Resort sprawiedliwości nie chce kary 7-9 lat więzienia dla byłego doradcy Trumpa
- 02/12/2020 02:55 AM
Ministerstwo sprawiedliwości USA wycofało się we wtorek z rekomendacji skazania Rogera Stone'a, lobbysty i byłego doradcy amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa na 7 do 9 lat więzienia. W poniedziałek o taką karę zwrócili się do sądu w Waszyngtonie prokuratorzy federalni.
W piśmie do sądu ministerstwo oświadczyło, że odracza wydanie stosownej opinii dla sądu, ale podkreśliło jednocześnie, że zalecenie prokuratorów o karze od 7 do 9 lat więzienia "można uznać za nadmierne i nieuzasadnione". Resort wyjaśnił także, iż nie konsultował tej sprawy z Białym Domem.
Wcześniej we wtorek Trump skrytykował na Twitterze proponowaną przez prokuratorów federalnych wysokość kary. "Zalecany wyrok dla Stone'a jest bardzo okropny i niesprawiedliwy" - napisał amerykański prezydent i całą sprawę nazwał "poronioną sprawiedliwością."
67-letni Roger Stone został aresztowany przez FBI w styczniu ubiegłego roku, po czym zwolniony za kaucją.
W listopadzie ława przysięgłych uznała go za winnego wszystkich siedmiu stawianych mu zarzutów. Był on oskarżany m.in. o składanie fałszywych zeznań przed Kongresem w sprawie ingerencji Rosji w wybory w USA w 2016 roku, nakłaniania świadków do składania fałszywych zeznań i utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości.
Był on też oskarżony o zaangażowanie w upublicznienie maili Hillary Clinton i innych Demokratów podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi w USA w 2016 roku, w których Clinton rywalizowała z Trumpem.
Dwóch współpracowników Stone'a zeznało, że współpracował on z Julianem Assange'em, założycielem portalu WikiLeaks, który upublicznił tę korespondencję.
Roger Stone przez kilka dekad, z przerwami, był doradcą, pracownikiem i powiernikiem Donalda Trumpa. W 1998 roku, gdy pracował w Waszyngtonie jako lobbysta na rzecz kasyn należących do Trumpa, jako pierwszy zasugerował mu, by ubiegał się o prezydenturę.
W sztabie wyborczym Donalda Trumpa Stone pracował tylko w początkowej fazie kampanii prezydenckiej i oficjalnie odszedł z niego już w połowie 2015 roku. W praktyce jednak nadal wspierał późniejszego prezydenta, na przykład oczerniając jego rywali. (PAP)
Reklama