Mężczyzna, który zastrzelił bandytę usiłującego zrabować samochód, nie usłyszy zarzutów. Policja uznała, że właściciel auta działał w samoobronie, a użycie broni było uzasadnione.
Do zdarzenia doszło w piątek 26 kwietnia nad ranem. O godz. 3.15 am w chicagowskim śródmieściu, w pobliżu skrzyżowania ulic State i Wells Drive w samochód marki BMW od tyłu uderzył volkswagen. 41-letni kierowca BMW zatrzymał się i wysiadł, żeby ocenić szkody, a wtedy kierowca volkswagena wyjął pistolet i zażądał kluczyków do jego samochodu.
Kierowca BMW zachował jednak zimną krew i zdołał sięgnąć po broń schowaną obok siedzenia pasażera, po czym strzelił do 22-letniego napastnika, trafiając go w głowę. Przybyła na miejsce policja zabezpieczyła dwie sztuki broni palnej. Okazało się, że 41-latek miał pozwolenie na posiadanie i noszenie przy sobie pistoletu. Napastnik zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Po krótkim śledztwie, podczas którego detektywi badali, czy mężczyźni znali się i czy strzelanina nie miała podłoża personalnego, okazało się, że doszło do nieudanej próby przejęcia samochodu. 41-letni kierowca nie usłyszał zarzutów. Policjanci uznali, że działał w samoobronie, miał pozwolenie na broń, a jej użycie było w pełni uzasadnione.
(gd)
fot.Andy Rain/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama