Ekspert Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA (NSC) Alexander Vindman podał we wtorek, że zgłaszał swoje obawy po rozmowie telefonicznej Donalda Trumpa z prezydentem Ukrainy. Polityka Białego Domu wobec Kijowa podważała jego zdaniem bezpieczeństwo narodowe USA.
Vindman, weteran wojny w Iraku, to jedna z nielicznych osób w Białym Domu, które słyszały lipcową rozmowę Trumpa z Zełenskim. Jest to zarazem to pierwszy taki świadek zeznający w tej sprawie w Kongresie. Na wtorkowym przesłuchaniu w Izbie Reprezentantów Vindman, wojskowy w stopniu podporucznika, pojawił się w mundurze z odznaczeniami.
W otwierającym zeznania oświadczeniu, do którego dostęp uzyskały amerykańskie media, Vindman napisał, że "nie uważał za właściwe żądania, by zagraniczny rząd prowadził dochodzenie w sprawie amerykańskiego obywatela". Wyraził też obawę o losy "amerykańskiego rządowego wsparcia dla Ukrainy". Ekspert do spraw ukraińskich dwukrotnie miał informować przełożonych o swoich obiekcjach.
Vindman, który w wieku trzech lat wraz z rodziną wyemigrował do USA ze Związku Radzieckiego, podkreślił, że nigdy nie miał bezpośredniego kontaktu z prezydentem Trumpem.
Podkreślił też, że nie jest sygnalistą, który zwrócił uwagę służb wywiadowczych na kontrowersyjną rozmowę Trumpa z Zełenskim. "Nie wiem, kto to jest, i czułbym się niezręcznie, spekulując na ten temat" – podkreślił w oświadczeniu.
Podobnie jak zeznający w ubiegłym tygodniu w Kongresie charge d’affaires USA w Kijowie William Taylor Vindman przyznał, że pierwszą rozmowę telefoniczną Trumpa z Zełenskim odebrał jako pozytywną. Na wiosnę 2019 roku zorientował się jednak, że osoby nienależące do amerykańskiej administracji, które "kształtują opinię (publiczną), promują fałszywą narrację na temat Ukrainy", która "podważa starania USA na rzecz rozwoju współpracy z Ukrainą".
Według Vindmana ambasador USA przy Unii Europejskiej Gordon Sondland w lipcu mówił, że Ukraińcy powinni "ogłosić śledztwa w sprawie wyborów w 2016 roku, Bidenów oraz Burismy", by zagwarantować sobie spotkanie z Trumpem. Vindman miał przekazać Sondlandowi, że takie uwagi są niestosowne, a żądania tego typu "nie mają nic wspólnego z bezpieczeństwem narodowym".
Vindman podkreślił też wagę dobrych relacji z Kijowem dla bezpieczeństwa USA. "Silna i niepodległa Ukraina jest kluczowa dla amerykańskiego bezpieczeństwa, ponieważ Ukraina jest krajem na pierwszej linii i zaporą przeciwko rosyjskiej agresji" – czytamy w jego oświadczeniu.
Vindmana w ostrych słowach zaatakował we wtorek na Twitterze Trump. "Podobno, według skorumpowanych mediów, ukraińska rozmowa telefoniczna +zaniepokoiła+ dzisiejszego świadka, który nigdy nie był trumpowski. Czy on był podczas tej samej rozmowy co ja? Nie może być!" – napisał prezydent. Po raz kolejny ocenił, że śledztwo w jego sprawie to "polowanie na czarownice".
Politycy Partii Demokratycznej zarzucają Trumpowi, że nadużywał swojego urzędu, nalegając na władze Ukrainy, by wszczęły nowe śledztwo w sprawie syna Joe Bidena, Huntera, w związku z jego zatrudnieniem w ukraińskiej firmie gazowej Burisma Holdings; w ten sposób chciał ich zdaniem zaszkodzić Joe Bidenowi, który może być jego najpoważniejszym rywalem w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Ubieganie się o zagraniczną pomoc w kampanii wyborczej, w jakiejkolwiek formie, jest złamaniem amerykańskiego prawa wyborczego.
Trump zarzuca Bidenowi, że jako wiceprezydent USA (w latach 2009-2017) apelował o dymisję ukraińskiego prokuratora prowadzącego dochodzenie wobec Burismy. Zarzuty pod swoim adresem Biden odpiera jako bezzasadne i politycznie motywowane.
Pod koniec września Ukraińskie Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU) poinformowało, że śledztwo w sprawie Burismy dotyczyło okresu, gdy nie pracował tam jeszcze Hunter Biden.
Domniemane naciski Trumpa na prezydenta Zełenskiego, aby zbadać działalność na Ukrainie jego demokratycznych rywali do prezydentury, spowodowały wszczęcie w Izbie Reprezentantów dochodzenia; trzy komisje niższej izby amerykańskiego Kongresu sprawdzają, czy są podstawy do impeachmentu, czyli postawienia prezydenta w stan oskarżenia i odsunięcia go od władzy.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
Na zdjęciu: Alexander Vindman
fot. SHAWN THEW/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama