To już ostatnie takie letnie dania, a właściwie wczesno jesienne. Ta druga pora roku coraz bardziej dobija się do drzwi i jeszcze chwila, a na stół wskoczą dynie, jabłka i to wszystko, co jesień ma dla nas. Zanim to jednak nastąpi – cieszmy się ostatnimi darami lata. Następne będą dopiero za rok (nie licząc oczywiście tego, że teraz wszystko dostępne jest cały rok, ale to nie to samo, co warzywa lokalne, dojrzałe na słońcu).
To w sumie banalna sałatka, ale urocza. Nie tylko dzięki pięknym kolorom, ale przede wszystkim smakowi warzyw, które w niej są. Możecie je dowolnie mieszać i komponować, ale ja podaję ten zestaw, bo moim zdaniem cukinia, bakłażan i papryka świetnie ze sobą smakują i nawzajem podkreślają swój smak. Do tego możecie dodać cebulę, ale niekoniecznie. Ja lubię, bo poddana temperaturze cebula traci swój ostry smak, a staje się łagodna i słodka.
Ta sałatka z warzyw znakomicie pasuje jako dodatek do grillowanych mięs. Można ją też zapakować do pity lub przeciętej na pół bagietki. Nie zapomnijcie o dodatku fety. Świetnie pasuje i sprawia, że danie jest bardziej treściwe. No to grillujemy!
1 zielona cukinia, pokrojona w plastry
1 żółta cukinia, pokrojona w plastry
1 bakłażan, pokrojony w plastry
1 czerwona papryka, pokrojona w szerokie paski
1 duża czerwona cebula (niekoniecznie), pokrojona w grube piórka
8 łyżek oliwy
1 łyżeczka oregano
1 łyżeczka bazylii
1 łyżeczka tymianku
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka pieprzu, świeżo zmielonego
3-4 ząbki czosnku, startego
8 oz sera feta
Czas przygotowania: 15 min + 1 godzina marynowania
Czas grillowania: 30-45 min
Porcje: dużo
Warzywa umyj, pokrój, włóż do dużej miski. Polej 4 łyżkami oliwy, dodaj oregano, bazylię, sól i pieprz. Wszystko wymieszaj i odstaw do lodówki na godzinę.
Rozgrzej grill lub patelnię grillową, ułóż marynowane warzywa i piecz aż lekko zbrązowieją.
Od razu po zdjęciu z grilla dodaj resztę oliwy i czosnek, wymieszaj wszystko dokładnie, posyp pokruszoną fetą.
Smakuje dobrze na ciepło, jako dodatek do mięs lub samodzielne danie.
Można ją również jeść na zimno.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
fot.arch. Kasi Marks
Reklama