Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 20:18
Reklama KD Market
Reklama

Kilka słów o reformie zdrowia

Joanna Bohdziewicz-Borowiec w najnowszym wpisie na swoim blogu przygląda się procedurze, która doprowadziła do podpisania reformy ubezpieczeń zdrowotnych.... W życiu politycznym Stanów Zjednoczonych dzieją się fascynujące rzeczy. Po ponad rocznej debacie Kongres w końcu uchwalił reformę opieki zdrowotnej, którą prezydent podpisał. Pomijając historyczną wagę nowego prawa i radość z sukcesu oraz wytrwałości prezydenta, ciekawe jest śledzenie amerykańskiego procesu politycznego na przykładzie tej ustawy.
Po ponad rocznej debacie Kongres w końcu uchwalił reformę opieki zdrowotnej, którą prezydent podpisał. Pomijając historyczną wagę nowego prawa i radość z sukcesu oraz wytrwałości prezydenta, ciekawe jest śledzenie amerykańskiego procesu politycznego na przykładzie tej ustawy. Zwłaszcza, i o dziwo, że debata jeszcze trwa i nie wiadomo, jak się skończy. Obie izby Kongresu zdominowane są obecnie przez Demokratów, włącznie z prezydentem. Niemniej przez cały ubiegły rok projekty reformy i wielu innych ustaw inicjowanych przez prezydenta, jeśli nawet uchwalone w Izbie Reprezentantów, zatrzymywały się w Senacie. Senat zasłaniał się procedurą głosowania: wymaganiem zdecydowanej większości 60 głosów, których demokraci nie mieli oraz możliwością obstrukcji procesu przez jednego senatora, który miał prawo, z czego korzystali Republikanie, zapobiegania głosowaniu. Coraz głośniej, w związku z tym, mówiło się o tym, że przecież Senat sam decyduje o swojej procedurze, więc może ją zmienić. I tak się właśnie stało. Czy to cud polityczny? Nie wiem, ale z pewnością coś ważnego dzieje się na naszych oczach. W tym tygodniu reforma musiała wrócić do Senatu, aby zatwierdzić ostateczne poprawki do ustawy, uchwalone wcześniej przez Izbę Reprezentantów. I co się okazało: Senat zmienił swoją procedurę i potraktował reformę jako ustawę typu rekoncyliacji budżetowej. Procedura ta wygląda następująco: do uchwalenia ustawy wystarczy zwykła większość głosów, czyli 51, a Demokraci mają więcej. Ponadto debata ograniczona jest do 20 godzin bez możliwości obstrukcji przez jednego senatora. Wiceprezydent, który przewodniczy Senatowi, ma prawo do szybszego zakończenia obrad i podjęcia głosowania. Jak widać, Senat potrafi szybko i sprawnie działać, jak chce, co jest imponujące. Debata w Senacie zakończyła się dzisiaj (piszę to słowa 25.marca) zmianą ustawy. Republikanie przedstawili 29 poprawek: czasem istotnych czasem zabawnych, byle tylko skompromitować reformę i Demokratów. Każda z poprawek wymagała głosowania. Tylko dwie z nich  zostały uchwalone, bo dotyczyły błędów formalnych, których nie można było zlekceważyć. Poprawki te nie miały nic wspólnego z proponowanymi zmianami w opiece zdrowotnej.
Co się dzieje dalej: ustawa wróciła do Izby Reprezentantów do ponownego głosowania. Demokraci twierdzą, że nie powinno być problemu z jej zatwierdzeniem w nowej formie. Ciekawostka: głosowanie powinno się odbyć do końca tygodnia (3/26), bowiem Kongres czeka przerwa wiosenna. Kongresmeni i senatorzy chcą jak najszybciej wrócić do domu, aby od poniedziałku zacząć wakacje..... Zobaczymy. Jeśli Izba ustawę zatwierdzi bez zmian, reforma wróci do prezydenta, aby ją ponownie podpisał, co na pewno się stanie. Niemniej nie będzie to koniec debaty. 14 stanów już założyło sprawę w sądzie, kwestionując zgodność z konstytucją niektóych postanowień reformy. Republikanie odgrażają się, że ustawę zaskarżą do Sądu Najwyższego. Konstytucja USA przewiduje, że Sąd Najwyższy może każde prawo odwołać, jeśli uzna, że jest niezgodne z jej zasadami. A trzeba pamiętać, że obecny skład Sądu sprzyja Republikanom. Co gorsza, pojawiły się groźby i akty przemocy wobec zwolenników ustawy w Kongresie. Mam nadzieję, że rozumiemy wagę reformy i nie poddamy się negatywnej propagandzie. Stany Zjednoczone są jedynym krajem „pierwszego świata”, który nie posiada powszechnej opieki zdrowotnej, a wydaje na nią najwięcej na świecie. Miało to może uzasadnienie lata temu, kiedy koszty wizyty u lekarza, lekarstw i pobytu w szpitalu mieściły się w granicach możliwości zapłacenia. Obenie około 50 milionów Amerykanów nie ma ubezpieczenia, a ceny są horrendalne. Brakuje profilaktyki, wielu osób nie stać na leki, nie są też przygotowani na koszty szpitalne, którymi często i tak obciążani są inni podatnicy. Nie wspomnę o firmach ubezpieczeniowych, które są bezkarne: odmawiają ubezpieczenia chorym, kasują polisy, podnoszą stawki. Tak naprawdę wszelkie koszta związane z reformą opieki zdrowotnej wrócą do nas w naszym komforcie życiowym i satysfakcji moralnej. I to mnie uspokaja, kiedy myślę o  940 mld dolarów. Joanna Bohdziewicz- Borowiec Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama