Możliwość impeachmentu prezydenta USA Donalda Trumpa, czyli postawienia go przed sądem Kongresu, jest ryzykowna dla obu stron: dla Trumpa i jego sojuszników z Partii Republikańskiej, ale też dla Partii Demokratycznej - ocenia w środę "Wall Street Journal".
Przewodnicząca Izby Reprezentantów, niższej izby amerykańskiego parlamentu, Nancy Pelosi "powinna zdawać sobie sprawę z tego ryzyka, ponieważ pamięta poprzednią procedurę impeachmentu, w przypadku prezydenta Billa Clintona” – ostrzega komentator „WSJ” Gerald Seib.
Jak przypomina, podczas poprzedniego impeachmentu - Demokraty Clintona (1993-2001) - pracę stracił nie prezydent, do którego impeachmentu doprowadziła zdominowana przez Republikanów Izba Reprezentantów, ale jej ówczesny przewodniczący Newt Gingrich. Zdaniem Seiba to on „najbardziej starał się o doprowadzenie do impeachmentu Clintona”. Przed sądem Kongresu prezydent został uniewinniony z zarzutów przez pełniący rolę ławy przysięgłych Senat, w którym większość mieli Demokraci.
W rezultacie Gingrich został zmuszony do rezygnacji z funkcji przewodniczącego Izby Reprezentantów w roku 1999, a Clinton zakończył swoje urzędowanie w Białym Domu w styczniu 2001 roku jako najpopularniejszy - w momencie zakończenia urzędowania - prezydent w powojennej historii Stanów Zjednoczonych. Taka sytuacja – ostrzega Seib - może się powtórzyć obecnie.
Możliwość impeachmentu Trumpa stała się bardziej realna, kiedy we wtorek Pelosi, konstytucyjnie - po prezydencie i wiceprezydencie – trzecia osoba w hierarchii władzy, zapowiedziała „oficjalne dochodzenie” w sprawie rozpoczęcia procedury. Swoją decyzją usankcjonowała oficjalnie śledztwo w sprawie działalności kandydata Donalda Trumpa i prezydenta Trumpa, prowadzone obecnie przez sześć komisji zdominowanej przez Partię Demokratyczną Izby Reprezentantów.
Do tej pory Pelosi, mimo nacisku dołów partyjnych, była przeciwna rozpoczęciu dochodzenia w sprawie impeachmentu, zdając sobie sprawę, że nie cieszy się on popularnością wśród Amerykanów oraz w obawie, że Partia Demokratyczna bez specjalnych dokonań ustawodawczych w obecnym Kongresie 116. kadencji będzie postrzegana przez amerykański elektorat jako „partia impeachmentu”.
Pelosi, przedstawicielka Partii Demokratycznej ze stanu Kalifornia, zmieniła swoje stanowisko pod wpływem ostatnich rewelacji, że Trump podczas rozmowy telefonicznej przeprowadzonej 25 lipca z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim namawiał go do przeprowadzenia śledztwa w sprawie działalności na Ukrainie byłego wiceprezydenta Joe Bidena i jego syna Huntera.
Joseph Biden, były wiceprezydent w demokratycznej ekipie prezydenta Baracka Obamy (2009-2017), jest obecnie faworytem do otrzymania nominacji Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich 2020 roku, a więc potencjalnym rywalem Trumpa, który będzie się ubiegał o reelekcję.
Zapowiedziane przez Pelosi oficjalne dochodzenie w sprawie impeachmentu Trumpa stanowi poważne zagrożenie także dla Bidena. „Republikanie w Izbie Reprezentantów będą się domagać, aby jakiekolwiek dochodzenie w sprawie prezydenta Trumpa objęło także dochodzenie w sprawie poczynań syna Bidena na Ukrainie i czy korzystał wtedy z pomocy swojego ojca. (…) Z pewnością Demokraci będą mieli trudności z zablokowaniem takich żądań Republikanów” – wskazuje Seib.
Hunter Biden, w czasie kiedy jego ojciec był wiceprezydentem USA odpowiedzialnym m.in. za amerykańską politykę wobec Ukrainy, wszedł do zarządu Burisma Holding, prywatnej spółki gazowniczej działającej na Ukrainie.
Hunter Biden w oświadczeniu przesłanym dziennikarzom „Washington Post” w lipcu br. poinformował, że wszedł do zarządu tej firmy po rozmowie z byłym prezydentem Polski Aleksandrem Kwaśniewskim, który od roku 2014 jest członkiem zarządu Burisma Holding. Biden, z wykształcenia prawnik, bez żadnego doświadczenia w sektorze energetycznym ani bez znajomości Ukrainy, jak poinformował dziennik "New York Times" w maju br., „otrzymywał od Burisma Holding w niektórych miesiącach płacę w wysokości do nawet 50 tys. dolarów”. Takie hojne zarobki Huntera Bidena już wcześniej rodziły poważne podejrzenia o konflikt interesów byłego wiceprezydenta.
Jak zapowiadają komentatorzy, Republikanie z pewnością nie zapomną o nich podczas zapowiedzianego przez Pelosi dochodzenia w sprawie impeachmentu Trumpa.
Politolodzy zwracają uwagę, że Demokraci w Izbie Reprezentantów mają wystarczającą liczbę głosów, aby doprowadzić do impeachmentu. Do jego rozpoczęcia potrzebna jest zwykła większość głosów – 218 głosów w 435-osobowej Izbie Reprezentantów. Obecnie Demokraci mają 235 mandatów.
Demokraci nie mają jednak szans na pozbawienie Trumpa urzędu prezydenta; aby w wyniku impeachmentu pozbawić go funkcji, wymagana jest kwalifikowana większość dwóch trzecich głosów w stuosobowym Senacie. Tymczasem Republikanie w Senacie posiadają obecnie przewagę sześciu głosów (53 głosy Republikanów wobec 47 głosów Demokratów) i jest mało prawdopodobne, by Demokraci przekonali wystarczająca liczbę senatorów GOP, aby głosowali za pozbawieniem Trumpa urzędu.
Dlatego jest wielce prawdopodobne, że Demokraci „wpadną w taką samą pułapkę, w jaką wpadli Republikanie podczas próby pozbawienia urzędu Billa Clintona”. W rezultacie - wtóruje swojemu komentatorowi zespół redakcyjny "Wall Street Journal" - decyzja Pelosi o rozpoczęciu oficjalnego dochodzenia w sprawie impeachmentu „gwarantuje, że (obecny Kongres), który poza dochodzeniami w sprawie kampanii wyborczej Trumpa, a teraz w sprawie urzędowania Trumpa, nie ma żadnych osiągnięć, którymi mógłby się wykazać, przejdzie do historii jako +Kongres impeachmentu+”.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
fot.MICK TSIKAS/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama