Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 03:18
Reklama KD Market

Pisarz, który chciał być bajecznie bogaty

Dziecko szczęścia, jeśli chodzi o literaturę. Dziecko nieszczęścia, kiedy mowa o robieniu interesów. Jego głównym celem w życiu było zostać bogaczem. Pisanie książek traktował jako jeden ze środków do zdobycia pieniędzy. Mark Twain bardziej chciał być bogaty niż zostać znanym pisarzem. A o tym, że zostanie krezusem, był całkowicie przekonany. Różnie mu to wychodziło. Czasami na górze, częściej na dole... Mark Twain już za życia był skarbem narodowym Ameryki – i ojcem amerykańskiej literatury. Napisał tak znane powieści jak Przygody Tomka Sawyera, Przygody Hucka, Książę i żebrak. Jako pierwszy wprowadził do amerykańskiej prozy język potoczny, zrozumiały dla przeciętnego czytelnika. Używał także lokalnych żargonów, co się bardzo spodobało. Stał się popularnym i dobrze zarabiającym pisarzem. Ale co zarobił na książkach, tracił na nieudanych inwestycjach. Biografowie Twaina obliczyli, że na nietrafionych interesach stracił pół miliona dolarów (obecnie 14 milionów). To była ogromna kwota, jeśli wziąć pod uwagę, że w jego czasach roczny dochód przeciętnej amerykańskiej rodziny wynosił 1200 dolarów. Książki przynosiły mu dobre pieniądze, a mimo to Twain wciąż borykał się z kłopotami finansowymi. Urodził się w 1835 roku, w czasach, kiedy parostatki były szczytem myśli technicznej. Twain przez kilka lat pracował jako pilot parowca na rzece Missisipi. Interesował się nowinkami technicznymi, wynalazkami. Sam nawet opatentował „ulepszone, elastyczne i regulowane paski do bielizny” oraz „samoprzylepny album do wycinków prasowych”. Był pionierem wśród pisarzy, jeśli chodzi o używanie maszyny do pisania. Przygody Tomka Sawyera były pierwszym na świecie skryptem literackim napisanym na maszynie. U szczytu sławy pisarskiej utworzył własne wydawnictwo i zainwestował 200 tysięcy dolarów (obecnie ponad 6 milionów dolarów) w automatyczną maszynę drukarską. Trzy lata później wydawnictwo zbankrutowało i Twain pozostał z długami. Ale jego największą porażką biznesową, z czego zdał sobie sprawę po latach, było odrzucenie propozycji Grahama Bella, żeby zainwestował pieniądze w nowy wynalazek – zwany telefonem. Twain po prostu nie miał nosa do interesów. Jak stracić na srebrze W wieku 23 lat zdał egzamin na pilota statku pasażerskiego pływającego po rzece Missisipi. To było dochodowe zajęcie w tamtym czasie. Pilot statku przez miesiąc zarabiał tyle, ile niewykwalifikowany robotnik przez rok. A Twain nawet szkoły podstawowej nie skończył, tak mu się spieszyło do zarabiania pieniędzy. Pracę na statku porzucił dla srebra. W stanie Nevada wybuchła gorączka srebra. Twain wraz z kolegą – niejakim Cale’em Higbym – przyłączył się do poszukiwaczy srebra. Po latach tak skomentował tę młodzieńczą przygodę: „Musiałbym nie być człowiekiem, by nie oszaleć tak jak reszta”. Poszczęściło się im. Trafili na bogatą żyłę srebra, która nie należała do nikogo. Wystarczyło zgłosić w urzędzie, że w tym miejscu będą wydobywali srebro. Był tylko jeden warunek: musieli rozpocząć wydobywanie nie później niż w ciągu dziesięciu dni. Twain nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Miał 27 lat i jego marzenie, aby zostać bogatym, właśnie zaczęło się spełniać. – Pójdźmy gdzieś – powiedział do kolegi – gdzie możemy swobodnie krzyczeć z radości. Szybko – Twain i Higby – zarejestrowali w urzędzie swoje prawa do złoża i zaczęli się zastanawiać, na co wydadzą miliony. Twain chciał kupić dom w San Francisco, później pojechać do Europy i Egiptu. Nie był egoistą. Do przyjaciół napisał list, żeby znaleźli duży dom dla jego matki – naturalnie on kupi. Nie zaczęli jeszcze wydobywać srebra, gdy Twain otrzymał wiadomość o poważnej chorobie swojego dobrego znajomego. Musiał do niego pojechać, konno. Zostawił w domu pisemną informację dla Higby’ego, że nie będzie go przez kilka dni. Higby nie zauważył notatki, bo sam też się spieszył. Tylko napisał, że wyjeżdża na kilka dni szukać nowego złoża srebra. Kilka dni, dla obydwu, zamieniło się w ponad dziesięć. Nie zaczęli wydobywać srebra w określonym przez urząd czasie. Działka przepadła. Niecały rok później została sprzedana za 3 miliony dolarów. Jak stracić na akcjach Niepowodzenie ze srebrem sprawiło, że Mark Twain zaczął regularnie pisać do gazet jako reporter. Miał łatwość pisania. Jego teksty podobały się i dostał stałą pracę w gazecie. Jednak znowu pociągnęło go robienie interesów. W pewnym momencie zorientował się, że cokolwiek dobrego napisze o kopalniach w Wirginii, wpływa to na podwyższenie cen akcji spółek wydobywczych. Spekulanci też szybko się w tym zorientowali i zaczęli dawać Twainowi akcje swoich firm. Mieli nadzieję, że Twain będzie zainteresowany tym, by swoimi artykułami podbijać ceny akcji. Przez jakiś czas tak się właśnie działo. Nawet kiedy złoża w kopalni były wyczerpane, pomysłowy Twain znajdował sposób, by pozytywnie o niej napisać. Na przykład chwalił: „To jeden z najbardziej wzbudzających namiętność tuneli w kraju”. A ponieważ inni reporterzy postępowali podobnie, na giełdzie panowała hossa, która wywindowała ceny akcji spółek wydobywczych. Twain wzbogacił się i zrezygnował z pracy w gazecie. Pojechał do swojego wymarzonego San Francisco i wydawał pieniądze na drogie hotele i ubrania. Długo to nie trwało. Ceny akcji spadły z dnia na dzień dziesięciokrotnie i Twain obudził się z kilkunastoma dolarami w kieszeni. Musiał się wyprowadzić z hotelu i ponownie zatrudnić do pracy w gazecie. Jak zyskać na ożenku W młodości Mark Twain oświadczył, że nie ożeni się, dopóki nie zostanie krezusem. Jednak nie dotrzymał swego postanowienia. Spojrzawszy na miniaturowy portret kobiety, której wcześniej nigdy nie widział – a była to siostra jego znajomego – zakochał się w niej. Zwierzał się przyjacielowi: „Będę ją męczył i męczył, aż powie – tak”. Wybranka Twaina – przypadkowo lub nieprzypadkowo – okazała się córką zamożnego biznesmana Jervisa Langdona, właściciela m.in. linii kolejowej. Według ówczesnych standardów Twain nie był odpowiednią partią dla wykształconej dziedziczki fortuny – Olivii Langdon. Brakowało mu i pieniędzy, i wykształcenia. Te braki nadrabiał jednak inteligencją i ujmującym wyglądem, tak że Olivia przyjęła jego oświadczyny. Problem był z ojcem Olivii. Ten poprosił o podanie nazwisk kilku mężczyzn, którzy mogliby poręczyć za jego nieskazitelność. Twainowi wydawało się, że znalazł sześciu takich. Tylko że oni napisali o nim same negatywne opinie, jak: „urodzony po to, by wisieć” czy „będzie pasował do grobu pijaka”. Langdon przeczytał Twainowi te opinie, po czym zapadła niezręczna cisza. Wreszcie Langdon zapytał: – Co to za ludzie? Czy nie ma pan żadnego przyjaciela na świecie?Jak widać, nie – stwierdził posępnie Twain. Langdon odpowiedział: – Ja będę twoim przyjacielem. Bierz dziewczynę. Znam się na ludziach lepiej niż oni. Małżeństwo z Olivią radykalnie poprawiło sytuację finansową Twaina. Po śmierci teścia Twainowie otrzymali duży spadek i wybudowali dom w Hardfort – 25 pokoi, 13 kominków, 7 łazienek. W tym domu Twain napisał najlepsze swoje książki. Wreszcie mógł żyć tak, jak sobie w młodości wymarzył. Ale zamiast poprzestać na pisaniu książek, które bardzo dobrze się sprzedawały – nie tylko w Ameryce – Twain znowu wziął się za robienie interesów. Założył kolejne wydawnictwo. Z początku sukces. Duże zyski ze sprzedaży Przygód Hucka. I zarobione 4 miliony (licząc dzisiaj) ze sprzedaży autobiografii byłego prezydenta USA Ulissesa S. Granta. Później było już tylko w dół. Liczył na wielkie zyski ze sprzedaży autobiografii papieża Leona XIII, ale czytelnicy kupili raptem 200 egzemplarzy tej książki. „Twain traci wszystko” Przed całkowitą klęską finansową uratował Twaina miłośnik jego książek – Henry Huttleston Rogers – jeden z najbogatszych wówczas Amerykanów. Pierwszą radą milionera było to, aby pisarz złożył wniosek o ogłoszenie bankructwa, co ten uczynił. Twain przekazał też pozostały mu majątek, w tym prawa do książek, żonie Olivii, aby wierzyciele nie mogli ich tknąć. To była sensacja w Ameryce. Nagłówki gazet krzyczały: „Mark Twain traci wszystko”! Jednak Twain nie zamierzał zawieść ludzi, którym był winny pieniądze. By zdobyć środki na spłatę długów, wyruszył na kilkuletnie tournée po USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Australii, południowej Afryce, Nowej Zelandii, Indiach. Wszędzie tam jego powieści były bardzo popularne. Na płatnych spotkaniach zabawiał widzów uciesznymi historyjkami. I odkuł się. Spłacił długi. Ale nie wyleczył się ze złego inwestowania. Na rok przed śmiercią – zmarł w 1910 roku – kupił dużo udziałów firmy niemieckiego producenta odżywki Plasmon, z której sam korzystał. Po kilku miesiącach firma zbankrutowała, a Twain nigdy nie odzyskał pieniędzy. Niezrażony tym zainwestował w firmę kolejową, o której mało kto słyszał. I tym razem stracił pieniądze. Gdyby w ostatnich latach życia Twaina jego finansami nie zarządzał Rogers, sławny pisarz mógłby nie mieć pieniędzy nawet na wykupienie miejsca na cmentarzu. Milioner zainwestował jego pieniądze w akcje sprawdzonych firm. Do tego, oprócz sprzedaży książek, dochodziły zyski z różnego rodzaju produktów sygnowanych przez Twaina. Były to: cygara, tytoń, gry planszowe, kalendarze itp. Twain był jednym z pierwszych, dzisiaj nazwalibyśmy – celebrytów, którzy ze swojego nazwiska zrobili znak firmowy. Gdy umarł, jego majątek oszacowano na (obecnie) 11 milionów dolarów. Twaina na pewno to nie satysfakcjonowało. Wolałby dziesięć razy więcej. Marcin Nowak
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama