Jesień to czas dyni. A skoro już jest, to trzeba ją wykorzystywać na wszelkie możliwe sposoby. Było już ciasto z dyni, więc teraz czas na coś wytrawnego. Wybór więc padł na nadziewaną dynię.
Powiem szczerze, że nadzienie tworzyłam w trakcie zakupów. Najpierw zobaczyłam dynię i pomyślałam sobie, że po prostu ją upiekę. Jednak szybko wyklarowała mi się myśl, żeby czymś ją nadziać i tak po nitce do kłębka.
Efekt końcowy nawet przerósł moje oczekiwania. Wyszło naprawdę bardzo dobre danie. Idealne na jesienny obiad, kolorowe i pyszne. Warto dać szansę dyni, a przy tym dać się ponieść inwencji twórczej w trakcie zakupów, bo czasem rezultat może nas zaskoczyć na plus.
Składniki:
1 dynia (butternut squash) lub 2 mniejsze
2 szklanki pokrojonego szpinaku baby, dosyć mocno upchnięte
2 posiekane ząbki czosnku
10 plastrów bekonu
½ szklanki sera pleśniowego rokpol
½ szklanki serka kremowego
¼ szklanki orzechów włoskich, grubo posiekanych
¼ szklanki cheddaru, startego
Sól i pieprz
Czas przygotowania: 30 min
Czas pieczenia: 30-45 min
Porcje: dla 4 osób
Piekarnik ustaw na 356℉ i przygotuj blachę.
Bekon usmaż aż będzie chrupiący, wyłóż na papierowy ręcznik, żeby osączyć z nadmiaru tłuszczu.
Dynię przekrój na pół, wyjmij gniazdo nasienne. Wydrąż ok. ⅓ miąższu z każdej połówki i pokrój go w drobną kostki.
Do dużej miski włóż pokrojony szpinak, roztarty widelcem rokpol oraz ser kremowy, dodaj czosnek, orzechy włoskie, pokrojony miąższ dyni oraz pokruszony bekon. Nadzienie starannie wymieszaj. Dopraw obficie czarnym pieprzem. Z solą uważaj, ponieważ ser pleśniowy i bekon są dosyć słone.
Następnie podziel na 2 części i włóż „z górką” do przygotowanych połówek dyni. Na końcu posyp połową przygotowanego cheddaru.
Dynię włóż do nagrzanego piekarnika i piecz ok. 30-45 min. (zajrzyj do niej po 30 minutach i sprawdź miękkość, być może będzie już gotowa).
Przed podaniem posyp resztą tartego sera cheddar.
Podawaj z sałatką z pomidorów.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
fot.arch. Kasi Marks
Reklama