Rada Nadzorcza San Francisco potępiła NRA i określiła ją mianem „rodzimej organizacji terrorystycznej. NRA odpowiedziała pozwem. W świetle rozpoczynającej się w Kongresie USA debaty nad regulacją prawa do posiadania broni palnej, pozew National Riffle Association (NRA) przeciwko San Francisco brzmi jak ponura zapowiedź – „porzućcie nadzieje, że cokolwiek się zmieni”.
Takiego pozwu jeszcze nie było. W poniedziałek 9 września NRA wniosła przeciwko władzom San Francisco sprawę do sądu federalnego w północnej Kalifornii. Jest to reakcja na rezolucję przyjętą w ubiegłym tygodniu przez Radę Nadzorczą San Francisco (San Francisco Board of Supervisors), w której NRA została określona jako „rodzima organizacja terrorystyczna”, odpowiedzialna za podżeganie do używania przemocy oraz pośrednio odpowiedzialna za masowe strzelaniny.
„W każdym kraju świata są agresywni i przepełnieni nienawiścią ludzie, ale tylko w USA dajemy im łatwy dostęp do automatycznej broni bojowej i magazynków o dużej pojemności. A wszystko to, w dużej mierze, dzięki wpływom NRA.” – czytamy w przyjętej 3 września rezolucji, która zawiera także statystyki dotyczące przemocy z użyciem broni palnej w USA. A te są zatrważające. Codziennie w Stanach Zjednoczonych od kul ginie średnio 100 osób, a setki odnoszą obrażenia. W skali roku oznacza to 36 tys. ofiar śmiertelnych i ponad 100 tys. rannych.
“NRA to rodzimi terroryści”
Rezolucja potępiająca NRA została złożona przez jedną z członkiń Rasy Nadzorczej San Francisco – Catherine Stefani 30 lipca, po masowej strzelaninie na festiwalu w Girloy w pobliżu San Francisco, gdzie sprawca zabił trzy osoby i ranił 17, zanim odebrał sobie życie. Stefani, była prokurator i aktywistka działająca na rzecz wprowadzenia regulacji w dostępie do broni palnej, po przyjęciu 3 września rezolucji swojego autorstwa zarzuciła NRA, że poprzez sianie dezinformacji oraz propagandy wzywa do używania przemocy: „Jeśli używają sloganów typu ‘Oddam wam mój karabin tylko jeśli wyrwiecie go z mojej zimnej martwej dłoni’, widocznych na naklejkach przyklejanych do tylnych zderzaków samochodów, to twierdzą, że odpowiedzią na rzeczową debatę o dostępie do broni jest przemoc”.
W swojej rezolucji, która jest czysto symboliczna i nie zawiera żadnych narzędzi nacisku prawnego czy legislacyjnego, Rada Nadzorcza San Francisco wezwała inne miasta, powiaty, stany, a także rząd federalny do uznania NRA za organizację terrorystyczną oraz zerwania stosunków biznesowych z organizacją. Sama rezolucja to pokłosie społecznego niezadowolenia po serii masowych strzelanin z ostatnich tygodni – w Gilroy w Kalifornii, El Paso i Odessie w Teksasie oraz w Dayton w Ohio.
“Nigdy nie zaprzestaniemy walki”
Na odpowiedź NRA nie trzeba było długo czekać. Oprócz pozwu przeciwko miastu i powiatowi San Francisco, prezes NRA Wayne LaPierre wydał na Twitterze oświadczenie, w którym napisał: „Ten pozew zawiera wiadomość dla wszystkich, którzy atakują NRA: nigdy nie zaprzestaniemy walki w imieniu przestrzegających prawa obywateli i ich konstytucyjnych wolności. Niektórzy politycy zapominają, że pięć milionów członków NRA wierzy w wolność i jest gotowe o nią walczyć. Zawsze będziemy stawiać opór nielegalnym i dyskryminującym praktykom przeciwko naszej organizacji i milionom członków, którym ta organizacja służy”.
W pozwie przeciwko władzom San Francisco NRA nawiązało do wyroków w procesach, jakie organizacja wytoczyła swoim przeciwnikom, jak choćby radzie miejskiej Los Angeles i gubernatorowi stanu Nowy Jork Andrew Cuomo, którzy wzywali lokalnych przedsiębiorców do zerwania relacji biznesowych z NRA. W tekście pozwu czytamy m.in.: „Sądy w Nowym Jorku i Los Angeles wypowiedziały się za Pierwszą Poprawką”. NRA zarzuca sygnatariuszom rezolucji , że łamią konstytucyjne prawo do wolności wypowiedzi i swobodnego zrzeszania się. I choć bagatelizuje powiązanie organizacji z rodzimym terroryzmem, określając zarzut jako „błahą obrazę” wyraźnie widać, że przechodzi do kontrofensywy, zarzucając władzom San Francisco używanie retoryki „McCarthystowkiej”, powodowanej wolą politycznego odwetu.
Pozew NRA przeciwko Radzie Nadzorczej San Francisco to wyraźny sygnał, że organizacja zwiera szyki przed rozpoczynającą się w najbliższy poniedziałek sesją Kongresu, podczas której być może odbędzie się debata na temat reformy przepisów dotyczących dostępności broni palnej. Po ostatniej serii masowych strzelanin marszałek Izby Reprezentantów Nancy Pelosi oraz lider demokratycznej mniejszości w Senacie Chuck Schumer wezwali lidera republikańskiej senackiej większości Mitcha Mconnella do debaty nad dostępnością broni bojowej oraz wprowadzenia niezbędnych, zdaniem demokratów, zmian w przepisach. Za zmianami legislacyjnymi jest też część ustawodawców z Partii Republikańskiej, ale jest oczywiste, że republikanie nie podejmą w tej sprawie żadnych działań bez zielonego światła od prezydenta Donalda Trumpa. Ten jednak ogranicza się do dość lakonicznych i ogólnikowych stwierdzeń o możliwych zmianach w przepisach o dostępności broni palnej.
„Wszystko będzie wspaniale Wayne”
W zakulisowych rozmowach, republikańscy i demokratyczni senatorowie ustalają z Białym Domem treść potencjalnych reform, ale wciąż nie wiadomo, jaki stanowisko zajmie Trump. Prezydent znany jest z nieprzewidywalności i zmienności poglądów, ale akurat w kwestii dostępności broni palnej Trump mówi jednym głosem z liderami NRA. Trudno mu się dziwić, skoro to właśnie członkowie tej wpływowej i bogatej organizacji stanowią trzon jego elektoratu, a ten odebrałby najmniejsze ustępstwa na rzecz demokratów jako oznakę słabości prezydenta.
Jakiekolwiek nadzieje demokratów i większości Amerykanów na zmianę istniejących przepisów rozwiała zresztą rozmowa telefoniczna pomiędzy Donaldem Trumpem a szefem NRA, która miała miejsce 7 sierpnia. Prezydent NRA Wayne LaPierre nie musiał zbyt mocno przekonywać prezydenta, że za śmierć 31 osób w ostatnich strzelaninach odpowiedzialne są choroby psychiczne, a w żadnym razie nie łatwość w zakupie automatycznej broni bojowej. „Wszystko będzie wspaniale Wayne. Zapewnię ci ochronę” – powiedział Trump, nie pozostawiając wątpliwości, czyich interesów zamierza bronić.
NRA trzyma się zatem mocno, a na reformy przepisów dostępności broni palnej, choćby symboliczne, przyjdzie poczekać. Przywiać ją może jedynie wiatr politycznych zmian, bo liczba ofiar bezsensowej przemocy wydaje się nie mieć dla NRA i lojalnego wobec niej prezydenta żadnego znaczenia.
Grzegorz Dziedzic
[email protected]
fot.MICHAEL REYNOLDS, JOHN G MABANGLO/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama