Kiedy wejdziemy na dziedziniec zamku wawelskiego, zawsze możemy tu zobaczyć co najmniej kilka osób stojących przy ścianie. Stoją nieruchomo, skupieni, często z zamkniętymi oczami, wręcz przywierają do ściany. Oni przyszli naładować się energią wawelskiego czakramu. W tym miejscu, w XI wieku, znajdował się kościół świętego Gedeona. To wzgórze nad Wisłą już z dawien dawna przyciągało ludzi uduchowionych. Wszak kościoły, klasztory, miejsca kultu – już od czasów pogańskich – nie były lokalizowane w miejscach przypadkowych...
Miejsca mocy
Czakramy Ziemi to miejsca niezwykłej mocy. Od najmocniejszych czakramów emanuje subtelna energia i niesamowity, choć niewidoczny, ale wyczuwalny klimat. Chorzy szybciej wracają tu do zdrowia, przygnębieni odnajdują radość życia, a zmęczeni odzyskują utraconą witalność. Najlepszą metodą na pozyskanie mocy tych miejsc jest bezpośredni kontakt z nimi. Dotykanie, stąpanie boso po ziemi albo też oddanie się modlitwie czy kontemplacji.
Na całym świecie od tysiącleci znane są miejsca pulsujące tą dziwną energią. Kilka z nich – niektórzy uważają, że kilkanaście – znajduje się w Polsce. Te miejsca, czakramy, mają różną moc, którą się mierzy liczbą przecinających się linii geomantycznych, czyli wiązek promieniowania Ziemi.
Najsilniejszy czakram znajduje się w Gizie, gdzie stoją piramidy faraonów – przecina go 10 linii geomantycznych. Wawelski czakram ma 7 linii i dlatego należy do grupy najmocniejszych w świecie.
Indyjska legenda mówi, że przed pojawieniem się człowieka na Ziemi bóg Sziwa rzucił w różnych kierunkach świata siedem magicznych kamieni. Każdy z nich był podporządkowany jednej z planet Układu Słonecznego, a z miejsc, na które te kamienie spadły, zaczęła wydobywać się boska energia służąca ludzkości.
Te miejsca to: Rzym – którym zgodnie z tradycją ma opiekować się planeta Mars, Delhi – Księżyc, Mekka – Merkury, Jerozolima – Słońce, Velehrad na Morawach – Saturn, Delfy – Wenus i Kraków – Jowisz.
Krakowski czakram wywiera podobno zbawienny wpływ na całą Europę Wschodnią. Można się nad tym zastanawiać, biorąc pod uwagę niezbyt przyjemne dzieje Europy Wschodniej w ostatnim stuleciu. Ale z drugiej stromy, gdyby nie wawelski czakram, mieszkańcy państw tej części Europy może nigdy nie doczekaliby się, jak obecnie, niepodległości.
Wawel
Według radiestetów pod wzgórzem wawelskim znajduje się kilka bardzo silnych punktów promieniowania. Najsilniejszy z nich specjaliści zlokalizowali obok krypty świętego Gereona, gdzie przecinają się linie geomantyczne. Biegną one między innymi przez Jasną Górę, Gniezno, Bornholm aż do świętych miejsc wikingów w Szwecji. Szczególnie silna linia łączy Wawel z Jerozolimą.
Ezoterycy są przekonani, że Kraków to jedna z najważniejszych lokalizacji energetycznych w skali całego globu a nawet kosmosu.
Zbigniew Święch, autor wielu publikacji o wawelskich tajemnicach, uważa, że każdy, kto dotknie ściany obok krypty świętego Gereona, zostanie w indywidualny sposób napromieniowany energią czakramu. Podobnego zdania był franciszkanin Czesław Klimuszko, słynny jasnowidz i zielarz. On również żywił przekonanie o zbawiennej dla ludzi energii płynącej z zamku na wawelskim wzgórzu.
Czesław Klimuszko opowiedział kiedyś o wizycie na Wawelu znanego hinduskiego profesora. Zamierzał on zwiedzić zamek, ale gdy tylko znalazł się na dziedzińcu, poprosił towarzyszących mu polskich uczonych, żeby na chwilę pozostawili go samego. Stał tam w skupieniu przez kilkadziesiąt minut. Gdy później Polacy zapytali go, czemu służyła ta medytacja, odrzekł, że od dawna chciał rozwiązać pewien problem – i właśnie teraz mu się to udało.
To właśnie Hindusi rozgłosili na świecie wieść o czakramie wielkiej mocy znajdującym się na Wawelu. Przypomnieli jedną ze starych legend, która głosi, że już dwa tysiące lat temu Apolloniusz z Tiany – grecki filozof, uzdrowiciel i podróżnik – odnalazł gdzieś daleko, na wzgórzu nad rzeką, czakram o rzadko spotykanej mocy. Hindusi uznali, że tym miejscem było wzgórze wawelskie nad Wisłą.
W latach 70. ubiegłego wieku Polacy, wzorem Hindusów, zaczęli przychodzić na Wawel, żeby czerpać energię czakramu. Z roku na rok było ich coraz więcej. To, co działo się w tym czasie, można wręcz określić jako swoistą „czakramomanię”. Ludzie wystawali na dziedzińcu zamku, na krużgankach.
Bardzo się to nie podobało dyrekcji wawelskiego zamku. Aż w 2000 roku ówczesny dyrektor kazał wywiesić przy wejściu na dziedziniec zamku ostrzeżenie, że „cudowny” kamień nie istnieje, że na Wawelu nie działają żadne tajemnicze siły, zaś uprawianie praktyk okultystycznych nie licuje z godnością Wawelu i jest sprzeczne z zasadami wiary katolickiej. Poza tym tamuje ruch turystów i niszczone są ściany.
Dyrektor nie rozumiał, że obecność czakramu na Wawelu tylko przysparza sławy temu zamkowi. Rozumiał to dyrektor Zamku Królewskiego w Niepołomicach, który leży na uboczu Krakowa i nie przyjeżdża tam wiele turystów, przynajmniej w porównaniu z Krakowem. Sprytnie wykorzystał „gafę” dyrektora Wawelu i ogłosił, że teraz czakram znajduje się w Niepołomicach. Tylko mało kto uwierzył.
Góra Ślęża
Lista polskich czakramów nie kończy się na Wawelu. Podobno jest ich znacznie więcej, choć nie o tak dużej mocy. Jeden z nich znajduje się na górze Ślęża na Dolnym Śląsku i jest połączony linią geomantyczną z czakramem wawelskim. Janusz Zagórski, tropiciel zjawisk niewyjaśnionych, napisał: „Już Niemcy udokumentowali to, iż w rejonie masywu Ślęży występuje ewidentna silna anomalia magnetyczna. Obok siebie jest obszar bardzo silnego pola i zaraz kawałek dalej jest ono bardzo słabe. To znak, że miejsce rządzi się innymi energetycznymi prawami niż otoczenie”.
Ślęża jest pozycją obowiązkową w zwiedzaniu miejsc powiązanych z dawnymi bóstwami. Do dzisiaj znajdują się tam pogańskie posągi, przed którymi dawni Słowianie składali ofiary. Często samotne szczyty górskie, jak właśnie Ślęża, są źródłami skumulowanej, ogromnej energii. Nasi przodkowie lepiej to wyczuwali niż obecnie my. Im wystarczyły zmysły, my potrzebujemy aparatury badawczej.
Polskie Stonehenge
Odry to mała wieś w województwie pomorskim. Obok niej, głęboko w lesie, znajduje się drugi co do wielkości zestaw kamiennych kręgów w Europie. To tajemnicze miejsce – często nazywane polskim Stonehenge – jest neolityczną perełką, z którą związanych jest wiele legend owianych mistycyzmem.
10 kamiennych kręgów, 29 kurhanów i cmentarzysko z grobami – 16 hektarów rezerwatu przyrody Kamienne Kręgi. To wszystko, co jeszcze bardziej niezwykłe, prawie w nienaruszonym stanie. Naukowcy uznali, że było to święte miejsce Gotów, którzy przybyli ze Skandynawii.
Radiesteci zbadali kamienne kręgi. Z największego z nich, o średnicy 33 metrów, emanuje niezwykle pozytywna energia. Podobno stojąc lub siedząc w kręgach można leczyć bóle głowy i przewlekłe zmęczenie. Dla wtajemniczonych jest to miejsce z czakramem.
Łysa Góra
Na szczycie Łysej Góry składano ofiary Swarożycowi. Teraz klasztor na tej górze słynie z relikwii Świętego Krzyża, czyli pięciu drewienek z Krzyża, na którym umarł Chrystus. Legenda powiada, że trafiły tu za sprawą świętego Emeryka, który był siostrzeńcem Bolesława Chrobrego.
Radiesteci utrzymują, że promieniowanie na Łysej Górze znacznie przekracza to, które występuje tylko 200 metrów dalej. Dla wtajemniczonych – czakram.
Inne miejsca
Pozostałe polskie czakramy, o różnej mocy, znajdują się: na Jasnej Górze, w Tucznie pod Łęczycą, na Ostrowie Tumskim w najstarszej części Wrocławia, w Ostrowie Lednickim, w Tykocinie obok synagogi i ruin zamku króla Zygmunta Augusta, w Grotach Łokietka w Ojcowskim Parku Narodowym, na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie, w Kruszwicy przy Mysiej Wieży…
Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że w tych miejscach znajdują się czakramy.
Marcin Nowak
Reklama