„Walka w Betlejem to piękne zakończenie 2012 roku"- rozmowa z Tomaszem Adamkiem
W rozmowie przeprowadzonej przed kolejną sesją sparingową, „Góral” ocenia ostatnią walkę Johnathona Banksa z Sethem Mitchellem, mówi też o tym, co znaczy wyjście na ring przed kamerami NBC w miejscowości Bethlehem, na 48 godzin przez Wigilią...
- 12/08/2012 11:30 PM
22 grudnia w „Sands Casino” w Bethlehem w stanie Pennsylwiania Tomasz Adamek (47-2, 29 KO) wyjedzie na ring przeciwko Steve'owi Cunninghamowi (25-4, 12 KO). Zwycięzca stanie do walki o pas IBF North America, a co ważniejsze, ostatecznego eliminatora International Boxing Federation, wyłaniającego obowiązkowego rywala dla Władymira Kliczki. W rozmowie przeprowadzonej przed kolejną sesją sparingową, „Góral” ocenia ostatnią walkę Johnathona Banksa z Sethem Mitchellem, mówi też o tym, co znaczy wyjście na ring przed kamerami NBC w miejscowości Bethlehem, na 48 godzin przez Wigilią...
Przemek Garczarczyk: Zacznijmy od boksu, ale nie w Twoim wykonaniu. Rozmawialiśmy na kilka godzin przed walką Johnathona Banksa z Sethem Mitchellem i zupełnie nie wierzyłeś w szanse tego ostatniego. Czyli nokaut Banksa na nadziei Ameryki – przynajmniej dla HBO - nie był dla Ciebie niespodzianką.
Tomasz Adamek: Nie był, bo Mitchell poza siłą i ochotą do walki niczego nie ma. To wystarcza, ale tylko do pewnego poziomu. Na tym, na którym on chciałby walczyć, trzeba mieć jeszcze technikę, szybkość, taktykę i szczękę. On na razie nie ma żadnej z tych umiejetności na takim poziomie, by walczyć z Banksem, który przecież cały czas był z jednym najlepszych trenerów świata i widać było, że tego czasu nie zmarnował.
Ludzie Mitchella zapewniają, że szybko nadrobi zaległości, że za mniej niż rok będzie kompletnym pięściarzem. Wierzysz w to?
- Życzę mu oczywiście jak najlepiej, ale nie za bardzo mnie to przekonuję. Nie można zrobić z futbolisty amerykańskiego boksera światowej klasy w ciągu kilku lat. Za dużo braków. To tak, jakbym ja chciał za kilka lat grać w NFL, bo jestem silny i szybki.
Wygrana Banksa przed kamerami telewizji HBO, jego publiczna wypowiedź, że chciałby się Tobie zrewanżować za jedyną porażkę w karierze, natychmiast zainteresowała komentatorów tej stacji pytających jakie masz plany na 2013 rok. Wiemy, że raczej zajęte.
- Oczywiście, że celem numer jeden jest wygranie eliminatora IBF – zaczynając od wygrania 22 grudnia ze Stevem Cunninghamem, a kończąc na pokonaniu Pulewa, czy to w Ameryce, czy w Polsce. Ale to jest boks, to jest HBO, więc nie można nigdy mówić nigdy.
Zapytam wprost: gdybyś mógł walczyć z Johnathonem nie tracąc pozycji challengera IBF, wyszedłbyś na ring?
- Na pewno tak. Jestem lepszym pięściarzem niż w 2009 roku, kiedy wygrałem z Banksem przez nokaut. Czego miałbym się dziś bać? Ale na razie wolę rozmawiać o Cunninghamie.
Są jakieś wybrane walki Cunninghama, które oglądasz wspólnie z trenerem Rogerem Bloodworthem?
- To jak wiesz jest jego rola, ale ostatnio patrzyliśmy wspólnie na bitkę sprzed czterech lat. Nie dlatego, żeby się czegoś nauczyć, tylko żeby zobaczyć, jak bardzo się od tego czasu zmieniłem. To nawet nie ma co porównywać - to tak, jakbym oglądał kogoś zupełnie innego. Zejścia z linii ciosów, praca nóg, pozycja podczas ataku, ogólnie defensywa – wszystko jest teraz znacznie lepsze. A do tego biję mocniej. Nie znaczy to, że lekceważę Steve'a. Wprost przeciwnie – ja wiem, ile mogę stracić, przegrywając 22 grudnia w Bethlehem. Wszystko, a on może to wygrać. W sumie, z dwoma treningami tylko technicznymi, kiedy byłem na mini-obozie w domu Rogera pod St. Louis, mam już za sobą 7 tygodni pracy, a zostały jeszcze dwa. To moja czwarta walka w tym roku, obozy trwają zwykle tyle samo,więc można łatwo policzyć ile miałem czasu w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy na naukę.
Kibice pytają, którego Tomka zobaczą w walce z Cunninghamem – tego przed trafieniem Travisa Walkera, czy tego po tym, jak wstałeś z ringu?
- Rozzłościł mnie tym jednym ciosemTravis. Zabrałem się ostro do roboty, bo najważniejsze w ringu to błyskawicznie zapomnieć o tym, co się stało, wstać i oddać tym samym albo jeszcze lepiej. To zrobiłem z Walkerem. Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie – zawsze wychodzę na ring walczyć jak najlepiej, jest jakiś pomysł na walkę, taktyka. Z Walkerem trzeba było zostosować wersję awaryjną, bo taka też jest, ale tylko na specjalne okazje.
Jesteś człowiekiem religijnym, głęboko wierzącym i tak się złożyło, że na dwa dni przed Wigilią będziesz walczył... w Betlejem. Tym amerykańskim wprawdzie, ale zawsze to Betlejem...
- Tak się jakoś ułożyło. Jestem zawodowym pięściarzem, nie wybieram dat pojedynków ani miast, ale to dobry termin i miejsce. Nie wiem, co by było, gdyby data walki wypadła między Świętami. Nie byłoby rodzinnych spotkań, świątecznych kolacji, przyznaję, że nie czułbym się komfortowo. 22 grudnia w amerykańskim Betlejem, tylko 70 mil od mojego domu, walka na wielkiej NBC - to idealny termin i miejsce na piękne zakończenie 2012 roku.
Rozmawiał: Przemek Garczarczyk
Reklama