Epidemia zachorowań z powodu koronawirusa dotyczy przede wszystkim Chin. Wśród Amerykanów zanotowano dotychczas kilkadziesiąt przypadków – większość z nich zarażonych na japońskim statku wycieczkowym – ale nic nie wskazuje na to, by miał to być w USA poważny problem. Mimo to coraz częściej pojawiają się przypadki nieuzasadnionej paniki oraz rasistowskich uprzedzeń. Są też próby celowego wprowadzania ludzi w błąd...
Dyskryminacja Azjatów
Przed kilkunastoma dniami do szpitala w Los Angeles trafił 16-letni chłopak azjatyckiego pochodzenia, który został pobity przez grupę młodzieńców oskarżających go o to, iż jest nosicielem koronawirusa, co nie ma żadnego związku z rzeczywistością. Początkowo rodzice chłopca nie chcieli informować policji o pobiciu w obawie przed dalszymi reperkusjami i atakami. Ostatecznie jednak musieli szukać pomocy medycznej i wyjaśnić, w jaki sposób ich syn doznał obrażeń.
Przypadków tego rodzaju jest w USA coraz więcej. Nawet jeśli nie dochodzi do aktów przemocy fizycznej, ludzie orientalnego pochodzenia bywają unikani i publicznie obrażani. Właściciele chińskich restauracji w Nowym Jorku twierdzą, że znacznie ostatnio spadła liczba klientów, mimo że w stanie Nowy Jork nie ma ani jednego zachorowania, a to, że dany lokal oferuje chińskie dania, nie ma absolutnie nic wspólnego z rozprzestrzenianiem się wirusa. Co więcej, wirusem można zarazić się praktycznie wszędzie, a zupełnie irracjonalne jest przekonanie, iż w jakiś sposób szanse na to są największe w przybytkach orientalnych.
Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio wygłosił ostatnio przemówienie w dzielnicy Queens i zaapelował do wszystkich o wspieranie małych biznesów prowadzonych przez azjatyckich imigrantów: – W ciężkich czasach zawsze pomagamy naszym sąsiadom. Nowojorskie Chinatown jest otwarte i z radością wita wszystkich przybyszów.
Niestety na USA ciąży długa historia dyskryminacji skierowanej przeciw Azjatom. W roku 1882 weszła w życie ustawa o nazwie Chinese Exclusion Act, która całkowicie zakazywała przyjmowania w USA emigrantów z Chin. Natomiast w czasie II wojny światowej Amerykanie japońskiego pochodzenia zostali umieszczeni w obozach internowania, które przypominały niestety do pewnego stopnia obozy koncentracyjne. Doszło do tego, mimo iż ludzie ci nie mieli absolutnie nic wspólnego z faszystowskim reżimem japońskim, sprzymierzonym wtedy z hitlerowskimi Niemcami.
Robin Toma, który jest zastępcą dyrektora komisji ds. społecznych w radzie powiatu Los Angeles, przestrzega mieszkańców miasta przed uleganiem niczym nieuzasadnionej panice: – Wielu z nas zbyt pochopnie zakłada, że każdy człowiek pochodzenia azjatyckiego może być nosicielem koronawirusa. Prawda jest jednak taka, że nosicielem może być w USA absolutnie każdy. Mimo tych nawoływań, oznak paniki i strachu jest coraz więcej. W okolicach Alhambry w Kalifornii 14 tysięcy ludzi podpisało petycję o zamknięcie na jakiś czas wszystkich szkół w obawie przed zarażeniem wirusem, mimo że absolutnie nikt nie jest tam na razie chory. Natomiast władze University of California w Berkeley wydały (a potem pośpiesznie wycofały) niefortunny komunikat, w którym padło twierdzenie, że ksenofobia jest naturalną reakcją na strach i zaniepokojenie spowodowane zagrożeniem epidemiologicznym.
W tymże Los Angeles pojawiły się ulotki nawołujące do unikania wizyt w restauracjach chińskich, a nawet w sieciach takich jak Panda Express. Materiały te są pełne zupełnie fałszywych treści i sugerują, że w jakiś niewytłumaczalny sposób koronawirus gnieździ się w tego rodzaju placówkach, ponieważ pracują w nich ludzie azjatyckiego pochodzenia. Na razie nie wiadomo, kto stoi za rozpowszechnianiem tych ulotek i jaki jest cel tej akcji. Choć jej bezpośrednim efektem jest narastające w niektórych kręgach społecznych poczucie osaczenia chorobą, która na razie jest w USA prawie nieobecna.
Winne nietoperze?
Nie jest to problem, który dotyczy wyłącznie USA. Podobne zjawiska występują między innymi w Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Francji. Tu i ówdzie pojawiają się tezy, iż Chińczycy są w jakiś sposób winni epidemii związanej z koronawirusem, gdyż jedzą „dziwne rzeczy”, np. węże oraz psy. Jest to do pewnego stopnia prawda, co nie zmienia faktu, iż dieta Chińczyków nie ma nic wspólnego z obecną epidemią.
Gwoli ścisłości, ludność Chin skłonna jest jeść różne mało akceptowalne dla Europejczyków strawy przede wszystkim dlatego, iż w przeszłości dochodziło tam do licznych klęsk głodu, w czasie których ludzie gotowi byli jeść absolutnie wszystko, byle tylko przeżyć. Podobnie było zresztą w swoim czasie na Ukrainie, gdzie w czasie stalinowskiej klęski głodu dochodziło nawet do przypadków kanibalizmu. Jednak głód na znacznych obszarach południowo-wschodniej Azji był zjawiskiem na tyle powszechnym i długotrwałym, że pewne nawyki dietetyczne stały się częścią kultury kilku narodów, nie tylko Chin, ale również Wietnamu, Laosu, Kambodży i Korei.
W gruncie rzeczy naukowcy nie wiedzą nadal, jakie jest źródło obecnej epidemii. Przeważa opinia, że pierwotnym nosicielem koronawirusa Covid-19 były nietoperze. Jednak możliwe jest również to, że pierwsze zarażenie w prowincji Wuhan było rezultatem spożycia dania przyrządzonego z owoców morza. Obecnie ustalenie pojedynczego źródła pierwszego zakażenia nie ma większego znaczenia, ponieważ najważniejszym zadaniem jest likwidacja choroby, której na razie nie da się skutecznie zwalczać jakąkolwiek metodą leczenia. Na skuteczną szczepionkę można rzekomo liczyć dopiero pod koniec bieżącego roku. Oznacza to, że chwilowo możemy liczyć wyłącznie na to, iż w pewnym sensie wirus sam osłabnie i się wycofa.
Krzysztof M. Kucharski
Reklama