W centrum starego Krakowa, w historycznej części murów miasta, przy ulicy Poselskiej 21, jest klasztor sióstr bernardynek wraz z barokowym kościołem, w którym czczony jest łaskami słynący obraz św. Józefa. Bardzo szczególny to wizerunek. Namalowany około 1600 roku, miał być darem papieża Urbana VIII dla biskupa Jakuba Zadzika, z poleceniem wybudowania kościoła. Obraz przedstawia św. Józefa, prowadzącego za rękę młodocianego, mniej więcej 12-letniego Jezusa. Chłopiec w jednej ręce niesie koszyk z narzędziami ciesielskimi, a drugą dłonią ujmuje dłoń Józefa. Józef idący z Jezusem, to nie tylko stary obraz. To klimat, który wiele mówi o szczególnej relacji, jaka wytwarza się miedzy ojcem i dzieckiem.
Wróciło do mnie w tych dniach określenie, o którym prawie już zapomniałem, gdyż rzadko pojawia się w moim słowniku, a jest nim „tacierzyństwo”. Ktoś zaproponował mi, żeby porozmawiać właśnie o tacierzyństwie. Nie bardzo wiedziałem od czego zacząć. Aczkolwiek sam termin nie jest mi obcy, to jednak ojcostwo jest dla mnie czymś bardziej znaczącym i bliskim, przez fakt bycia synem. A jednak we współczesnym języku samo słowo „tacierzyństwo” i to, co ono wyraża przyjęły się z powodzeniem. Słowniki starają się tłumaczyć, że jeśli „macierzyństwo” ma swoje źródło w staropolskim słowie „macierz”, czyli „matka”, to w języku polskim nie istniało słowo „tacierz” na określenie taty. Jest więc słowem nowym, wyrażającym „bycie tatą; ogół cech przysługujących współczesnemu tacie”. Czym zatem różni się współczesny tata od nie-współczesnego ojca?
Kiedy mówię „ojciec”, to w słowie tym wyraża się jakaś godność, szacunek, odpowiedzialność. Staje przede mną mężczyzna stabilny, doświadczony, będący dla mnie wzorem do naśladowania, ktoś, kto daje poczucie bezpieczeństwa, jest nauczycielem życia, przygotowującym do samodzielności. Przy ojcu czuję się pewnie. Stąd tak ważne jest to prowadzenie przez bezpieczną, silną ojcowską dłoń. Nigdy nie zapomnę takiej zabawy z dzieciństwa, kiedy z rodzicami wracaliśmy z kościoła, była zima. Trzymałem za rękę mojego tatę i ściskaliśmy dłonie na przemian, mówiąc „cześć”. Choć to było bardzo dawno, to jednak uścisk tej dłoni taty pozostał. Był mocny, mój wtedy był słaby, dziecięcy. Z czasem jednak uczyłem się tej siły. Poza tym, to był uścisk dłoni mojego ojca. A to bardzo ważne. Ojciec może się oczywiście kojarzyć z kimś surowym, wymagającym, apodyktycznym, autorytarnym. Nie każdy ojciec potrafi być autorytetem. Takim zresztą się staje, a nie rodzi. To długi proces i nie każdy potrafi go przejść. Każdy ojciec może być tatą, jednak nie każdy tata może być ojcem.
Współczesny tata przejmuje na siebie rolę matki. Nosi dziecko w nosidełku, kołysze do spania, karmi, przewija. Jest blisko. I na pewno taki obraz taty może wzruszać. Czy jednak dziecko, gdy zaczyna rosnąć i dojrzewać, będzie potrzebowało takiego taty? Czy nie zacznie szukać wokół siebie ojca? Czy tata będzie w stanie sprostać tej zasadniczej misji, którą powinien podjąć od samego początku, a jest nią bycie ojcem? Ojciec nie jest i nie może być matką. Jeśli kobieta rodzi się matką, ze swoim instynktem macierzyńskim, to mężczyzna staje się ojcem. Nie może też przyjmować roli starszego brata i przyjaciela. Dziecko potrzebuje ojca i matki. Syn chce przejąć od swojego ojca rolę ojcowską, przejść inicjację dorosłego, męskiego życia. Córka w ojcu będzie szukać wzorca dla swojego przyszłego męża. Tego nie da się tak po prostu wyrugować i zmienić. To jest bardzo naturalne.
Niestety od jakiegoś czasu mówi się o kryzysie ojcostwa. Zagubienie tożsamości współczesnego mężczyzny, zagubienie tożsamości ojca, niskie kompetencje wychowawcze ojców, to wszystko stoi u podłoża obu kryzysów.
Święty Józef z krakowskiego obrazu prowadzi Jezusa za rękę. Jezus jest już w wieku, kiedy uczy się pracy, rzemiosła, od swojego przybranego ojca, stąd narzędzia w koszyku, który niesie. Jak każde dziecko, patrzy w swoim kierunku, szukając swojej drogi i wyczuwając swoją misję. Pozwala się jednak prowadzić. To jeszcze nie jego czas. Nie stawia oporów, idzie. A Józef? Prowadzi pewnie, ale nie beztrosko. Troszczy się o to, co i kto z małego Jezusa wyrośnie. I zapewne chce dla niego wszystkiego, co najlepsze. Z okazji Dnia Ojca, wszystkim tatom życzę, by nie bali się być ojcami, a ojcom, by byli najlepszymi w świecie!
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
fot.Pexels.com
Reklama