Upadek muru berlińskiego jest symbolem końca zimnej wojny i komunizmu w Europie. Długi na 156 km system umocnień przez 28 lat oddzielał Berlin Zachodni od Wschodniego. 9 listopada 1989 r. otwarto wszystkie przejścia graniczne między podzielonymi częściami miasta.
Za datę rozpoczęcia budowy muru uważa się 13 sierpnia 1961 roku. Tego dnia rozpoczęła się Akcja Róża, w której ramach zaczęto budować zasieki z drutu kolczastego opasujące sowiecka strefę okupacyjną Berlina. Docelowo umocnienia osiągnęły wysokość od 3,4 do 4,2 metra. W utrzymaniu szczelności pomagał system ponad 300 wieżyczek wartowniczych.
Nie odstraszało to jednak mieszkańców NRD przed podejmowaniem prób przedostania się do wolnego świata. Zorganizowano aż 5075 udanych ucieczek do Berlina Zachodniego. Nie wszystkim się jednak udało. Przy próbach ucieczek na Zachód zginęło wiele osób. Szacunkowa liczba ofiar waha się między 136 a 239.
Za pierwszą śmiertelną ofiarę muru uważa się Idę Siekmann. Zginęła ona skacząc z okna domu przy Bernauer Strasse. Jako ostatni z powodu muru śmierć poniósł Chris Gueffroy. Został zastrzelony w 1989 r. - 9 miesięcy przed zburzeniem budowli.
Jedyną ofiarą muru berlińskiego spoza Niemiec był 24-letni Polak – Franciszek Piesik. Utonął on w jeziorze Nieder Neuendorfer See przy próbie przedostania się do Berlina Zachodniego.
Kluczową rolę w faktycznym upadku muru odegrał rzecznik Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) Guenter Schabowski. Podczas transmitowanej na żywo konferencji prasowej 9 listopada 1989 roku oświadczył on, że władze NRD złagodziły przepisy dotyczące podróży, pozwalając każdemu obywatelowi wyjechać z kraju. Dopytywany przez dziennikarzy o termin wejścia nowych przepisów w życie, odpowiedział: "Według mojej wiedzy - natychmiast, niezwłocznie". Jak później się okazało, pomyłka NRD-owskiego dygnitarza wywołała efekt domina.
Jego słowa zostały zinterpretowane jako ogłoszenie decyzji o natychmiastowym, bezwarunkowym otwarciu wszystkich granic. Mieszkańcy obu części podzielonego miasta zaczęli masowo gromadzić się w nocy przy przejściach granicznych. Po krótkiej wojnie nerwów, która rozegrała się przy placówce pograniczników na Bornholmer Strasse, pierwszy szlaban poszedł w górę. Wkrótce potem - wszystkie pozostałe.
Obywatele NRD zostali entuzjastycznie przyjęci przez berlińczyków z zachodu. Większość barów znajdujących się w pobliżu muru fundowała darmowe piwo. Na reprezentacyjnej ulicy zakupowej Kurfuerstendamm na spontanicznej imprezie zgromadziły tysiące ludzi, a kawalkady trąbiących samochodów przetaczały się przez różne części miasta.
Po 9 listopada i opanowaniu pierwszego zamieszania muru próbowano strzec z dotychczasową czujnością. Oddziały NRD-owskiej straży granicznej próbowały nawet naprawiać powstałe wyłomy.Już wkrótce jednak władze komunistycznych Niemiec zdecydowały się na otwarcie nowych przejść granicznych. 24 grudnia 1989 obywatele RFN mogli wjeżdżać do NRD w ramach ruchu bezwizowego.
13 czerwca 1990 rozpoczęto oficjalną rozbiórkę muru. Zakończono ją 30 listopada tego samego roku. Pozostawiono 6 odcinków budowli, które upamiętniają dawny podział.
9 listopada prezydent Andrzej Duda, wraz z prezydentami pozostałych państw Grupy Wyszehradzkiej wziął udział w obchodach 30. rocznicy upadku muru berlińskiego. Prezydenci Polski, Czech Słowacji i Węgier uczestniczyli w uroczystościach na zaproszenie prezydenta RFN Franka-Waltera Steinmeiera. (PAP)
______________________________________
Watykan nie był przygotowany na upadek muru berlińskiego
Watykańskie biuro prasowe nie było przygotowane na to, by komentować upadek muru berlińskiego - powiedział agencji Ansa były zastępca rzecznika Stolicy Apostolskiej, obecnie biskup Giovanni D'Ercole. Ujawnił, że wybrano wtedy linię "ostrożności" i "rozwagi".
W związku z 30. rocznicą upadku muru biskup włoskiego miasta Ascoli Piceno, który był zastępcą zmarłego dwa lata temu byłego rzecznika Watykanu Joaquina Navarro-Vallsa, podkreślił w rozmowie z włoską agencją: "Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że byliśmy przygotowani. W tamtych chwilach Navarro-Valls wyznał mi, że Jan Paweł II modli się i że widzi dokonanie się znaku czasów, który razem będziemy musieli ocenić i osądzić w świetle Ewangelii".
Były zastępca watykańskiego rzecznika opowiedział, że lipiec 1989 roku spędzał w ZSRR, gdzie uczył się rosyjskiego. "Zrozumiałem, że wszystko się rozpada, w powietrzu czuło się zapowiedź zmian, ale nie tak szybkich, natychmiastowych; to były zmiany u podstaw, ponad politykami i samymi ludźmi, to był niewytłumaczalny ruch, który odbierało się jako coś dziwnego" - dodał włoski biskup.
"Uczucia, jakie dominowały w Watykanie, były następujące: jedno to podziw, bo nie doszło do przemocy, wydawało się, że to jak zdarzenie biblijne, przywołujące fragment ze Starego Testamentu o upadku murów Jerycha. Druga reakcja to ostrożność, bo nie byliśmy przygotowani" - stwierdził Giovanni D'Ercole.
Powołując się na relacje Navarro-Vallsa, oświadczył, że Jan Paweł II był poruszony upadkiem muru berlińskiego i widział w tym nadzwyczajny znak. "A potem natychmiast zwołał nadzwyczajny synod dla Europy, która musiała rozważyć nową ewangelizację w świetle upadku muru" - przypomniał.
Biskup D'Ercole powiedział, że zachował sprzed 30 lat obraz upadającego muru i modlącego się polskiego papieża.
"On, który pochodził z komunistycznego kraju, nauczył nas odczytywać wydarzenia w optyce Opatrzności Bożej" - dodał były zastępca dyrektora biura prasowego Stolicy Apostolskiej. Przyznał też: "Pamiętam , jak wielu dziennikarzy chciało oświadczeń, a my zostaliśmy poproszeni o rozwagę, ale także o przekazywanie wszystkich komentarzy i reakcji, które napływały z każdej strony" do Sekretariatu Stanu. (PAP)
Na zdjęciu: Mur berliński w 1986 roku
fot. Wolfgang Kumm/EPA/Shutterstock
Reklama