Wystarczy usunąć kilka rubryk z formularzy, aby kolejny raz utrudnić życie imigrantom. Według rządowej agencji chodzi o to, aby wszyscy mieli równe szanse. Są jednak tacy, którzy widzą w tym czystą politykę.
O tym, że opłaty imigracyjne potrafią być horrendalnie wysokie wiemy nie od dziś. U.S. Citizenship and Immigration Services (USCIS) podjął kolejną decyzję wpisującą się w politykę administracji, polegającą na zmienianiu procedur i formularzy, tak aby utrudnić osobom o ograniczonych dochodach legalną imigrację do USA.
Tym razem USCIS doszedł do wniosku, że korzystanie z świadczeń publicznych nie może być podstawą do ubiegania się o ulgi i zwolnienia przy regulowaniu opłat imigracyjnych.
USCIS za nasze pieniądze
Już od wielu lat imigranci muszą sami płacić za usługi świadczone przez agencje rządu federalnego. Jedynym wyjątkiem są azylanci i uchodźcy. W przypadku pozostałych tabele opłat opracowano tak, aby czynności wykonywane przez urzędników nie obciążały amerykańskiego podatnika. Według oficjalnych danych wynoszący ponad 4,7 miliarda dolarów budżet USCIS w prawie 95 proc. pokrywany jest z pieniędzy petentów. Petent, a może raczej klient urzędu imigracyjnego płacić musi za wszystko: pozwolenie na pracę, przedłużenie wizy, przyznanie zielonej karty, naturalizację… I tak dalej, i tym podobnie.
Taki system powoduje jednak, że wysokość opłat potrafi sięgać setek, a nawet tysięcy dolarów, bo trzeba przecież pokryć koszty pracy federalnych urzędników. Dość powiedzieć, że za samo przedłużenie ważności zielonej karty trzeba zapłacić 540 dolarów, a za wniosek o naturalizację – 725 dolarów. Nie brakuje więc imigrantów, dla których samo wypełnienie formularzy dla USCIS wiąże się z ogromnym uszczerbkiem dla rodzinnego budżetu. Jeśli dodamy przy tym, że sporo osób korzysta z pomocy prawników, sumy te potrafią być znacznie wyższe.
Znika jedna z trzech możliwości
Do tej pory można było ubiegać się o zniesienie opłat powołując się na jedną z trzech okoliczności – niskie dochody (musiały być mniejsze niż 150 proc. federalnego progu ubóstwa) szczególne utrudnienia finansowe (extreme hardship), czy otrzymywanie świadczeń publicznych. Teraz znika ostatnia z tych możliwości. Zrobiono to w bardzo prosty sposób – nowe formularze podań o zwolnienie z opłat zostały pozbawione odpowiednich rubryk, w których można było zaznaczyć, że jest się zmuszonym do korzystania np. z food stamps. USCIS tłumaczy się tym, że wysokość pomocy publicznej potrafi różnić się znacznie w zależności od stanu, więc rząd federalny musi ujednolicić standardy. To dość pokrętna argumentacja, bo koszty życia w poszczególnych regionach kraju potrafią się znacznie różnić – tłumaczą obrońcy praw imigrantów.
Oznacza to, że w podaniu o zwolnienie z opłat nie będzie można się powołać na korzystanie z Medicaid, CHIP, SNAP, TANF, czy SSI. Te formy pomocy zwykle zarezerwowane były dla obywateli USA, ale mogli z nich legalnie korzystać także posiadacze zielonych kart z dłuższym stażem, uchodźcy oraz azylanci. Teraz jedynym rozwiązaniem może okazać się dla nich udowodnienie, iż znajdują się w ekstremalnie trudnej sytuacji finansowej, co zwykle jest dużo trudniejsze.
Zmiany wejdą w życie 2 grudnia br. Od tego dnia USCIS będzie przyjmował tylko najnowsze formularze nr 912 (Form 912 – Request for Fee Waiver). Właśnie bez rubryczek dotyczących pomocy społecznej. Do 27 listopada można jeszcze zgłaszać uwagi do USCIS, ale zmiany w formularzu wydają się sprawą przesądzoną.
Nie mnożyć demokratów
Parafrazując znane powiedzenie: jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o… politykę. W 2018 roku wydano zwolnienia z opłat na łączną sumę 300 milionów dolarów. Nie wiadomo jaki będzie konkretny wpływ wprowadzenia nowych formularzy na zachowania imigrantów. Prawicowy “Washington Times” cytuje opinie pracowników USCIS nie przewidujących spadku zwolnień. Obrońcy praw imigrantów mają jednak zupełnie inne zdanie i argumentują, że wiele osób znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej może nie zdecydować się, albo opóźnić decyzję o zwróceniu się do USCIS np. z wnioskiem o naturalizację. A ponieważ osoby o niskich dochodach częściej oddają głos na demokratów niż na republikanów, można się tu dopatrzeć także podtekstów politycznych. Utrudnianie naturalizacji przy pomocy rzucania materialnych kłód pod nogi może być sposobem na manipulowanie przyszłym elektoratem. “Po raz kolejny administracja chwyta się wszelkich sposobów, aby ograniczyć legalną imigrację” – uważa Doug Rand, który doradzał ws. imigracyjnych w Białym Domu za prezydentury Baracka Obamy. “Oczywistym celem obecnych działań jest utrudnienie uboższym posiadaczom zielonych kart występowania o amerykańskie obywatelstwo”.
Administracja w sądach
Nowe rozwiązanie wpisuje się w dotychczasową politykę administracji. Niedawno sądy federalne zablokowały czasowo rozszerzenie kryteriów obciążenia publicznego (public charge), na podstawie których urzędnicy USCIS mogliby odrzucać podania o zielone karty. Do stosunkowo nielicznych świadczeń w gotówce, które dyskwalifikowały petentów, administracja dołączyła korzystanie z najpopularniejszych programów pomocy społecznej, w tym większości form Medicaid, programów pomocy żywnościowej (SNAP czyli food stamps), czy subsydiów mieszkaniowych (Section 8). Korzystanie z nich miałoby świadczyć o uzależnieniu od pomocy socjalnej i o tym, że wnioskodawca będzie w przyszłości obciążeniem dla społeczeństwa.
Na ostateczne prawne rozstrzygnięcie legalności tego przepisu trzeba będzie poczekać do rozpraw odwoławczych. Podobny los czeka zapewne prezydencką proklamację zobowiązującą imigrantów wnioskujących o zielone karty poza granicami USA do przedstawienia gwarancji ubezpieczeń medycznych po przeprowadzce do Stanów.
W tym kontekście inną decyzję USCIS o podwyższeniu opłat za ekspresowe rozpatrzenie wniosków o zielone karty na podstawie sponsorowania o pracę z 1410 dolarów na 1440 można uznać jedynie za mało istotny drobiazg. W końcu to tylko dodatkowa danina z przyjrzenia się podaniom w terminie nieprzekraczającym 15 dni, nie licząc zwykłych opłat wniesionych przy składaniu petycji. Powodem ma być ponoć inflacja.
Jolanta Telega
[email protected]
fot.JUSTIN LANE/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama