Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 15:57
Reklama KD Market

Spisek „Czarnej Ręki”

Ta śmierć rozpętała piekło. Stała się bezpośrednią przyczyną wybuchu I wojny światowej, która trwała cztery lata i pochłonęła 60 milionów ofiar. Ironią losu jest to, że arcyksiążę Franciszek Ferdynand Habsburg, którego śmierć doprowadziła do wybuchu tego monstrualnego konfliktu zbrojnego, za życia gorąco sprzeciwiał się każdej nowej wojnie... Niebezpieczna wizyta Bałkany to galimatias narodów. Tak było sto lat temu i tak jest dzisiaj. Mało kto z tych, którzy nie mieszkają na Bałkanach, orientuje się w sprawach narodowościowych i terytorialnych tego obszaru Europy. Dla większości Europejczyków to wciąż Ziemia Nieznana. I ludzie tam mieszkający też jakby byli inni. To tam, w Srebrenicy w 1995 roku, doszło do największego po II wojnie światowej ludobójstwa. Arcyksiążę Franciszek Ferdynand był następcą tronu Austro-Węgier. Został nim po samobójczej śmierci arcyksięcia Ferdynanda, jedynego syna cesarza Franciszka Józefa I. W czerwcu 1914 roku gubernator Bośni i Hercegowiny – prowincji Austrii – generał Oskar Potiorek zaprosił arcyksięcia Franciszka Ferdynanda na manewry wojskowe. Arcyksiążę wiedział, że wizyta w Bośni i Hercegowinie jest niebezpieczna. Większość tamtejszych mieszkańców nienawidziła austriackich rządów i chciała unii z Serbią. Serbia była państwem niepodległym od 1878 roku, znajdowała się w bliskich stosunkach z Rosją. Do unii z Bośnią i Hercegowiną najbardziej dążyła generalicja serbska. Spisek Powstała organizacja „Czarna Ręka”, która dążyła do odłączenia Bośni i Hercegowiny od Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Przywódcą „Czarnej Ręki” był pułkownik Dimitrijević – szef wywiadu Sztabu Generalnego Serbii. Dimitrijević uważał następcę tronu Austro-Węgier za najpoważniejszą przeszkodę w utworzeniu unii pomiędzy Bośnią i Hercegowiną a Serbią. A to z tego powodu, że arcyksiążę planował ustępstwa polityczne i gospodarcze na rzecz „południowych Słowian” – w tych planach znajdowała się także Bośnia i Hercegowina. Gdyby to zrealizował, Bośnia i Hercegowina mogłyby już nie chcieć unii z Serbią. Kiedy więc ogłoszono wizytę Franciszka Ferdynanda w Bośni, w Sarajewie, Dimitrijević zaczął planować zabójstwo arcyksięcia. Sprzyjały temu nastroje ludności w Bośni i Hercegowinie, gdzie nawet datę wizyty arcyksięcia odebrano jako obelgę. Jeden z członków „Czarnej Ręki”, Jevtić, napisał: „Jak Franciszek Ferdynand, nie tylko jako przedstawiciel ciemiężcy, ale i samemu będąc aroganckim tyranem, śmie przyjeżdżać do Sarajewa w tym dniu?! Taki przyjazd to zamierzona obraza. 28 czerwca to data wryta głęboko w serce każdego Serba. To dzień, kiedy dawne królestwo Serbów zostało podbite przez Turków w bitwie na Kosowym Polu w 1389 roku. To nie jest dzień, kiedy Franciszek Ferdynand, nowy ciemiężyciel, może ot, tak przybyć sobie do serca Serbii na paradę wojsk, za pomocą których trzyma nas pod swoim butem. Decyzję podjęliśmy prawie natychmiast. Śmierć tyranowi!”. Spiskowcy Dimitrijević nie poinformował swojego premiera o spisku. Wykonanie zadania – zabicie arcyksięcia – powierzył trzem młodym członkom „Czarnej Ręki”: Principowi, Cabrinoviciowi i Grabezowi. Każdy z nich miał dostać rewolwer, dwie bomby i fiolkę z cyjankiem. Wszystkim trzem nakazano popełnić samobójstwo po dokonaniu zabójstwa arcyksięcia. Chodziło o to, żeby żaden z nich nie miał możliwości zdradzenia, iż w zbrodnię byli zaangażowani członkowie serbskiej armii. Wybór wykonawców zamachu nie był przypadkowy. Nie mieli żon, dzieci. Poza tym chorowali na gruźlicę i wiedzieli, że nie będą długo żyć. Chcieli poświęcić pozostały im krótki czas w interesie wielkiej sprawy: uniezależnienia Bośni i Hercegowiny od Austro-Węgier. Jednak premier Serbii dowiedział się o spisku. Kazał aresztować trzech przyszłych zabójców. Ale oni już wyjechali do Sarajewa – i jeszcze dołączyło do nich sześciu spiskowców. Zamach Po przyjeździe arcyksiążęcej pary (żona: von Chotek) do Sarajewa, gubernator Bośni i Hercegowiny zawiózł ich do ratusza na oficjalne przyjęcie. Na czele kolumny aut jechali burmistrz Sarajewa i komisarz policji. Arcyksięstwo znajdowało się w drugim aucie, z dwoma innymi osobami. Miejscowa policja zajęła się ochroną wizyty. Przed przyjazdem arcyksięcia potencjalnych wichrzycieli wsadzono do aresztu. Na ulicach rozstawiono 120 policjantów. W Sarajewie stacjonowało 70 tys. żołnierzy armii austro-węgierskiej, ale tego feralnego dnia wszyscy mieli zostać w koszarach. Siedmiu członków organizacji „Czarna Ręka” rozstawiło się w odstępach wzdłuż trasy przejazdu arcyksięcia. Każdy miał spróbować go zabić, kiedy jego samochód będzie przejeżdżał obok. Trzeci stojący na trasie zamachowiec rzucił bombę w kierunku auta z arcyksięciem. Kierowca, widząc lecący w jego stronę ładunek, instynktownie przyspieszył. Bomba eksplodowała pod kołem następnego auta, poważnie raniąc pasażerów i widzów. Od tego momentu auto z arcyksięciem jechało bardzo szybko, tak że następni spiskowcy nie zdołali już rzucić bomby. Po oficjalnym przyjęciu w ratuszu arcyksiążę postanowił odwiedzić w szpitalu rannych w niedawnej eksplozji na trasie jego przejazdu. Pojechali. Kierowca pomylił drogę. W pewnym momencie musiał zawrócić. I akurat w tym miejscu znajdował się Princip, zły i rozżalony, że zamach się nie udał. Właśnie wracał do konspiracyjnego lokalu, a tu… Niesamowity zbieg okoliczności. Princip zrobił krok do przodu, wyciągnął rewolwer i z odległości metra strzelił kilkakrotnie w stronę auta. Franciszek Ferdynand został trafiony w gardło i żyłę szyjną. Jego żona w brzuch. Kierowca zdołał ich odwieźć do rezydencji gubernatora. Tam zmarli. Ochroniarz arcyksięcia, hrabia von Harrach, który jechał na stopniu auta, tak później opowiadał: – Kiedy samochód szybko zawracał, cienka strużka krwi wypłynęła z ust Jego Wysokości na mój prawy policzek. Kiedy wyciągnąłem chusteczkę, aby wytrzeć krew z jego ust, księżna krzyknęła do niego: „Na Boga, co ci się stało!?”. Potem zsunęła się z siedzenia i upadła na podłogę samochodu, a jej głowa znalazła się pomiędzy kolanami arcyksięcia. Nie wiedziałem, że ona także została trafiona, i myślałem, że po prostu zemdlała ze strachu. Wtedy usłyszałem, jak Jego Cesarska Wysokość mówi: „Zofio, Zofio, nie umieraj. Żyj dla dzieci!”. Wtedy złapałem arcyksięcia za kołnierz jego munduru, aby głowa nie opadała mu do przodu, i zapytałem go, czy bardzo go boli. Odpowiedział mi całkiem wyraźnie: „To nic”. Jego twarz wykrzywił grymas, ale wciąż powtarzał, sześć czy siedem razy, coraz słabiej, bo stopniowo tracił przytomność: „To nic”. Potem, po krótkiej przerwie, zaczął się gwałtownie dławić krwią. Wojna Zaraz po zabójstwie Princip chciał się zastrzelić. Nie zdążył. Powalili go policjanci. Na przesłuchaniu podał nazwiska współspiskowców. Wszyscy, z wyjątkiem jednego, zostali aresztowani. Z ich zeznań wyszło na jaw, że organizatorem zamachu był szef wywiadu Serbii Dimitrijević. Rząd Austro-Węgier zażądał od władz Serbii aresztowania go i postawienia przed sądem w Wiedniu. Ale premier Serbii odmówił wydania Dimitrijevicia. Trzy dni później Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii. Był to początek I wojny światowej. Najważniejsze państwa europejskie były w tym czasie związane sojuszami obronnymi. Niemal każde z każdym. Nagle te sojusze przestały być ważne. Więcej, przemieniły się w sojusze ofensywne, przeobrażając lokalny spór w wojnę na całym kontynencie europejskim. Trudno to zrozumieć. Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji i Francji. Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Niemcom. Czarnogóra wypowiedziała wojnę Austrii. Serbia wypowiedziała wojnę Niemcom. Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę Austrii. Cała Europa znalazła się w stanie wojny. Sarajewo było przypadkowo rzuconą zapaloną zapałką, która spowodowała eksplozję. Princip, który rzucił tę zapałkę, zmarł cztery lata później na gruźlicę, w więzieniu. Dimitrijevicia, autora spisku na arcyksięcia, spotkała kara w 1917 roku. Został stracony. 60 milionów ofiar. Dlaczego? Dla kogo? Po co? Dwadzieścia lat później wybuchła kolejna wojna światowa. Te same pytania. Po następnej wojnie światowej nie będzie już nikogo, kto stawiałby takie pytania. Ryszard Sadaj
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama