Jak wynika ze słownikowej definicji, rzecznik to ktoś, kto wypowiada się w imieniu urzędów, organizacji, koncernów przemysłowych lub jakichkolwiek innych instytucji. Tym samym jest to człowiek, którego naczelnym zadaniem jest mówienie. Jednak obecna rzeczniczka Białego Domu, Sara Huckabee Sanders, od ponad 40 dni zachowuje całkowite milczenie. Jeszcze do niedawna spotykała się ona codziennie z dziennikarzami w ramach tzw. odprawy medialnej. W czasie tych posiedzeń odpowiadała na pytania dotyczące poczynań administracji. Jednak teraz spotkań takich nie ma, co wynika z co najmniej dwóch powodów.
Po pierwsze, nie tak dawno temu Donald Trump powiedział Sanders, by przestała sobie zawracać głowę wspomnianymi odprawami. Jest to zrozumiałe, jako że wódz uważa większość dziennikarzy za „wrogów narodu“, którzy zajmują się codziennie tworzeniem zupełnie zmyślonych doniesień, krytycznych w stosunku do jedynie słusznej władzy. W związku z tym nie ma sensu odpowiadać na pytania wrażej czeredy antytrumpistów.
Po drugie, jak wynika z raportu prokuratora specjalnego Roberta Muellera, w swojej karierze rzecznika pani Sanders wielokrotnie łgała w żywe oczy. Między innymi, w maju 2017 roku, tuż po wyrzucenia z pracy szefa FBI, Jamesa Comey, wielokrotnie stwierdzała, że stracił on całkowicie zaufanie swoich podwładnych, co potem okazało się być wierutną bzdurą. Gdy została zapytana o te wypowiedzi przez śledczych Muellera, oświadczyła, że się przejęzyczyła, co jest mniej więcej porównywalne do mojego nazwania kogoś idiotą, a później utrzymywania, że tak naprawdę chciałem go nazwać geniuszem.
Inne wierutne kłamstwo Sanders dotyczyło jej twierdzenia, iż prezydent Trump „z całą pewnością“ nie podyktował oświadczenia swojego syna w sprawie jego kontrowersyjnego spotkania w Trump Tower z Rosjanami powiązanymi z Kremlem. Okazało się, że prezydent w istocie rzeczy dokument ten podyktował, i to w całości.
W wyniku narastającej góry kłamstw i przeinaczeń kontakty Sanders z mediami stawały się coraz bardziej kontrowersyjne, kłótliwe i pełne burzliwych choć bezsensownych wymian zdań. Można by się spodziewać, iż Sarah, córka napuszonego eklezjasty baptystów i byłego kandydata prezydenckiego, Mike’a Huckabee, winna być przywiązana do prawdomówności, choćby z powodów religijnych. Okazało się, że nie jest, a jej wiarygodność spadła praktycznie do zera.
Dziś zatem pani Sanders wałęsa się po zakamarkach Białego Domu bez celu i bez konkretnych zadań. Nie bardzo wiadomo, po co jest nadal rzeczniczką rządu, skoro już nic nie mówi i nie utrzymuje kontaktów z reporterami. Jej posada opłacana jest przed podatników, czyli przez nas, a zarabia ona obecnie 180 tysięcy dolarów rocznie. Bierze te pieniądze za nic, gdyż stała się w obecnej administracji zbłąkaną „cichociemną“, która nie potrafi już robić tego, co do niej należy, czyli gadać, albo przynajmniej opowiadać głupoty, co jej w przeszłości bardzo dobrze wychodziło. Tylko patrzeć dnia, w którym policjanci będą dostawali pensje za siedzenie w domu i objadanie się pączkami, a nie za uganianie się za przestępcami.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).
Na zdjęciu: Sarah Huckabee Sanders
fot.MICHAEL REYNOLDS/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama