Pierwsza połowa nie zachwyciła fanów na stadionie Civitas Metropolitano, ale druga przyniosła znacznie więcej emocji.
W 51. minucie Real, grający bez kontuzjowanego Francuza Kyliana Mbappe, mógł objąć prowadzenie, jednak po mocnym strzale Brazylijczyka Rodrygo z kilkunastu metrów piłka nieznacznie minęła poprzeczkę.
13 minut później kolejny mocny strzał "Królewskich" okazał się już skuteczny. Doświadczony Chorwat Luka Modric podał z rzutu wolnego do Viniciusa Juniora, który dośrodkował z lewej strony boiska. Piłka trafiła do jego rodaka Edera Militao, a 26-letni Brazylijczyk popisał się potężnym uderzeniem z pola karnego. Po drodze futbolówka otarła się o udo Marcosa Llorente i wpadła po siatki.
Z każdą chwilą atmosfera na stadionie stawała się coraz bardziej gorąca. Doszło do tego, że kibice Atletico - być może sprowokowani radością z gola okazaną przez bramkarza Realu Thibauta Courtois - zaczęli rzucać na jego pole karne różne przedmioty, m.in. zapalniczki.
Wzburzonych fanów Atletico próbowali uspokoić piłkarze tego zespołu, na czele z kapitanem Koke, a także trener Diego Simeone. Efekt był taki, że w 69. minucie sędzia główny przerwał spotkanie i odesłał zawodników do szatni.
Przerwa trwała około 20 minut. Po wznowieniu gry wydawało się, że "Królewscy" utrzymają korzystny wynik (m.in. groźny strzał oddał Vinicius), ale w doliczonym czasie gry gospodarze zdołali wyrównać.
Gola na wagę jednego punktu strzelił w piątej minucie doliczonego czasu Angel Correa. Początkowo odgwizdano spalonego, jednak powtórki wideo szybko pokazały, że bramka została zdobyta prawidłowo i sędzia uznał trafienie Argentyńczyka.
Wkrótce potem czerwoną kartkę zobaczył Marcos Llorente, ale grający w przewadze Real nie miał już czasu na zmianę wyniku.
Z remisu w derbach Madrytu najbardziej cieszy się prowadząca w tabeli Barcelona, która ma 21 punktów i o trzy wyprzedza Real, a o pięć Atletico.
Katalończycy dzień wcześniej niespodziewanie przegrali na wyjeździe z Osasuną Pampeluna 2:4. Do 70. minuty w ekipie gości grał Robert Lewandowski, który tym razem nie powiększył dorobku bramkowego.
Barcelona zmaga się z plagą kontuzji, ale chyba nikt nie spodziewał się tak słabego występu w sobotni wieczór drużyny, która po siedmiu kolejkach miała na koncie komplet zwycięstw.
Katalończykom nie udało się więc wyrównać klubowego rekordu z 2013 roku, gdy zaczęli sezon od ośmiu kolejnych zwycięstw.
Drużynę trenera Hansiego Flicka na początku przyszłego tygodnia ma wzmocnić bramkarz Wojciech Szczęsny