Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 21 listopada 2024 17:15
Reklama KD Market

Imigracyjny test zamożności czyli Public charge rule. Illinois przegrało ostatnie

To była ostatnia przeszkoda na drodze do wprowadzenia przepisów pozwalających na łatwiejsze dyskwalifikowanie podań uboższych imigrantów o zielone karty. Ostatni bastion – stan Illinois – musiał jednak ustąpić po najnowszej decyzji Sądu Najwyższego. To tu najdłużej utrzymano blokadę wprowadzenia w życie przepisów dotyczących tzw. public charge. Zaczęły one obowiązywać w poniedziałek 24 lutego, choć nadal toczyć się będzie sądowa batalia o ich legalność. Sąd Najwyższy stosunkiem głosów 5-4 uznał znów, że nie można wstrzymywać momentu wprowadzania przez administrację nowych standardów, nawet jeśli są one zaskarżane przez ich przeciwników. Takie przynajmniej uzasadnienie Sąd Najwyższy podał miesiąc temu, gdy wydawał orzeczenie w sprawach dotyczących 49 stanów. W przypadku Illinois, stanu z szóstą co do wielkości populacją imigrantów w USA, decyzję podejmowano w trybie przyspieszonym, więc nie opublikowano opinii większości. Liberalna sędzia Sonia Sotomayor napisała natomiast opinię nie pozostawiającą suchej nitki na konserwatywnych kolegach. Sądowy sukces Trumpa Bez wątpienia jednak administracja Donalda Trumpa może mówić o kolejnym sukcesie polityki ograniczania legalnej imigracji i przyznawania zielonych kart tylko ludziom zamożnym. Po ogłoszeniu decyzji dotyczącej Illinois U.S. Citizenship and Immigration Services (USCIS) nie kryło zadowolenia, uznając orzeczenie za “legalne zwycięstwo”, dzięki któremu nic nie stawało już na przeszkodzie we wprowadzeniu w życie nowych regulacji. Od poniedziałku osoby ubiegające się o zielone karty są poddawane egzaminowi, który określono jako “test zamożności” (wealth test). Urzędnicy imigracyjni mają rozszerzone prerogatywy, aby wydać decyzję odmowną orzekając tzw. Inadmissibility on Public Charge Grounds. Kandydat na imigranta, aplikujący o zieloną kartę w jednej z amerykańskich placówek konsularnych lub poprzez zmianę statusu (adjustment of status) na terytorium USA musi się teraz poddać 20-punktowemu testowi samowystarczalności. Świadczenia publiczne na cenzurowanym Do negatywnych czynników, mogących przesądzić o wydaniu decyzji odmownej zaliczono korzystanie z wielu form opieki społecznej. Na czarnej liście znalazły się takie świadczenia jak: Supplemental Security Income (SSI), Temporary Assistance for Needy Families (TANF), Medicaid z wyjątkiem świadczeń udzielonych w związku bezpośrednim ratowaniem życia, Supplemental Nutrition Assistance Program (SNAP, czyli food stamps), Sekcja 8 (Section 8) Housing Choice Voucher Program and Rental Assistance Program, Public Housing czyli mieszkaniowa pomoc publiczna oraz rządowe świadczenia związane ze zinstytucjonalizowaną opieką długoterminową lub z utrzymaniem dochodów. Z tych świadczeń nie powinno się korzystać w ciągu 36 miesięcy poprzedzających złożenie wniosku przez okres dłuższy niż 12 miesięcy. Pobieranie dwóch świadczeń w tym samym miesiącu ma być liczone jako dwa miesiące. Szara strefa urzędnika To nie jedyne czynniki związane ze statusem majątkowym kandydata na imigranta. Aby ustalić, czy nie stanie się on obciążeniem publicznym w przyszłości (słynny już termin public charge), urzędnicy powinni zbadać poziom jego dochodów, premiując osiagnięcie lub przekroczenie poziomu 250 proc. federalnego progu ubóstwa. Inne czynniki to: stan zdrowia, dostęp do opieki zdrowotnej (możliwość otrzymania lub wykupienia ubezpieczenia), wiek (niższy niż 18 lat lub przekraczający 61 lat stanowią czynnik negatywny), wielkość rodziny, wykształcenie i kwalifikacje zawodowe, czy stan oszczędności. Urzędnik oceniać będzie także stopień znajomości języka angielskiego wnioskodawcy. Nowa polityka administracji od początku budziła wiele emocji i protestów.Jej krytycy zwracali uwagę, że w praktyce może ona radykalnie utrudnićlegalną imigrację z biednych krajów, w których nie mówi się po angielsku. Trudno powiedzieć na razie dokładnie, jak będzie wyglądać pełne wprowadzanie w życie nowej polityki, bo okresy korzystania ze świadczeń zaczyna się liczyć od 24 lutego, więc na pełną implementację przepisów trzeba będzie poczekać. Jedno jest pewne: o ile do tej pory na bazie public charge udzielanio decyzji odmownych w mniej niż 1 proc. wniosków o zielone karty, to teraz odsetek odmów z pewnością będzie dużo wyższy. Migration Policy Institute (MPI) szacuje, że wśród osób, które stosunkowo niedawno otrzymały zieloną kartę, u 69 proc. występuje jeden z negatywnych czynników (brak wystarczajacych dochodów, brak pracy, wykształcenia, znajomości angielskiego etc.), u 43 proc. co najmniej dwa, a u 18 proc. – trzy lub więcej. “Większość ubiegających się o zielone karty znalazło się w szarej strefie pozytywnych i negatywnych czynników, co pokazuje, z jak bardzo uznaniowym procesem mamy do czynienia” – czytamy w raporcie MPI. Newsom: to terroryzowanie imigrantów Demokratyczny gubernator Kalifornii Gavin Newsom mówi o katastrofalnych skutkach nowej polityki administracji dla mieszkańców jego stanu. “Z powodu przepisów o obciążeniu publicznym rodziny już cierpią głód, a ludzie unikają nawet potrzebnego leczenia. Kalifornia będzie walczyć z tymi próbami sterroryzowania rodzin imigrantów” – stwierdził w styczniowym oświadczeniu. Nie bez powodu gubernator mówił o pogorszeniu standardu życia imigrantów. Przepisy o public charge miały wejść w życie jeszcze w ubiegłym roku i jeszcze zanim weszły w życie, wpłynęły na zachowania społeczne. Już sama zapowiedź zaostrzenia kryteriów (ogłoszona 14 sierpnia ub.r.) sprawiła, że w co siódmej rodzinie imigrantów przynajmniej jedna osoba zrezygnowała z ubiegania się o jakąś formę opieki publicznej, obawiając się negatywnych konsekwencji przy zmianie statusu imigracyjnego. Z raportu Urban Institute wynika także, że w rodzinach o niskich dochodach odsetek ten był jeszcze wyższy i wyniósł 20,7 proc. Ze świadczeń publicznych rezygnowali nawet długoletni posiadacze zielonych kart, mający do nich pełne prawa. Jeszcze (nie)jeden raz w sądzie To jednak jeszcze nie koniec prawnego sporu o public charge rule. Już w nadchodzącym tygodniu zaczynają się przesłuchania dotyczące merytorycznych podstaw nowej polityki Trumpa w Sądzie Apelacyjnym 7. Dystryktu. Jeśli ten uzna argumenty prawników broniących interesów imigrantów, znów dojdzie do blokady nowych regulacji. W ostateczny happy end trudno jednak uwierzyć, bo w takim przypadku administracja znów odwoła się do Sądu Najwyższego. A tam większość mają konserwatywni sędziowie, nominowani przez republikańskich prezydentów. Jolanta Telega [email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama