Mimo zapowiedzi “tort” proszę nie spodziewać się deseru. To całkiem poważne danie obiadowe. Poważne, ale z niespodzianką. Bowiem po rozkrojeniu okazuje się, że… w środku mamy ser. I to taki robiący spektakularne wrażenie, bo wypływa jak lawa z czynnego wulkanu.
W tym daniu urzekł mnie właśnie ten camembert, który schowany pomiędzy pysznymi nitkami spaghetti, ujawnia nagle swoje płynne wnętrze, kiedy ukroi się pierwszy kawałek. Jednak to nie wszystko – bowiem danie jest niezwykle proste. Tak naprawdę to spaghetti carbonara, czyli jedna z najszybszych makaronowych dań.
Jeszcze taka drobna rada: koniecznie zaproście kiedyś gości na taki obiad lub kolację, bo naprawdę widok ich szeroko otwartych oczu i ust bezcenny. A i późniejsze pochwały za smak też przyjemnie głaszczą kucharza.
1,65 lb spaghetti
1 szklanka pokrojonego w kostkę boczku typu pancetta
1 średnia cebula, pokrojona w kostkę
4 jajka
½ szklanki parmezanu, startego
1 łyżeczka czarnego pieprzu, świeżo mielonego
¼ szklanki natki pietruszki, posiekanej
1 duży camembert
¼ szklanki parmezanu, startego
Przygotuj tortownicę o średnicy ok. 9,5 in, wysmaruj ją lekko masłem. Piekarnik nagrzej do 390℉.
W dużym garnku zagotuj wodę, dobrze posól i ugotuj makaron wg wskazówek na opakowaniu.
W tym czasie na patelni podsmaż boczek, kiedy wytopi się już tłuszcz, dodaj cebulę. Podsmażaj mieszając od czasu do czasu, aż cebula ładnie się zeszkli.
Ugotowany makaron odcedź, wrzuć z powrotem do garnka, w którym się gotował. Dodaj cebulę z boczkiem i wymieszaj szybko.
W małej miseczce rozkłóć delikatnie jajka. Wlej do makaronu, dodaj parmezan, pieprz i natkę. Całość starannie wymieszaj.
⅔ spaghetti przełóż do przygotowanej tortownicy. Na środek połóż camembert, lekko obracając i wgniatając do środka, tak aby makaron stworzył coś w rodzaju miseczki. Przykryj resztą spaghetti i posyp pozostałym parmezanem.
Wstaw do nagrzanego piekarnika na ok. 20 min.
Po upieczeniu delikatnie okrój w koło i zdejmij rant tortownicy. Zapiekankę krój jak tort.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
fot.arch. Kasi Marks
Reklama