Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 15:45
Reklama KD Market

Kto otruł Napoleona?

Wszyscy, z wyjątkiem Francuzów i Polaków, pragnęli jego śmierci. Podbił całą Europę. Jeśli na któreś państwo nie najechał zbrojnie, to uzależnił je od siebie. Ale – co jest przypadłością dyktatorów – zadławił się. Chciał więcej niż mógł przełknąć. Miał pod sobą całą zachodnią Europę. Zachciało mu się Rosji. Wszedł do niej w 1812 roku i w tym samym roku był zmuszony uciekać. Na rosyjskiej ziemi zostawił swoją półmilionową armię, w której było wielu Polaków... Wielka klęska Od czasu nieudanej kampanii moskiewskiej to już była tylko ucieczka Napoleona. Wszystkie państwa europejskie solidarnie – co nie zdarzało się ani wcześniej, ani później – stanęły przeciwko niemu. Wojska koalicji europejskich państw ruszyły na Francuzów w 1813 roku. W wielkiej Bitwie Narodów pod Lipskiem Napoleon przegrał. To była największa bitwa w historii wojen napoleońskich. Poległ w niej książę Józef Poniatowski, który był jedynym marszałkiem francuskim polskiej narodowości. Wojska Sprzymierzonych, wśród których największą siłę stanowili Rosjanie, wiosną 1814 roku zajęły Paryż. Napoleon abdykował, zrzekając się władzy na rzecz syna. Ale Sprzymierzeni zażądali jego bezwarunkowej kapitulacji, czyli tron dla syna nie wchodził w rachubę. Napoleon nie miał wyjścia. Po podpisaniu bezwarunkowej kapitulacji został zesłany, jako więzień Sprzymierzonych, na wyspę Elbę na Morzu Śródziemnym – 20 kilometrów od wybrzeży Włoch. Po niespełna roku Napoleon uciekł z Elby i powrócił do Francji. Francuzi, upokorzeni przegraną wojną, witali go jak Mesjasza, który przywróci Francji wielkość. Napoleon rządził sto dni. Ostatnimi z tych dni była jego klęska pod Waterloo w 1815 roku, na terenie Belgii. W obawie przed rozstrzelaniem przez swoich rodaków oddał się w ręce Brytyjczyków. I rzeczywiście ocalił życie. Anglicy, którzy rządzili połową świata nie dlatego, że byli mili, jakoś tym razem okazali się mili wobec cesarza Napoleona Bonapartego. Jako „więźnia stanu” deportowali go na należącą do nich Wyspę Świętej Heleny na południowym Oceanie Atlantyckim – 2000 kilometrów na zachód od wybrzeża Afryki. Z Europy płynęło się tam dziesięć tygodni. Klęska armii Napoleona przesądzona została na polu bitewnym, ale trudno nie wspomnieć, iż przyczynili się do niej sami Francuzi – i to z najbliższego otoczenia Napoleona, którzy dzięki niemu dostąpili zaszczytów i bogactwa. Najlepszym tego przykładem jest były napoleoński minister dyplomacji, książę Charles Talleyrand, który za plecami Napoleona nawiązał tajną współpracę z carem Rosji Aleksandrem I. Na Wyspie Świętej Heleny Wyspa Świętej Heleny to 120 kilometrów kwadratowych niezbyt gościnnej, jeśli chodzi o klimat, ziemi. Nad tym, żeby Napoleon nie uciekł z Wyspy – jak wcześniej uciekł z Elby – czuwało dwa tysiące brytyjskich żołnierzy i kilka okrętów. Gubernatorem Wyspy Świętej Heleny był tępy biurokrata, sir Hudson Lowe, który jak mógł, utrudniał życie Napoleonowi. Napoleonowi na wygnaniu dobrowolnie towarzyszyli: markiz Las Cases, baron Gourgand, doktor Barry O’Meara, doktor Francesco Antommarchi, adiutant Napoleona wielki marszałek Bertrand, hrabia de Montholon, osobisty służący Napoleona Louis Marchand. W sumie z Napoleonem lub blisko niego mieszkało dwudziestu Francuzów i Anglików. Ci wymienieni z nazwiska mieli stały dostęp do Napoleona i nieustannie go obserwowali. Wszyscy prowadzili dzienniki, w których opisywali życie Napoleona na wyspie, głównie z myślą o późniejszej ich publikacji i zarobieniu na tym pieniędzy. Jeden z nich był mordercą – otruł Napoleona. Spisek mający na celu zabicie Napoleona powstał na najwyższym szczeblu. Jego autorami byli król Francji Ludwik XVIII i hrabia d’Artois, późniejszy król Karol X. Anglicy prawdopodobnie nie sprzeciwiali się ich planom. Napoleon Bonaparte, choć uwięziony na odległej wyspie, wciąż budził strach. Bali się, że znowu może powrócić do Europy. Ale dlaczego – można zapytać – Sprzymierzeni nie postawili Napoleona przed plutonem egzekucyjnym i go nie rozstrzelali? Jest odpowiedź: natychmiastowe zabicie Napoleona mogło wywołać wybuch rewolucji we Francji – a wszyscy jeszcze pamiętali rok 1789 – ponieważ francuska armia i wielu zwykłych Francuzów wciąż było lojalnych wobec Napoleona. Więc truto go powoli, aby wywołać wrażenie, że jego zdrowie pogarsza się w sposób naturalny, na skutek postępującej choroby. Historycy, po latach badań, wytypowali dwie osoby, które mogły truć Napoleona. Byli to: służący Marchand i hrabia de Montholon. Tylko oni mieli codzienny bliski kontakt z Napoleonem, regularnie jadali z nim posiłki i mogli wchodzić do jego pokoju. Wszyscy jedli to samo. Ale Napoleon miał swój zapas wina, sprowadzanego specjalnie dla niego z Kapsztadu. I pił je wyłącznie on. Tylko że hrabia de Montholon miał klucze do piwnicy z winami. To jest istotne, ponieważ trucizna bez wątpienia podawana był w winie. Służący i hrabia Osobisty służący Napoleona, Marchand – wywodzący się z klasy średniej – też prowadził dziennik z pobytu na Wyspie Świętej Heleny. Chciał, aby jego rodzina wiedziała, co tam robił. Ale zakazał publikacji swych wspomnień. Mimo to w 1955 roku jego dziennik został opublikowany. Marchand był inteligentny, spostrzegawczy i lojalny wobec Napoleona ponad wszelką wątpliwość. Napoleon traktował go jak syna i zostawił mu w testamencie 400 tys. franków. Marchand dzień po dniu opisywał wydarzenia na wyspie – było to coś w rodzaju notatek lekarza opisującego stopniowe pogarszanie się zdrowia pacjenta. Marchand po śmierci Napoleona zgolił pukiel włosów z jego głowy i zabrał do domu, do Francji. Pukiel umieścił w kopercie z napisem „włosy cesarza”. Potomkowie Marchanda latami przechowywali je w oryginalnej kopercie, nieświadomi, że trzymają dowód otrucia Napoleona. Hrabia de Montholon nie miał powodu, aby jechać na Wyspę Świętej Heleny i służyć tam Napoleonowi. Nienawidził go, a Napoleon, nie wiadomo dlaczego, uważał go za „najwierniejszego z wiernych”. Wcześniej jednak zdymisjonował go ze stanowiska francuskiego posła do Wurzburga, kiedy ten, wbrew życzeniom cesarza, poślubił dwukrotnie rozwiedzioną Albine Rogers. De Montholon nigdy o tym nie zapomniał. W chwili, gdy udawał się na wygnanie na Wyspę Świętej Heleny, Napoleon miał 46 lat. Cieszył się dobrym zdrowiem i mógł żyć jeszcze 30 lat. Montholon, pozostając na wyspie z Napoleonem, tylko by marnował swoją karierę. A był zachłanny na zaszczyty. Więc musiał z góry wiedzieć, że jego pobyt tam będzie krótkoterminowy. Trucicielem był Montholon. Ostatnie dni To było perfidne otrucie. Dopuścić się go mógł tylko ktoś bardzo inteligentny, a Montholon do takich należał. Napoleon nie zmarł na skutek bezpośredniego otrucia arszenikiem. Był truty w dwóch fazach, zgodnie z metodą powszechnie wówczas stosowaną przez zawodowych trucicieli. Klasyczna metoda, w której chodziło o zamaskowanie morderstwa, polegała na przeprowadzeniu najpierw tzw. „fazy kosmetycznej”, podczas której stan zdrowia ofiary coraz bardziej się pogarszał. Dopiero potem następowała „faza śmiertelna”, która szybko prowadziła do zgonu. „Faza kosmetyczna” otrucia Napoleona rozpoczęła się w połowie 1816 roku i polegała na systematycznym zatruwaniu go arszenikiem. „Śmiertelna faza” zaczęła się w marcu 1821 roku. Montholon podawał Napoleonowi dużo kalomelu i orszady. Kalomel zawiera chlorek rtęci, orszada kwas cyjanowodorowy, czyli kwas pruski. Żaden ludzki organizm nie mógłby przezwyciężyć takiego związku trucizn. Napoleon zmarł 5 maja. W tym, że Napoleon został zamordowany, nie ma nic niezwykłego. Zabójstwa polityczne były i są na porządku dziennym – choć większości ludzi to się nie podoba. Dziwne natomiast jest to, że zabójstwo Napoleona tak długo pozostawało tajemnicą. I to, że bezpośredniemu zabójcy ten występek uszedł na sucho. Zważywszy na sławę ofiary jest to zastanawiające. W latach 60. ubiegłego wieku pukle włosów Napoleona zbadano w laboratorium FBI. Jego włosy zawierały od 7 do 40 razy więcej arszeniku niż wynosi norma. Włosy zostały przebadane na różnych odcinkach. Wyniki pokazały znaczne różnice w poziomie arszeniku – bardzo duże i bardzo małe ilości. To oznaczało, że w niektóre dni Napoleon otrzymywał duże dawki arszeniku, w niektóre w ogóle. To nie mógł być przypadek. Ryszard Sadaj

11-20-Anne_Hathaway_fot_Stephen_Chernin_EPA_Shutterstock

11-20-Anne_Hathaway_fot_Stephen_Chernin_EPA_Shutterstock

11-20-Candle_Lake_fot_Wikipedia

11-20-Candle_Lake_fot_Wikipedia

11-20-Hazard-fot-Depositphotos

11-20-Hazard-fot-Depositphotos

11-20-Koty-fot-Pixabay

11-20-Koty-fot-Pixabay

11-20-Statue_of_Lenin_Seattle_fot_Wikipedia

11-20-Statue_of_Lenin_Seattle_fot_Wikipedia

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama