Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 00:30
Reklama KD Market

Chleba naszego powszedniego

Przeczytałem niedawno refleksję polskiego biskupa-poety, w której medytuje on nad chlebem. W kontekście Ewangelii o cudownym rozmnożeniu chleba, kiedy Jezus nakarmił kilka tysięcy głodnych ludzi, mając do dyspozycji zaledwie kilka bochenków i ryb. Autor zacytował Gustawa Morcinka, który pisał: „Mój chleb, Boże, mój chlebuś kochany”. I prowadzi dalej swoją myśl: „Pan Jezus spostrzegł, że się najedli wszyscy, ale brzydko jedli. Na łące zostało tyle ułomków, okruchów. Kazał Apostołom wziąć koszyki i zebrać ułomki, bo to przecież też dar z nieba. Podnosić chleb z ziemi i całować go ze czcią to trzeba umieć z domu. To trzeba umieć ze szkoły”. Szybko pobiegłem myślami do lat dzieciństwa. Kiedy w domu zaczynało się kroić chleb, robiło się nożem znak krzyża. Kiedy upadł kawałek na ziemię, podnosiło się i całowało, a potem jadło. Kiedy babcia piekła chleb, pachniało w całym domu tak, że każdy czekał, kiedy dostanie kromkę posmarowaną śmietaną i posypaną cukrem. Ile radości dawały świeże bułki, przyniesione wczesnym ranem z piekarni! W dniu święta św. Józefa moi włoscy parafianie przynieśli do kościoła chleb. Sporo tego było i rożnych gatunków. Niektóre pieczone w domu wczesnym ranem. Włosi mają taki zwyczaj, że na św. Józefa i św. Antoniego przynoszą do kościoła chleb, który ksiądz błogosławi. Później dzielą się nim, rozdają biednym i jedzą ze smakiem. Stojąc przy ołtarzu, wokół którego unosił się zapach świeżego pieczywa, przypominałem sobie smaki dzieciństwa. Zaskoczyli mnie Włosi żywotnością tej swojej tradycji! A ona kazała mi pomyśleć bardziej o chlebie, który dzisiaj nie jest już traktowany z szacunkiem. W uroczystościach religijnych, pod patronatem różnych grup regionalnych i folklorystycznych, niemal zawsze w darach niesionych do ołtarza jest pięknie ozdobiony, duży bochen chleba. Są polonijne piekarnie, które wyspecjalizowały się w jego pieczeniu. Jest to oczywiście nawiązanie do dawnych tradycji. Chleb pozostaje ciągle symbolem. Czego? Przede wszystkim ciężkiej pracy. W wielu kulturach chleb jest nie tylko symbolem, ale podstawowym pokarmem, dzięki któremu żyje człowiek. Jak jednak pogodzić szacunek do chleba z tym, że w ogromnych ilościach ląduje on każdego dnia na śmietnikach, podczas gdy ogromny procent ludzi cierpi głód i czeka z utęsknieniem na przysłowiową kromkę chleba? Jak w końcu ma się to do najbardziej podstawowej modlitwy, którą codziennie odmawiają chrześcijanie, modlitwy „Ojcze nasz”, w której się prosi: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”? Wydaje mi się, że bardzo dzisiaj brakuje kultury spożywania chleba, prawdziwej wiedzy na jego temat, a także, w przypadku chrześcijan, teologii chleba. Przypominają mi się dwa obrazy. Pierwszy z pielgrzymki pieszej. Kiedy ludzie doszli do postoju, mając w nogach już sporo mil, częstowani chlebem, jedli go z takim smakiem, jakiego wcześniej nie potrafili odczuć. Byli wdzięczni za kromkę chleba, która syciła zmęczone ciało, i dzięki której odzyskiwali siłę, by iść dalej. Drugi obraz z opactwa benedyktynów w Tyńcu. Spędziłem tam kiedyś kilka dni duchowego przygotowania do złożenia zakonnych ślubów. W jadalni siedział naprzeciwko mnie stary mnich. Miał na talerzu kawał chleba. Jadł powoli, łamiąc i przeżuwając uważnie smakował i jakby się modlił, popijając chleb czystą wodą. Bez żadnych dodatków. Czy dzisiaj rzeczywiście należy odrzucać chleb, jako niezdrowy i tuczący? A może trzeba nauczyć się go jeść, smakując i dziękując Bogu za to, że go nie brakuje? Może trzeba częściej pomyśleć o tych, którzy nie tylko chodzą głodni, ale też z głodu umierają? Może trzeba wreszcie pomyśleć o tym, że kiedy Jezus ustanowił Eucharystię, wziął właśnie chleb i przemienił go w swoje Ciało? Coraz bardziej brak właściwego podejścia do tego Chleba! W całej tej kwestii nie chodzi tylko o chleb, jako posiłek. Chodzi o wszystko, co za pojęciem chleba się kryje. Chodzi o przywrócenie jego wartości, bo za nim idzie szacunek do ludzkiej pracy i do ludzkiego życia. ks. Łukasz Kleczka Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey. fot.Flo Maderebner/Pexels
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama