Ten pomysł zrodził się całkiem przypadkowo. Miałam kawałek szynki, z którym musiałam coś zrobić i to szybko. Postanowiłam więc, że ją upiekę. Jednak jakoś nie pasowało mi, że tak po prostu wrzucę ją do piekarnika i cześć. Wtedy sobie przypomniałam, że jadłam kiedyś bardzo dobre mięso pieczone w majeranku, a że tego zioła nigdy nie brakuje w mojej kuchni, więc… do roboty.
Od razu wiedziałam, że szynka będzie się wolno piekła i że będzie w rękawie. Obie techniki sprawiają, że mięso jest o wiele bardziej soczyste i zachowuje maksimum smaku. W ten sposób można piec nawet tak chude mięsa, jak pierś indyka lub kurczaka.
Taką szynkę można podać na obiad, ale ja od razu piekłam z myślą o kanapkach i podawaniu na zimno. Jest to naprawdę znakomita alternatywa dla wędlin kupowanych w sklepie. I wcale nie trzeba jakoś żmudnie jej marynować, używać mnóstwa soli i innych konserwantów, bo zioła robią całą robotę. Oczywiście wymaga trochę czasu, ale dla tego smaku warto uzbroić się w cierpliwość.
1 lb szynki wieprzowej
2 łyżki majeranku suszonego
3-4 ząbki czosnku
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka pieprzu
Czas marynowania: 12-24 h
Czas pieczenia: ok. 2 h
Porcje: 4-6 osób
Szynkę umyj i dobrze osusz.
Czosnek obierz i posiekaj drobno, a następnie rozetrzyj z solą. Przełóż do miseczki, dodaj majeranek i pieprz. Wymieszaj wszystko dokładnie, a następnie przełóż na deskę i rozłóż na jak największą powierzchnię.
Mięso ułóż na desce z ziołami i roluj tak, żeby przyprawy ładnie przykleiły się do szynki. Wetrzyj dokładnie i włóż do szklanej lub ceramicznej miski, przykryj folią spożywczą i włóż do lodówki na minimalnie 12 godzin, a najlepiej na 24.
Mięso włóż do foliowego rękawa do pieczenia i włóż do zimnego piekarnika. Włącz go na 248ºF i piecz szynkę przez 1,5-2 h.
Następnie mięso zostaw w piekarniku do ostygnięcia i przełóż do lodówki.
Jeśli masz zamiar podawać mięso na ciepło do obiadu, to szynkę zostaw na 10 min w wyłączonym piekarniku, a następnie wyjmij, rozetnij rękaw i dopiero krój mięso na grubsze plastry.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
fot.arch. Kasi Marks
Reklama