Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 19:48
Reklama KD Market

Sposób na zło

Film braci Sekielskich obejrzałem jeszcze w sobotę, wieczorem, w dniu premiery, w którym liczba wejść przekraczała już trzy miliony widzów. Wcześniej rozesłałem link do filmu moim znajomym księżom i klerykom. Wiedziałem, że treść będzie bardzo trudna. Na nic innego się nie nastawiałem. Dzisiaj, po falach komentarzy za i przeciw, nawet nie zamierzam się silić na jakiś osobisty komentarz samego dokumentu. Zdaję sobie sprawę, że każde słowo będzie przez jednych przyjęte jako komentarz wartościowy, dla innych jednostronny czy bezsensowny. Przychodzą mi na myśl słowa św. Jana Pawła II, który w swoim Liście Apostolskim na Trzecie Tysiąclecie pisał, że cierpienie jest tajemnicą, „którą człowiek może jedynie adorować na kolanach”. Nie „uciekać przed nimi”, „zamiatać pod dywan”, ale w milczeniu posłuchać. Bardzo zapadły mi te słowa w pamięci. I one wydają mi się najbardziej adekwatnym komentarzem do historii zarejestrowanych w filmie. Żadne słowa typu: „jest mi wstyd”, „przepraszam”, „poczułem się okropnie” – nie oddadzą głębi zranienia, którego doświadczyło niewinne dziecko lub dorastający człowiek. Cierpienia, wstydu i nienawiści do samego siebie, które musiało i musi nosić w życiu. Bo przecież z jednej strony „tylko nie mów nikomu”, a z drugiej, to ogromne poczucie osamotnienia i lęku przed tym, że mógłbym o tak intymnej ranie powiedzieć drugiemu. Zwłaszcza, gdy katem był „autorytet”. Myślę zatem, że nie potrzeba tu wielu słów. Trzeba raczej zamienić się w uważny słuch, pozwolić, by ból wyszedł zza gruzu w sercu, by ujrzał światło dzienne, a ktoś, kto dopuścił się tak haniebnego, ohydnego czynu lub całej ich serii, nie pozostał bezkarny. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Popełniamy różne grzechy. Każdy grzech powinien być powodem wstydu i odrazy. I nie chodzi o to, by teraz upubliczniać grzechy. Raczej chodzi o to, by mieć ich świadomość wraz z postanowieniem zmiany na lepsze, naprawy wyrządzonych krzywd, a przede wszystkim głębokiego żalu za nie. Ale w nakręconym przez Sekielskich filmie nie ma mowy o zwykłym grzechu. Jest to prawdziwe przestępstwo i najgorsze z możliwych czynów, kiedy ofiarami stają się niewinne, bezbronne dzieci! Albo ludzie młodzi, zależni od swojego drapieżcy, który ma nad nimi przewagę bycia przełożonym, pracodawcą! I choć prawdą jest, że każdy przypadek ma swoje podłoże, często ukryte w psychice, w zranieniach, które się samemu nosi, to jednak tutaj nie ma nic na usprawiedliwienie. Człowiek powinien pracować nad sobą i obserwować swoje zachowania i potrzeby. Rozkwitowi takich dewiacji sprzyja przesadny dobrobyt, myśl, że na wszystko mnie stać, próżność, połączona z nieodpartą potrzebą panowania. Nie odbieram dokumentu Sekielskich jako dzieła wymierzonego przeciwko Kościołowi. Nie dyskutuję z tym, czy film jest do końca uczciwy, czy nie. Odsłania rąbek prawdy, przed którą wszyscy uciekaliśmy, że pedofilia to także problem obecny w Polsce, także w polskim Kościele. Problem, o którym nie mówiło się wcale, albo niewiele. To jednak, co smuci mnie bardzo w prezentowanym filmie, a nawet mocno irytuje, to fakt, w jaki sposób przedstawiciele hierarchii kościelnej i moi bracia duchowni podchodzili do niełatwych pytań, które były im stawiane. Prawdą jest, że to bardzo trudne i delikatne kwestie. Wszyscy jednak wiedzą, że nie można przechodzić wobec nich obojętnie, wymijająco, arogancko lub je bagatelizować. Wyciąganie tarcz obronnych i miecza, albo zamykanie się w twierdzach, po prostu nie ma sensu. W całej tej kwestii pojawiają się też zdania, że jesteśmy Kościołem ciągle tak mocno osadzonym w sztywnych strukturach, sklerykalizowanym. Boimy się reform i powrotu do bardziej pokornego i ubogiego bycia w świecie. Szukając odpowiedzi na wiele pytań, wziąłem do ręki programowy dokument papieża Franciszka, jakim jest jego „Evangelii Gaudium”: „Wolę raczej Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody z przywiązania do własnego bezpieczeństwa. Nie chcę Kościoła troszczącego się o to, by stanowić centrum, który w końcu zamyka się w gąszczu obsesji i procedur. Jeśli coś ma wywoływać święte oburzenie, niepokoić i przyprawiać o wyrzuty sumienia, to niech będzie to fakt, że tylu naszych braci żyje pozbawionych siły, światła i pociechy z przyjaźni z Jezusem Chrystusem, bez przygarniającej ich wspólnoty wiary, bez perspektywy sensu i życia. Mam nadzieję, że zamiast lęku przed pomyleniem się, będziemy się kierować lękiem przed zamknięciem się w strukturach dostarczających nam fałszywej ochrony, lękiem przed przepisami czyniącymi nas nieubłaganymi sędziami, lękiem przed przyzwyczajeniami, w których czujemy się spokojni, podczas gdy obok nas znajduje się zgłodniała rzesza ludzi, a Jezus powtarza nam bez przerwy: «Wy dajcie im jeść!» (Mk 6, 37)”. I Kościół, i świat, i każdy z osobna potrzebujemy nawrócenia. I to jest sposób na zło. ks. Łukasz Kleczka Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.   fot.Malte Christians/EPA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama