Gery Chico złożył 13 lutego wizytę w chicagowskiej siedzibie Związku Narodowego Polskiego (Polish National Alliance), gdzie spotkał się z prezesem ZNP i KPA Frankiem Spulą, sekretarzem ZNP Alicją Kuklińską, skarbnikiem ZNP Steve'm Tokarskim oraz przedstawicielami naszej gazety i radia WPNA. Po mityngu kandydat rozmawiał z nami o sprawach ważnych dla miasta i mieszkańców.
Alicja Otap: Od czego zacząłby Pan sprawowanie urzędu burmistrza?
Gery Chico: – Przedmiotem mojej największej troski jest bezpieczeństwo chicagowian, bo to jest problem bez względu na to, gdzie mieszkamy. Ludzie nie powinni się martwić strzelaninami i morderstwami na południu i zachodzie miasta. Czy napadami rabunkowymi w śródmieściu, albo na północy, czy na północnym zachodzie miasta. Nie powinniśmy martwić się o to, że ktoś odjedzie naszym samochodem albo wydrze nam z rąk komórkę. Gdy ludzie ciągle się boją, to trudno im normalnie żyć. Bezpieczeństwo w mieście jest moim priorytetem.
W jaki sposób chce Pan zapewnić bezpieczeństwo chicagowianom?
– Chcę ustanowić burmistrzowskie biuro ds. zmniejszenia i prewencji przemocy w mieście. Będzie ono nie tylko współpracować z chicagowską policją, ale także z innymi agencjami miejskimi oraz organizacjami charytatywnymi. Nasze działania będą kompleksowe, bo nie chodzi tylko o pilnowanie porządku na ulicach, ale są inne problemy, jak np. w społecznościach, których członkowie nigdy nie wykonywali pracy zarobkowej. Musimy im pomóc. Chcę też zatrudnić nowego szefa policji. Uważam, że obecny, Eddie Johnson nie uzyskał pożądanych rezultatów. Nie ma też dobrej współpracy policji ze społecznościami, brakuje nam detektywów, a w niektórych dystryktach policjantów. Na dodatek mamy w mieście za dużo broni palnej, bo napływa ona do nas z Indiany i Wisconsin. Konieczne są przepisy ograniczające napływ broni.
A inne ważne zadania do realizacji?
– Drugie miejsce po bezpieczeństwie zajmują równolegle przynajmniej trzy sprawy: edukacja, rozwój dzielnic i utrzymanie kosztów w życia w mieście na poziomie dostępnym dla jego mieszkańców. Jeśli chodzi o edukację, to musimy zapewnić rodzicom możliwość posłania dzieci do dobrych szkół, bez względu na to, w której części miasta mieszkają. Jeśli im tego nie zapewnimy, to wyprowadzą się z Chicago. Dlatego chcę ułatwić dostęp do atrakcyjnych programów nauczania i rozszerzyć programy nauczania zawodowego i technicznego, żeby ułatwić szybkie podjęcie pracy zaraz po ukończeniu liceum. Musimy też zainwestować w rozwój dzielnic i podupadające rejony miasta. Chcę, żeby się znowu wypełniły ludźmi i kwitł w nich biznes, i żeby to wszystko się stało bez dodatkowych obciążeń dla mieszkańców, bo nie stać nas na podwyżki podatków.
W jaki sposób zamierza Pan poradzić sobie z niedoborami w funduszu emerytalnym pracowników administracji miasta?
– Mam duże doświadczenie na polu finansów. W przeszłości brałem udział w pracach nad wielomiliardowymi budżetami w różnych sektorach samorządu lokalnego, m.in. w administracji miasta, szkolnictwa, parków, uczelni miejskich oraz szkolnictwa stanowego. To, że teraz musimy jakoś znaleźć 250 mln dol. nie przeraża mnie i chcę znaleźć te pieniądze w taki sposób, żeby podatnicy nie musieli znowu sięgać do swoich kieszeni. Jedną z metod jest właściwa wycena wartości wieżowców w śródmieściu. Jeśli ich właściciele zapłacą odpowiednie podatki, to do kasy miasta wpłyną fundusze. Zaznaczam, że jedyny podatek, który proponowałem, to 1 proc. od sprzedaży domów o wartości miliona dolarów wzwyż, co dla miasta wygenerowałoby około 150 mln dol. w skali rocznej. Apeluję też o budowę kasyna w Chicago, które byłoby własnością miasta i przysporzyłoby mu wielomilionowe dochody.
Czy zamierza Pan współpracować z prezydentem Trumpem, by uzyskać dotacje federalne dla Chicago?
– Tak, oczywiście. Nie zgadzam się z wieloma rzeczami, które prezydent Trump mówi, szczególnie w kwestiach imigracyjnych, ale ciągle czekam na federalny program odbudowy i rozwoju infrastruktury. Jeśli prezydent powie, że Chicago kwalifikuje się do funduszy z takiego programu, to ja za tym jak najbardziej się opowiadam.
Chicago jest miastem sanktuarium chroniącym nieudokumentowanych imigrantów. Czy jako burmistrz utrzyma Pan ten status miasta?
– Tak. Oczywiście. I uzasadnieniem jest historia Chicago, którego mieszkańcy pochodzą ze wszystkich stron świata. To oni zbudowali Chicago, w tym także polscy imigranci. Jeśli wyprzemy się swojego pochodzenia i swojej historii, staniemy się bezużyteczni i bezwartościowi. Dlatego musimy pamiętać, kim jesteśmy.
Wspominał Pan wcześniej, że w Pana administracji będą osoby z polskimi nazwiskami. Co konkretnie miał Pan na myśli?
– Władze miasta muszą odzwierciedlać oblicze całego społeczeństwa, bo gdy o tym zapominamy, zaczynają się duże problemy. Na przestrzeni lat pracowałem z różnymi ludźmi i byłem pełen podziwu dla ich dokonań. Dlatego znam wkład poszczególnych społeczności etnicznych w rozwój Chicago i chcę, żeby mój gabinet odzwierciedlał całe Chicago, wszystkie społeczności. Polska społeczność ma wielki dorobek i stanowi ogromną siłę, dlatego zasługuje na prominentną reprezentację we władzach miasta i ja o to zadbam. Z polską społecznością przyjaźnię się praktycznie przez całe moje życie, dlatego proszę o jej głosy. Myślę, że mamy okazję wybrać na burmistrza prawdziwego chicagowianina, który dobrze zna miasto i mieszkańców, i może dla nich zrobić dużo dobrego.
Dziekuję za rozmowę.
[email protected]
Zdjęcia: Łukasz Dudka
Reklama