Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 15:58
Reklama KD Market

Do więzienia za żarty

Z Polski napłynęła ostatnio informacja, iż jakiś jegomość w starszym wieku pojawił się na demonstracji z plakatem, który zawierał niezbyt pochlebną myśl o prezydencie Andrzeju Dudzie. Facet został zatrzymany przez czujne służby i zapewne stanie przed sądem pod zarzutem „obrazy majestatu głowy państwa”. Nie jest to pierwszy tego rodzaju przypadek w RP, choć niemal zawsze jest tak, że wymierzana kara jest łagodna lub w ogóle jej nie ma. Nie zmienia to faktu, że Polska jest dziś jednym z nielicznych krajów świata, w którym z prezydenta nie można się publicznie naśmiewać, a za złamanie tych przepisów można dostać trzy lata odsiadki. Niestety RP należy tym samym do dość wąskiego grona państw, które są podobnie wyczulone na obrażanie głowy państwa. Dwa lata więzienia można za tego rodzaju wykroczenie dostać w Azerbejdżanie, Libańczykom grozi grzywna w wysokości ponad 60 tysięcy dolarów, a w Kamerunie trzeba zapłacić 42 tysiące dolarów. Za obrazę emira w Bahrajnie można stracić wolność na siedem lat, podczas gdy obywatel Kuwejtu może za identyczne przestępstwo zostać skazany na dożywotnią banicję. Jeśli chodzi o wyroki więzienia, to najgorzej jest w Tajlandii, gdzie za obrazę króla, który jest absolutnie nietykalny, grozi 15 lat za kratkami. W Turcji – 4 lata, w Wenezueli – 40 miesięcy, w Indonezji – 5 lat. W Iranie kara śmierci grozi ludziom obrażającym Mahometa, natomiast za obelgi pod adresem rządu można zostać publicznie wychłostanym. Kary za wyśmiewanie władzy nie dotyczą wyłącznie krajów autorytarnych. Przeciętny Holender może zostać zapudłowany na 5 lat za obrażanie monarchy. W 2012 roku przekonały się o tym dwie osoby, które nazwały ówczesną holenderską królową „dziwką”, za co zostały aresztowane, choć do ich procesu nigdy nie doszło. Piszę o tym dlatego, iż przepisy tego rodzaju zawsze wydawały mi się dość dziwne, a dla ludzi w USA są kompletnie niezrozumiałe. W Polsce ściga się z urzędu zarówno za obrazę prezydenta, jak i głowy obcego państwa, na co są osobne paragrafy. Krytycy tych przepisów wskazują od dawna, że ograniczają one prawo obywateli do swobodnej krytyki funkcjonariuszy publicznych i w najlepszym przypadku taka obraza powinna być ścigana z oskarżenia prywatnego. Jednak na razie prawo polskie przewiduje konkretne kary za wyśmiewanie lub obrażanie głowy państwa. W czasie niedawnej wizyty prezydenta Dudy w Pucku grupa demonstrantów wygwizdała przemawiającego wodza i pokazywała na transparentach hasła typu „Duda, jesteś wstydem narodu”, „Hańba”, „Przestańcie kraść”, itd. Protestujący krzyczeli też w stronę prezydenta „Marionetka!” oraz „Będziesz siedział!”. No ale to nie prezydent pójdzie na razie siedzieć, gdyż prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, w wyniku którego przed sądem mogą stanąć niektórzy z demonstrantów. W USA prezydent zawsze jest obiektem drwin, prześmiewczych artykułów, a często po prostu obelg, za co nikomu nic nie grozi. Chyba że dochodzi do stosowania pogróżek lub rozpowszechniania treści z takich czy innych powodów niebezpiecznych. Prezydent George W. Bush nazywany był niemal codziennie idiotą, przygłupem oraz analfabetą, co jednak nie spowodowało jakichkolwiek procedur prawnych ani też nie przeszkodziło „W” w rządzeniu przez osiem lat. Gdyby przenieść polskie prawo na warunki amerykańskie, to w więzieniu gniłaby dziś duża czereda ludzi prowadzących wieczorne programy satyryczne. Są one niemal zawsze poświęcone drwinom z rządu, a szczególnie z osoby prezydenta. Klasycznym przykładem może być program Saturday Night Live, który z satyry antyrządowej zrobił swoistą klasykę. Za rządów Baracka Obamy dla ludzi obrażających prezydenta trzeba by było wybudować dodatkowe więzienia. Dla przypomnienia, w latach tych muzyk Ted Nugent wyraził publicznie nadzieję, iż Barack wkrótce umrze, a komentatorka Ann Coulter nazwała go „opóźnionym w rozwoju”. Prezydent nazywany też był Hitlerem, głupolem, Obozo, Ovomitem, komunistą, przestępcą, skrytym muzułmaninem oraz małpą. Nie inaczej jest dziś. Z Donalda Trumpa naśmiewają się niewybrednie co wieczór główne kanały informacyjne telewizji kablowej, nie przebierając w wyzwiskach, obelgach i frywolnych żartach. Drwiny z władzy są dobrze ugruntowaną, amerykańską tradycją, a satyra polityczna towarzyszy kolejnym administracjom od początku istnienia państwa. Tyle że dziś może być błyskawicznie rozpowszechniana i dociera do wszystkich. W tym kontekście trudno jest z tej strony Atlantyku zrozumieć, dlaczego 65-letni facet w Łowiczu został zatrzymany za niesienie transparentu rzekomo obrażającego prezydenta. „Przestępca” przyznał się do winy i wyraził skruchę, ale odmówił składania wyjaśnień. Zapewne dostanie mandat, bo chyba do więzienia go nie wtrącą. Powstaje jednak proste pytanie – dlaczego wymiar sprawiedliwości w ogóle zajmuje się tego rodzaju głupotami? W końcu politycy są między innymi po to, by było się z kogo śmiać, a kraje, w których z władz nie można sobie bezkarnie „drzeć łacha”, nie są w pewnym sensie dojrzałymi demokracjami. W przypadku Donalda Trumpa sytuacja jest o tyle inna, że on sam niemal codziennie z kogoś drwi lub kogoś obraża, co poprzednio nie miało w USA miejsca. W związku z tym niemal wszyscy telewizyjni komicy są zdania, iż zniesione zostały w znacznym stopniu wszelkie bariery i że absolutnie wszystko jest dozwolone. Gdyby zastosować w Ameryce paragraf 135 polskiego Kodeksu karnego, za kratkami znalazłyby się natychmiast tysiące ludzi, na czele ze Stephenem Colbertem, Jimmym Kimmelem oraz Trevorem Noah. Ale by była wtedy nuda! Andrzej Heyduk

10 20 atak_szaranczy_fot_Dai_Kurokawa_EPA_Shutterstock

10 20 atak_szaranczy_fot_Dai_Kurokawa_EPA_Shutterstock

10 20 poligamia_rys_Depositphotos

10 20 poligamia_rys_Depositphotos

10-20-Cessna-samolotozerca_fot_Wikipedia

10-20-Cessna-samolotozerca_fot_Wikipedia

10-20-Dusza-fot-Depositphotos

10-20-Dusza-fot-Depositphotos

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama