Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 14:27
Reklama KD Market

Znani i nie zawsze lubiani. Przegląd burmistrzów przyjaznych Polonii i nie tylko

Chicago miało 55 burmistrzów na przestrzeni 182 lat swojej historii. Kto spośród nich najbardziej zapadł – pozytywnie lub negatywnie – w pamięć mieszkańców, a nade wszystko – w pamięć Polonii? W poniedziałek, 20 maja na piątym piętrze chicagowskiego ratusza zasiadła nowa, 56. z kolei burmistrz Wietrznego Miasta. Nazwisko Lori Lightfoot już zostanie zapisane w historii co najmniej z trzech powodów: to druga w dziejach miasta kobieta na stanowisku burmistrza, pierwsza afroamerykańska i pierwsza, która otwarcie deklaruje przynależność do LGBT. Na resztę rekordów i dokonań trzeba będzie poczekać. Nie ma wątpliwości, że mieszkańcy Chicago, którzy 2 kwietnia miażdżącą przewagą 74 proc. głosów wybrali Lori Lightfoot na nowego burmistrza, z niecierpliwością i entuzjazmem będą obserwować poczynania nowej pani burmistrz. Jednocześnie po ośmiu latach z mieszanymi uczuciami żegnają burmistrza Rahma Emanuela, choć najlepszą ocenę wystawi mu czas i historia. Wśród zasług przypisuje mu się wprowadzenie programów dla młodzieży, rozwój miejskich koledżów, rozszerzenie programu bezpłatnego przedszkola, zaś krytykuje za zamknięcie pięćdziesięciu szkół, problemy z funduszami emerytalnymi pracowników miejskich, wzrost przestępczości i skandal w chicagowskiej policji związany ze sprawą zastrzelenia Laquana McDonalda. Burmistrz kolejarz, dziennikarz, kobieta Na przestrzeni 182 lat Chicago miało kolejno 55 burmistrzów. Większość z nich nie zapadła w pamięć przyszłych pokoleń – zwłaszcza że 22 burmistrzów pełniło urząd tylko rok, bo tyle wynosiła początkowo kadencja burmistrza. W 1863 roku została zmieniona na dwuletnią, zaś czteroletnia kadencja burmistrza, jak i radnych miejskich, obowiązuje od 1906 roku. Pierwszym burmistrzem Chicago, oczywiście z Partii Demokratycznej, był William Butler Ogden, który przybył do nowego miasta Chicago w roku jego założenia, 1837. Jego inwestycje w nową jak na owe czasy technologię – kolej, położyły podwaliny pod ważny węzeł transportowy, jakim Chicago jest do dziś. Mimo dużej populacji Afroamerykanów w Wietrznym Mieście, tylko dwóch burmistrzów w historii było czarnoskórych – Harold Washington (1983-87) oraz Eugene Sawyer, który został wybrany, by dokończyć kadencję zmarłego Washingtona. Tylko jedna kobieta pełniła funkcję burmistrza – była to Jane Byrne w latach 1979-1983. Najdłużej na stanowisku burmistrza Chicago był poprzednik Rahma Emanuela, Richard M. Daley, który urzędował w ratuszu przez 22 lata, pobijając rekord własnego ojca, burmistrza Richarda J. Daleya, który urzędował 21 lat. Wśród mniej znanych faktów dotyczących włodarzy Wietrznego Miasta jest prawdopodobnie ten, że 26. burmistrz, Joseph Medill, był nie tylko burmistrzem, lecz również redaktorem naczelnym dziennika „Chicago Tribune”. Burmistrz Francis Sherman ponownie wygrał wybory 20 lat później, stając się jednocześnie piątym i 23. burmistrzem Chicago. 25. burmistrz, Roswell B. Mason, w 1871 r. podczas wielkiego pożaru Chicago nakazał policji wypuszczenie na wolność wszystkich więźniów, a 49. burmistrz Michael A. Bilandic swoją wielką przegraną zawdzięcza śnieżycy z 1979 roku. Dwóch burmistrzów Chicago zostało zamordowanych – Carter Harrison Sr. został zastrzelony w swoim domu na parę dni przed zakończeniem Światowej Wystawy Kolumbijskiej w 1983 r. Anton Cermak, 44. burmistrz, został zastrzelony w 1933 roku  podczas spotkania z prezydentem elektem, Franklinem D. Rooseveltem.
Anton Cermak fot.Wikipedia
Cermak: burmistrz prawie polski Czy na przestrzeni 182 lat historii Chicago Polonia miała swojego ulubionego burmistrza? Zapytaliśmy o to prof. Dominika Pacygę, historyka chicagowskiej Polonii. Kto zająłby pierwsze miejsce w rankingu „burmistrzów przyjaznych Polonii”? – To byłby chyba Anton Joseph Cermak (44. burmistrz Chicago, w latach 1931-1933 – przyp. red.). Nie tylko dlatego, że był Czechem, mówił po czesku, a więc Polacy i inni Słowianie mogli go zrozumieć. Urodzony w Austro-Węgrach (na terenie dzisiejszych Czech – przyp. red.) Cermak, choć miał wykształcenie na poziomie piątej klasy, to on zmobilizował największą grupę Polaków do tworzonej przez siebie w Chicago Partii Demokratycznej i dał im w niej kilka kluczowych pozycji. Cermak był również mentorem dla Mieczysława Szymczaka, utalentowanego polityka polskiego pochodzenia, który w ostateczności zajął najwyższe na owe czasy stanowisko federalne w Zarządzie Gubernatorów Rezerw Federalnych (Board of Governors of the Federal Reserve). Kiedy Anton Cermak zginął w zamachu wymierzonym w prezydenta Franklina D. Roosevelta, Polonia zachęcała Szymczaka, aby został burmistrzem Chicago. Jednak próba zdobycia przez Polaka fotela burmistrza nie powiodła się.
Carter Harrison Sr. fot.Wikipedia
Harrison Sr.: „Dziś jestem Polakiem” – Warto też zwrócić uwagę na ojca i syna Harrisonów, z których oboje byli burmistrzami przez pięć kadencji, czyli łącznie dziesięć lat – kontynuuje prof. Pacyga. – Burmistrz Carter Henry Harrison Sr. (burmistrz w latach 1879-1887 i 1893 – przyp. red.) jako pierwszy w Chicago zabiegał o głosy grup etnicznych. Był jednym z głównych mówców podczas Dnia Polskiego na Światowej Wystawie Kolumbijskiej w 1893 r. Przemawiając pochwalił Polaków za wspaniałą organizację parady, porządek, wyraził zadowolenie, że „maszerują we wspólnej sprawie, zamiast jak inni uganiać się za pieniędzmi”. Nazwał Polaków dobrymi obywatelami, na których Stany Zjednoczone w razie potrzeby mogą liczyć. “Dziś jestem Polakiem bardziej niż kiedykolwiek” – powiedział Harrison podczas Dnia Polskiego 7 października, podkreślając, że jako dziecko nauczył się kochać Polskę i jej tragiczną historię. Serca Polaków zaskarbił sobie również antyrosyjskimi wątkami swojej przemowy, nawiązując do prześladowań Polaków przez cara Rosji i walki Polski o niepodległość.
Richard J. Daley i Dan Rostenkowski fot.Loyola University Chicago, University Archives and Special Collections
Richard M. Daley i Magdalena Abakanowicz podczas otwarcia “Agory” w Chicago, 2006 rok fot.Tannen Maury/EPA/Shutterstock
Daleyowie: trudne związki Nie najgorsze relacje z Polonią, zdaniem prof. Pacygi, miał również pierwszy burmistrz Daley – Richard J. W latach 1955-1976, kiedy był burmistrzem, w Chicago było bardzo dużo Polaków – stąd mieli oni największą rolę polityczną. Oprócz imigrantów ekonomicznych i ich dzieci było wielu imigrantów politycznych, powojennych. Te grupy żywo interesowały się polityką. Było kilku polskich kongresmenów z rejonu Chicago, posłów stanowych, skarbnik miasta. – Na kadencję Daleya-ojca przypada rozwój kariery politycznej Dana Rostenkowskiego, demokratycznego kongresmena z Illinois polskiego pochodzenia – przypomina Pacyga. W latach 60. burmistrz Daley postrzegał Rostenkowskiego jako łącznika Chicago z Waszyngtonem i liczył na niego w sprawie funduszy federalnych. Czy Polonia miała, z drugiej strony, swojego najbardziej nielubianego burmistrza? – Najbardziej naraził się chyba młodszy Daley – mówi prof. Pacyga. – W latach 90. rozbił wpływy polskich polityków, popierając ich kontrkandydatów w demokratycznych prawyborach. W tym czasie Polacy zaczęli też opuszczać Chicago i tym samym tracić znaczenie polityczne. Choć Polacy byli obecni w administracji obu Daleyów na średnich i wyższych szczeblach, to nigdy nie byli na górze Partii Demokratycznej, od zawsze kontrolowanej przez Irlandczyków. To jedyna grupa etniczna, której do niedawna udało się utrzymać kontrolę w Chicago. Dlaczego? Bo pełnili rolę pomostu między różnymi grupami. Jak większość miasta byli katolikami, do tego robotnikami i byli w stanie wciągnąć innych mieszkańców do Partii Demokratycznej.
Rahm Emanuel podczas obchodów Dnia Pułaskiego w Muzeum Polskim w Ameryce, 2016 r. fot.Dariusz Lachowski
Emanuel: mieszane uczucia Jak można ocenić ośmioletnie stosunki odchodzącego burmistrza Rahma Emanuela z Polonią? – Odczucia są mieszane – odpowiada Pacyga. – Polacy nie stali się ważni w jego administracji. Ale zawsze przychodził do Muzeum Polskiego na Dzień Pułaskiego, często na Paradę 3 Maja. Próbował wychodzić naprzeciw społeczności polskiej. Ale mówiąc szczerze – kto się dziś liczy w mieście? Meksykanie, Portorykanie i ogólnie Latynosi to grupy, które w Chicago zastąpiły Polonię, która wyprowadziła się na przedmieścia. Dawne polskie dzielnice zamieszkują dziś yuppies i Latynosi. Wraz z liczebnością straciliśmy głos i siłę polityczną. To zupełnie normalne zjawisko. Często słyszę pytanie, jak ocalić kościół św. Wojciecha. Odpowiedź jest prosta: wprowadź się do Chicago, zamieszkaj w Pilsen, chodź tam do kościoła i wrzucaj na tacę.
Lori Lightfootfot.Peter Serocki
Lori, marsz na paradę! – Polacy nigdy nie potrafili zjednoczyć się z innymi grupami etnicznymi, może z wyjątkiem Czechów – zauważa Pacyga. – Irlandczykom nie ufali, nie wierzyli Afroamerykanom. Były podejmowane próby sojuszu ze społecznością afroamerykańską, próby utworzenia polskiego okręgu wyborczego, popchnięcia na stanowisko burmistrza polskiego kandydata. Żadna z nich się nie powiodła. Zawsze było napięcie między Polakami a innymi grupami, nie potrafiliśmy się dogadać – może dlatego, że sama polska społeczność jest podzielona, tak politycznie, jak i regionalnie. Osobiście myślę, że są dwie rzeczy, które lubimy robić – organizować parady i kłócić się. Czego potrzebuje dziś chicagowska Polonia? – Miejsc pracy, poczucia bezpieczeństwa i stabilności, zachęty, rozwoju gospodarczego w północno-zachodnich i południowo-zachodnich dzielnicach miasta, które wciąż jeszcze zamieszkuje. Zapytaliśmy prof. Pacygę, co nowa burmistrz może zrobić, żeby przypodobać się Polonii. – Przypodobać się Polonii – to bardzo trudne zadanie... – śmieje się. – Ale mam nadzieję, że w przyszłym roku przyjdzie na paradę. Joanna Marszałek [email protected] fot.Pexels.com

Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama