Adamek wciąż walczy z Sandy
Nie ma prądu od dwóch dni i nie za bardzo nie wiadomo, kiedy będzie bo w moim stanie, w New Jersey, prawie 5 milionów ludzi też ma ciemności w domu” –mówi Tomasz Adamek, który o kolejne kilka dni musi przełożyć rozpoczęcie obozu treningowego z Rogerem Blodwoorthem przed walką ze Steve Cunninghamem...
- 11/01/2012 11:00 AM
“Nie ma prądu od dwóch dni i nie za bardzo nie wiadomo, kiedy będzie bo w moim stanie, w New Jersey, prawie 5 milionów ludzi też ma ciemności w domu” –mówi Tomasz Adamek (47-2, 29 KO), który o kolejne kilka dni musi przełożyć rozpoczęcie obozu treningowego z Rogerem Blodwoorthem przed walką ze Steve Cunninghamem (25-4, 12 KO) w Bethlehem, 22 grudnia podczas walki pokazywanej przez stację telewizyjną NBC.
Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy z Adamkiem, huragan “Sandy” dopiero docierał do wybrzeży New Jersey. Jak wygląda sytuacja już po uderzeniu żywiołu?
“Wiatr był naprawdę szalony, tylko słyszałem jak dachówki latały z pobliskich domów” – mówi “Góral”. Jaka była siła wiatru przekonałem się, kiedy mój stalowy grill, który waży pewnie ze 100 kilogramów, był przesuwany jak zabawka… Prądu praktycznie nie było od razu i nadal nie ma, ale jest szansa, że coś włączą. Najbardziej martwi się tym żona Dorota, bo wiadomo lodówka pełna. Nic się nie zmieniło w pobliskim Hoboken, gdzie trenowałem z Tylerem – ciągle całe zalane, bez prądu. Druga sala treningowa w Jersey City, u Zyggiego Rozalskiego, powinna być lada moment OK, więc sala jest, ale są problemy z dojazdem. Biegać nie ma gdzie, bo wszędzie leżą pourywane przewody wysokiego napięcia. Pewnie dlatego zdecydowano się wyłączyć prąd, bo to przecież bardzo niebezpieczne. Na szczęście woda z pobliskiej rzeki do nas nie dotarła, choć niewiele dalej od miejsca gdzie mieszkam, domy i samochody są pod wodą.
Z kontaktem, nawet telefonicznym, nie jest łatwo. Korzystam z zapasowego telefonu komórkowego jedynej sieci, która jeszcze w miarę działa w naszym regionie. Mój prywatny numer ciągle nie działa, to samo jest w domu. Roger Bloodworth zapowiada wstępny przylot na czwartek, bo ciągle nie przyjmuje lotów lotnisko LaGuardia, a to w pobliżu mnie, w Newark, działa na pół gwizdka. Nie ma jednak strachu, jest wystarczająco czasu, żeby przygotować się na Cunninghama. No i bardzo przydały się teraz trzy tygodnie, które niedawno spędził u mnie Roger…”
Rozmawiał: Przemek Garczarczyk
Reklama