Naloty policji ICE czyli 400 procent normy aresztowań nieudokumentowanych
- 02/21/2020 01:00 AM
W ostatnich latach służby imigracyjne znacznie zwiększyły swoją aktywność w miejscach pracy i kontrole legalności zatrudnienia. Jeśli więc słyszymy o kolejnych ,,nalotach”, czy ,,łapankach” w różnych miejscach pracy, to dzieje się to nie bez kozery. W porównaniu z prezydenturą Baracka Obamy liczba operacji i postępowań, wszczynanych przez policję imigracyjną – U.S. Immigration and Customs, Enforcement (ICE) – wzrosła czterokrotnie.
Co jednak znamienne, statystyczny skok w liczbie zatrzymań dotyczy nielegalnych pracowników, a nie ich pracodawców.
Bilans wzmożonych kontroli
W roku budżetowym 2019 ICE wszczęło 6812 nowych postępowań. W miejscach pracy zatrzymano 2048 osób, w ogromnej większości nielegalnych imigrantów. Dla porównania w roku 2016, ostatnim mieszczącym się w pełni w kadencji Baracka Obamy zarejestrowano zaledwie 1701 nowych dochodzeń i około 500 zatrzymań. Taki zresztą plan obowiązywał od początku kadencji Donalda Trumpa. To wówczas pełniący obowiązki dyrektora U.S. Immigration and Customs Enforcement (ICE) Thomas Homan publicznie ogłosił plan zwiększenia operacji w miejscu pracy o 400 proc. Do tego poziomu udało się zbliżyć już w 2018 roku, kiedy wszczęto 6848 spraw, zatrzymując ponad 2300 z zarzutami kryminalnymi i administracyjnymi. A to tylko najbardziej spektakularna i atrakcyjna medialnie forma aktywności służb federalnych. Według ICE dobre efekty przynoszą także wyniki kontroli wypełnianych przez pracowników formularzy I-9 (Form I-9 Employment Eligibility Verification) i sprawdzanie zgodności podawanych w nich danych, przede wszystkim numerów Social Security.
,,Łapanki” na pokaz
Operacje przeprowadzane przez ICE są często mocno nagłaśniane, co najprawdopodobniej ma wywołać efekt odstraszający. Wiadomości, że ci od ,,imigrejszyn” łapią, potęgowane i wyolbrzymiane przez plotki, zawsze budziły duże poruszenie w społecznościach zdominowanych przez imigrantów. Bodajże najbardziej spektakularną operacją ubiegłego roku był masowy ,,nalot” na zakłady przetwórstwa drobiu w Missisipi. W sześciu miejscach zatrzymano w sumie 680 osób, które nie posiadały prawa do legalnego zatrudnienia w USA. Co prawda 300 osób zwolniono jeszcze tego samego dnia, ale media przekazywały wówczas wiele informacji o rozbitych rodzinach i dzieciach pozbawionych opieki, gdy ich rodzice znaleźli się w aresztach.
Kontrole dotyczą zresztą nie tylko fabryk zatrudniających pracowników o niskich kwalifikacjach. W grudniu ubr. agenci ICE pojawili się w Edison w stanie New Jersey w jednym z biur Larsen & Toubro Infotech, firmy konsultingowej posiadającej biura w wielu miejscach na całym świecie. Według informacji przekazanych przez służby federalne, firma i jej spółki zależne miały być zaangażowane w załatwianie wiz H-1B dla ponad 8 tys. pracowników.
Pracodawcy (prawie) bezkarni
Pozostaje jeszcze pytanie o pracodawców. Teoretycznie i oni powinni ponieść odpowiedzialność za zatrudnianie nielegalnych imigrantów i czerpanie profitów z ich pracy. O ile jednak liczba zatrzymywanych w miejscach pracy ,,nieudokumentowanych” wzrosła kilkakrotnie, o tyle wskaźniki dotyczące zarzutów przedstawianych właścicielom biznesów pozostały bez zmian.
Prawnicy przyznają, że udowodnienie przestępstwa pracodawcom nie jest takie proste, jak zatrzymanie przy warsztacie pracy cudzoziemca bez ,,papierów”. Prawo federalne penalizuje bowiem jedynie świadome zatrudnianie pracownika przebywającego nielegalnie w USA. W tym słowie ,,świadomie” (ang. knowingly) pracodawca, z pomocą prawnika, znajduje furtkę pozwalającą na uniknięcie odpowiedzialności. Biznesmen zawsze może utrzymywać, że nic nie wiedział o nielegalnym statusie zatrudnionego. Często jest to szyte tak grubymi nićmi, że wszyscy zdają sobie sprawę, że mamy do czynienia z wielką ,,ściemą”, ale twardych dowodów nie ma. Pracodawcy zdają sobie bowiem sprawę z niedoborów legalnej siły roboczej w najniżej opłacanych zawodach i z tego, że trzeba uzupełniać luki w zatrudnieniu ludźmi bez papierów. Zdarza się też, że od początku stawiają na nielegalnych, zdając sobie sprawę, że tę grupę pracowników łatwiej będzie kontrolować. Ale dopóki nie ma dowodu na ,,świadome” podejmowanie tego rodzaju działań, mogą czuć się bezkarnie.
Muzaffar Chishti, ekspert Migration Policy Institute twierdzi wręcz, że dla niektórych pracodawców zatrudnianie najtańszych, nielegalnych pracowników jest po prostu ekonomiczną koniecznością, bo tylko w ten sposób mogą utrzymać się na rynku. Przypomnijmy tu też, że proceder zatrudniania ,,nieudokumentowanych” nie był obcy nawet obecnemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi, któremu media zarzucały korzystanie z pracy osób bez papierów przy budowach kasyn, w hotelach, na polach golfowych i innych biznesach rozsianych po USA. Nie bez polskich wątków zresztą.
W granicach błędu statystycznego
Po wspomnianej ubiegłorocznej operacji w Missisipi zarzuty przedstawiono zaledwie dwóm pracodawcom. Przypomnijmy, że chodziło o sześć fabryk należących do czterech spółek (Peco Foods, Koch Foods, PH Food oraz Pearl River Foods) i prawie 700 zatrzymanych pracowników. Jesienią ubiegłego roku zarzuty świadomego zatrudniania nielegalnych imigrantów przedstawiono czterem szefom zakładów metalowych KSO MetalFab Inc. w Streamwood, na przedmieściach Chicago. W sumie jednak skuteczność karania właścicieli biznesów mieści się w granicach błędu statystycznego, biorąc pod uwagę miliony pracujących w USA nielegalnych imigrantów. W roku budżetowym 2018 zatrzymano zaledwie 72 menedżerów i pracodawców, z czego skazano zaledwie 49 osób. Rok wcześniej było to odpowiednio 71 i 55 osób. Dane za rok 2019 nie są jeszcze w pełni dostępne, bo ciągle toczą się postępowania sądowe. Pracodawca z reguły dysponuje dużo lepszymi narzędziami obrony niż zatrzymywany w imigracyjnej łapance pracownik, choćby przez to, że może zatrudnić dobrych prawników. Prawo federalne przewiduje maksymalną karę za świadome zatrudnienie nieudokumentowanego pracownika w wysokości 6 miesięcy więzienia i/lub grzywnę w wysokości 3 tys. dolarów od każdej złapanej osoby. Zwykle jednak dochodzi do ugody z ,,federalnymi”. Przyłapana na nielegalnym zatrudnianiu spółka zgadza się na zapłacenie grzywny i zobowiązuje się do poprawy mechanizmów kontroli zatrudnienia, np. poprzez weryfikację nowych pracowników w systemie E-Verify.
Ocena działań ICE różni się oczywiście w zależności od punktu widzenia. Prawicowe media wskazują na wzrost wynagrodzeń w sektorach zdominowanych przez imigrantów, takich jak budownictwo (2,7 proc. w okresie 12 miesięcy), transport i spedycja (2,8 proc.), czy turystyka i hotelarstwo (3,4 proc.). Ma być to dowód na to, że ograniczenie nielegalnej imigracji i przymknięcie granic stanowi dla pracodawców bodziec dla podnoszenia płac. Sceptycy jednak zwracają uwagę, że wzrost płac niewiele przekracza wskaźniki inflacji, a poza tym jest zjawiskiem normalnym w okresie gospodarczego wzrostu i niskiego bezrobocia. Tak więc, czy od łapanek w fabrykach przybędzie tym, którzy w USA pracują legalnie, pozostaje wciąż kwestią dyskusyjną.
Jolanta Telega
[email protected]
Reklama