W roku 2024 NASA planuje powrót ludzi na Księżyc. Po raz ostatni miało to miejsce przed 48 laty, gdy na powierzchni naszego satelity wylądowali dwaj uczestnicy misji Apollo 17. Przez wiele miesięcy bez większego rozgłosu w ośrodku w Nowym Orleanie budowana była potężna rakieta, zwana SLS (Space Launch System)...
Powrót na Srebrny Glob
Kiedy budowa została zakończona, SLS została załadowana na specjalną barkę i popłynęła rzeką Missisipi do Stennis Space Center. Tam przeprowadzono pierwsze testy rakiety, w ramach których odpalone zostały na kilka minut cztery silniki RS-25. Ich paliwo znajduje się w bocznych zbiornikach, przypominających te, jakie widoczne były w czasie startów wahadłowców kosmicznych (solid rocket boosters), które zakończyły loty w 2011 roku. Jeden z tych zbiorników zawiera ciekły tlen, a drugi – ciekły wodór. W sumie jest to 733 tysięcy galonów paliwa, a SLS to największa rakieta w historii agencji NASA. Znacznie przewyższa ona rozmiarami rakietę Saturn V, która używana była w programie Apollo. Nowa SLS zbudowana została przez firmę Boeing, na zlecenie amerykańskiego rządu.
Szef programu SLS w Boeingu, John Shannon, już w roku 2015 powiedział, że nowa rakieta stanowi przełom w amerykańskim programie badań kosmicznych, gdyż posiada ogromne możliwości i będzie mogła służyć przez wiele następnych lat. Jego zdaniem SLS to coś, co towarzyszyć nam będzie przez całą generację.
Powrót na Księżyc ma się odbyć w ramach programu Artemis. Jego pierwszą misją ma być w przyszłym roku Artemis-1. W ramach tej misji na orbitę wokół Księżyca poszybuje nowa kapsuła Orion, na której pokładzie nie będzie załogi. Celem tej wyprawy będzie przetestowanie wszystkich systemów pokładowych. W roku następnym misja Artemis-2 umieści na księżycowej orbicie kapsułę z czterema astronautami na pokładzie, którzy jednak nie wykonają manewru lądowania. Wreszcie w roku 2024 ma dojść do pierwszej od ponad półwiecza wyprawy ludzi na Księżyc. W ramach misji Artemis-3 na południowym biegunie satelity wylądować ma dwójka astronautów – kobieta i mężczyzna.
Pod wieloma względami wszystko jest gotowe do przyszłorocznego pierwszego startu. Rakieta SLS odbyła pierwsze testy, a budowa kapsuły Orion została zakończona i poddana testom w Plum Brook Station w Ohio. Niestety plany dalszego testowania zostały zakłócone przez pandemię koronawirusa. W ośrodku Stennis Space Center jeden pracownik został zakażony, natomiast w Michoud Assembly Facility w stanie Luizjana zachorowań na razie nie ma, ale w bezpośredniej okolicy jest już kilka przypadków. W związku z tym NASA zdecydowała się na tymczasowe wstrzymanie wszystkich badań i testów związanych z programem Artemis.
Administrator agencji, Jim Bridenstine, powiedział: – Zdajemy sobie sprawę z tego, że obecne wydarzenia będą miały wpływ na terminarz naszych działań, ale musimy brać pod uwagę bezpieczeństwo naszych pracowników. W zależności od tego, jak długo trwać będzie zawieszenie działania obu ośrodków, poszczególne loty w kosmos mogą zostać opóźnione, choć nie wiadomo na razie, czy tylko o kilka tygodni lub miesięcy, czy też konieczna będzie bardziej drastyczna rewizja planów. Zresztą od czasu, gdy program Aertemis został ogłoszony, co miało miejsce w 2010 roku, dochodziło już do licznych opóźnień związanych z problemami technicznymi oraz finansowymi.
Plany kosmicznej ekspansji
Krytycy w przeszłości twierdzili, że NASA winna była postawić na rakiety nośne konstruowane przez prywatne firmy. Jednak architekci programu Artemis są zdania, że agencji potrzebna jest własna rakieta. Ma się ona potem stać podstawą ewentualnej wyprawy załogowej na Marsa, która na razie jest wstępnie planowana na lata trzydzieste tego stulecia. Są to bardzo odległe zamiary, które mogą ulec istotnym zmianom.
Historia programu Artemis jest dość skomplikowana. Obecne plany zawierają kilka głównych elementów innych anulowanych projektów agencji NASA, takich jak program Constellation i Asteroid Redirect Mission. W 2008 roku prezydent Barack Obama stworzył specjalną komisję w celu ustalenia, czy wykonalne będzie lądowanie na Księżycu do 2020 roku. Komisja doszła do wniosku, że projekt wymagałby ogromnych nakładów finansowych i że lądowanie na Księżycu w tak krótkim czasie było niemożliwe. Dwa lata później Obama przemówił w Centrum Kosmicznym Kennedy’ego i obiecał 6 miliardów dolarów na opracowanie nowego programu rakiet. W sumie jednak nic z tego nie wyszło.
Latem 2017 roku Donald Trump podpisał rozporządzenie w sprawie ponownego ustanowienia tzw. Krajowej Rady Kosmicznej, której przewodniczy wiceprezydent Mike Pence. Pod koniec tego samego roku prezydent wydał dyrektywę w sprawie zmiany krajowej polityki kosmicznej, która przewiduje współpracę USA z partnerami z sektora prywatnego na rzecz powrotu człowieka na Księżyc. Polityka wzywała administratora NASA do „prowadzenia innowacyjnego i zrównoważonego programu badań z partnerami handlowymi i międzynarodowymi, aby umożliwić ludzką ekspansję w całym Układzie Słonecznym”.
Z przyczyn, które nie są dokładnie znane, 26 marca 2019 roku wiceprezydent Pence ogłosił nagle, że cel lądowania na Księżycu zostanie przyspieszony o 4 lata i że planowana wyprawa odbędzie się w 2024 roku. Liczni specjaliści twierdzą, że jest to terminarz niezwykle ambitny i trudny do wykonania. Teraz, w obliczu coraz groźniejszej pandemii, wiele wskazuje na to, że obiecywany powrót człowieka na Księżyc nastąpi najwcześniej w roku 2025, choć nawet ta data może się wydawać zbyt optymistyczna.
Andrzej Malak
Reklama