Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 04:56
Reklama KD Market

Żelazny deszcz

Współczesna astronomia staje się coraz bardziej zaawansowana, głównie dlatego, że w wyniku nieustających postępów technicznych możliwe jest dziś analizowanie obiektów kosmicznych znajdujących się w ogromnych odległościach od Ziemi. Dowodem mogą być ostatnie rewelacje opublikowane przez placówkę badawczą w Szwajcarii. Dotyczą one planety, która posiada zdumiewającą charakterystykę... Niezwykła planeta Planeta ta nie ma zbyt romantycznej nazwy – przez astronomów określana jest jako Wasp-76b. Odkryto ją przed kilkoma laty w odległości 390 lat świetlnych od Ziemi, co oznacza, że ludzie nie będą tam w stanie nigdy dotrzeć. Nie zmienia to jednak faktu, że narzędzia dostępne dziś naukowcom pozwalają na gromadzenie wielu informacji o tym bardzo odległym obiekcie kosmicznym. Są to informacje intrygujące. Wasp-76b jest dwa razy większa od Jowisza i potrzebuje zaledwie dwóch naszych dni, by okrążyć swoją „główną gwiazdę”, czyli słońce. Ponadto jej rotacja wokół własnej osi, zgodna z okrążaniem gwiazdy, powoduje, że planeta ma zawsze tę samą stronę słoneczną i tę samą stronę cienistą, podobnie jak w przypadku naszego Księżyca. Christophe Lovis z Uniwersytetu Genewskiego, który stoi na czele zespołu badawczego, twierdzi, że po słonecznej stronie Wasp-76b temperatury sięgają 4350 stopni F (2400°C). Oznacza to, że w tych warunkach niemal każdy metal topi się i paruje. Ponieważ po ciemnej stronie planety temperatura spada do 2700°F (1500°C), drobne cząsteczki żelaza zmieniają się w metalowy deszcz. Spada on na powierzchnię Wasp-76b, tyle że w zasadzie żadnej powierzchni nie ma, gdyż jest to – podobnie jak Jowisz – planeta niemal całkowicie gazowa. Nie jest to jedyna niezwykła cecha Wasp-76b. Naukowcy twierdzą, że wieją tam wiatry osiągające prędkość 11 tysięcy mil na godzinę (18 tysięcy km/h), które nieustannie spychają chmury na ciemną stronę planety. W ten sposób na jednej półkuli jest zawsze słonecznie, a na drugiej – zawsze pochmurno. I to właśnie na tej drugiej potrzebne byłyby zawsze parasole, tyle że musiałyby być wykonane z trudno topliwych metali. Wasp-76b to tzw. egzoplaneta, czyli obiekt kosmiczny położony poza naszym Układem Słonecznym, który okrąża własną gwiazdę, a zatem stanowi część innego układu. Wykrywanie tego rodzaju planet jest trudne, gdyż zwykle są one skutecznie „zaciemniane” przez ich słońca. Właśnie dlatego w swoim czasie agencja NASA wysłała w przestrzeń kosmiczną tzw. teleskop Keplera, którego zadaniem jest wykrywanie egzoplanet, szczególnie takich, które są zbliżone charakterystyką do Ziemi. W poszukiwaniu nowej Ziemi Potwierdzenie istnienia planety zależy w dużej mierze od użytej metodologii. Bezdyskusyjne jest istnienie planet, które zaobserwowano bezpośrednio i stwierdzono ich ruch wokół gwiazdy, jednak takich przypadków jest stosunkowo niewiele. Często nie jest też oczywiste, w jaki sposób przypisywać planetom kolejność odkrycia. Do 16 czerwca 2019 roku Encyklopedia pozasłonecznych układów planetarnych stwierdzała istnienie 4145 planet, zaś serwisy agencji NASA informowały o istnieniu łącznie 4104 potwierdzonych planet. Liczba odkrytych planet wzrosła skokowo w 2014 i 2016 roku, wraz z publikacją wyników analiz obserwacji teleskopu Keplera. Zbadanie niezwykłych właściwości Wasp-76b stało się możliwe dzięki nowemu instrumentowi o nazwie Espresso, co jest skrótem od Echelle Spectrograph for Rocky Exoplanets and Stable Spectroscopic Observations. Przyrząd ten został zamontowany w placówce European Southern Observatory’s Very Large Telescope (VLT), która mieści się w Chile. Jest to niezwykle zaawansowany technicznie spektroskop, który jest w stanie konstruować obrazy odległych obiektów kosmicznych o bardzo wysokiej rozdzielczości. Gdybyśmy mogli nawet dotrzeć do Wasp-76b, życie tam byłoby oczywiście niemożliwe. Jednak wiele odkrytych jak dotąd egzoplanet zdradza właściwości, które sugerują, że panujące tam warunki są podobne do ziemskich. Częstość występowania planet podobnych do Ziemi w naszej galaktyce i reszcie kosmosu pozostaje nieznana. Ich liczba może wahać się od jednej (według skrajnej wersji tzw. hipotezy rzadkiej Ziemi) do miliardów. Wiele równań opisujących częstość występowania, takich jak równanie Drake’a, używa szacunków jako bazy dla obliczeń i przewidywań. Często opierają się one na prawdopodobieństwie istnienia planety podobnej do Ziemi na orbicie dowolnej gwiazdy typu słonecznego. Kilka obecnych projektów naukowych, np. wspomnianej już misji Keplera, ma na celu zwiększenie dokładności szacunków w oparciu o najnowsze dane. W 2008 roku badania astronoma Michaela Meyera z University of Arizona, dotyczące pyłu kosmicznego w okolicach niedawno powstałych gwiazd podobnych do Słońca, sugerują, że wokół 60 proc. tych gwiazd odbywają się procesy formacji planet skalistych, zbliżonych do tych, które dały początek Ziemi. W 2011 roku Jet Propulsion Laboratory, należące do NASA, w oparciu o dane z teleskopu Keplera oszacowało, że „od 1,4 do 2,7 procent” wszystkich gwiazd podobnych do Słońca ma planety podobne do Ziemi, krążące „w ekosferach swoich gwiazd”. To oznaczałoby 2 miliardy takich planet w Drodze Mlecznej. Przyjmując, że inne galaktyki mają podobne parametry, w 50 miliardach galaktyk obserwowalnego wszechświata planet podobnych do Ziemi byłoby 100 trylionów. Jest zatem w czym wybierać. Tak czy inaczej, sukces szwajcarskich astronomów został odpowiednio uczczony przez grafika Frederika Peetersa, który narysował astronautę tańczącego z parasolem w ulewie o pomarańczowym kolorze. Podpis: „Singin’ in the Iron Rain”. Niestety pewne jest to, że ów astronauta nie byłby w stanie przeżyć ani minuty na Wasp-76b. Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama