zamknięte szkoły, sklepy, kina, biura, fabryki czy granice. Paraliżuje też poczucie fizycznego i materialnego zagrożenia i brak wyraźnej perspektywy czasowej końca takiego stanu. Do tego dochodzi też wszechogarniające przeświadczenie, iż jesteśmy świadkami jakiejś poważnej zmiany. A przecież w naturze człowieka leży budowanie poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Nastroje pogarsza też poczucie odosobnienia i konieczność społecznej izolacji.
Nie będę bawił się w socjologa, filozofa, czy proroka. Nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy zaczniemy się budzić w nowym, zmienionym już świecie i kiedy w pełni dotrze do nas, że nie da się wrócić do stanu sprzed wielkiej pandemii. Nie podejmuję się także przewidywania, jaka będzie przyszłość naszej cywilizacji, choć nie mogę się oprzeć przeświadczeniu, że zmiany w globalnym układzie sił mogą okazać się radykalne i niekoniecznie na korzyść świata zachodu systemów demokratycznych. Nie brak bowiem głosów, że mieszanka koronawirusa z globalizacją może okazać się większym wyzwaniem dla dominacji USA, niż była nim zimna wojna.
Nie wiem, czy uda się stworzyć nowy świat, mniej agresywny wobec środowiska, mniej nastawiony na konsumpcję i wymuszony przez pragnienie posiadania hedonizm. Choć pandemia wzmogła głosy, że świat w obecnej postaci nie może już dłużej istnieć, nie jest to oczywiste. Doświadczenie pandemii nie zmieni ludzkich zachowań i narzuconych nam norm wymuszonych przez wszechobecną reklamę, konsumpcję i kult młodości. Ale takie zmiany może wymusić wyłaniający się po pandemii nowy model gospodarki, jeśli zmiany okażą się długotrwałe. Już teraz wirus brutalnie weryfikuje, które prace i zawody nie są koniecznie. A ludzie pamiętający jeszcze boleśnie czasy wielkiej recesji nie bez racji przeczuwają, że nie wszystkie wykonywane przez nich zajęcia będą po obecnym kryzysie potrzebne. Ale gdy wszystko zacznie wracać do normy i większość zacznie znów odnajdywać się w nowej rzeczywistości, czy nie wróci pęd do niepohamowanej konsumpcji? Ludzkość nie raz pokazywała, że nie potrafi się uczyć na popełnionych błędach.
To jednak lęki o przyszłość. Istotne jest teraz, w jaki sposób uda się nam przetrzymać i przeczekać pandemię. Czas zarazy, tak jak czas wojny, obnaża ludzkie postawy. Giovanni Boccaccio we wstępie do napisanego ponad sześć wieków temu „Dekamerona”, jednego z kilku wiekopomnych dzieł pisanych pod wpływem globalnej epidemii, mówi o czterech postawach wobec zarazy: wzmożonej pobożności, postawie ucieczki, postawie ,,karnawału” wśród śmierci i wreszcie postawie pogłębionego, bardziej subtelnego, bardziej wyrafinowanego życia. Jednocześnie podkreśla demokratyzm w obliczu śmierci i choroby, bo żadna z tych postaw nie chroni przez zakażeniem. Nasza natura od tamtych czasów niewiele się zmieniła i pewnie każdy z nas w swoich zachowaniach odkryje mieszankę tych postaw. Nie negując wartości modlitwy w czasach ciężkich życiowych doświadczeń, warto wykorzystać ten czas do zrewidowania własnych postaw, aspiracji i tego co naprawdę ważne. Może trochę w duchu Marka Aureliusza, cesarza, który sam zmarł od zarazy, tracąc wcześniej własną córkę? A może w wyniku tych przemyśleń znajdziemy sobie motywację (o ile się to się już nie stało), aby mimo społecznej izolacji zrobić coś konkretnego. Tak jak nauczyciele z jednej ze szkół polonijnych, którzy zaczęli prowadzić lekcje online. Albo panie domu szyjące maseczki dla służby zdrowia. Albo po prostu okazać pomoc starszym sąsiadom – wykupić im leki w aptece, zrobić zakupy, czy wyprowadzić psa.
,,Społeczeństwa też ulegają tymczasem fanaberiom rozmaitym – mówił w niedawnym wywiadzie dla ,,Polska The Times” profesor Zbigniew Mikołejko, filozof, eseista i poeta – Radośnie więc przyzwalają na budowę ‘parków rozrywki’, gigantycznych stadionów, widmowych lotnisk. Ba, domagają się tego. A przecież nie jest to tańsze od budowy szpitali. Płacimy kolosalne pieniądze gwiazdom sportu, a nie chcemy płacić godziwych pensji medykom i uczonym. Pandemia obnażyła więc – aż do bólu – tę straszliwą widmowość podejmowanych przez rządy i społeczeństwa wyborów”. Obyśmy w kolejnej odsłonie historii, niezależnie od tego jak będzie wyglądała nowa rzeczywistość, nie popełniali wciąż tych samych błędów.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.
Reklama