Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 23:36
Reklama KD Market

Kwestia wyboru

Wiele razy pisałem na tych łamach o mowie nienawiści, o tym, że zbrodnia zaczyna się od słów. Od oskarżeń, happeningów z szubienicami, szczucia w mediach. Od wzajemnej pogardy, tego niezawodnego narzędzia polityków słabych i niezdolnych do wprowadzenia realnej zmiany i porwania wyborców programem. Nienawiść jest nośna, to perfekcyjny polityczny super-przewodnik. Jest skuteczna i nie wymaga wysiłku. By ją wywołać, wystarczy odwołać się do poczucia krzywdy, która drzemie przecież w każdym z nas. Odgrzać urazy i pretensje, podlać to sosem moralnej racji, doprawić szczyptą religijnej bądź narodowej wyższości – i gotowe. Nienawiść jest łatwa i skuteczna również dlatego, że zaślepia. Gdyby nie zaślepiała, Kaczyńskiemu z załogą i Tuskowi z załogą nie udałoby podzielić Polaków na wrogie sobie plemiona, a pogardę i niechęć z sejmowych ław, za pośrednictwem mediów wlać w umysły, zarazić ludzi nienawiścią jak wirusem. To zaślepienie powoduje, że sąsiad nagle nienawidzi sąsiada, a wrogów znajdujemy nawet we własnych rodzinach. Gdyby nienawiść nie zaślepiała, takiemu Trumpowi nie udałoby się pod hasłami walki z elitami napuścić ubogich białych na ubogich imigrantów. A właśnie tak zrobił. Jeśli tego nie widzisz, jesteś ślepy, prawdopodobnie z nienawiści. Od kilku dni, od momentu zamordowania prezydenta Adamowicza, „mowa nienawiści” odmieniana jest przez wszystkie przypadki. Przeważają opinie realistów, że niewiele da się z problemem zrobić, że nie da się zasypać podziałów. Trudno się nie zgodzić. Polacy mieli już wiele okazji, żeby się pogodzić i nigdy nic z tego nie wyszło. Bo i nie zgody potrzeba, by okiełznać i wyplenić mowę nienawiści. Potrzeba trochę cywilnej odwagi, determinacji i konsekwencji. A przede wszystkim – odpowiedzialności za własne słowa. Mowa nienawiści ma kilka poziomów. Zacznijmy od najwyższego, czyli poziomu władzy. Od kilkunastu lat w polityce przybywa awanturników, a partie zatrudniają agresorów, których jedynym zadaniem jest wylewanie pomyj na głowy politycznych przeciwników i podsycanie pogardy u wyborców. Pawłowicz, Niesiołowski, Tarczyński i Giertych są siebie warci, a po obu stronach politycznej barykady mają swoich gotowych na wszystko następców. Takie mamy czasy, że na chamstwie da się daleko zajechać. Ale, ale... Pamiętajmy, że ci ludzie trafili do polityki, bo ktoś na nich zagłosował, a kto inny wystawił na listy wyborcze. Jeśli możemy coś zrobić z mową nienawiści u szczytów władzy, najskuteczniejszą bronią będzie długopis. Wystarczy nie oddać głosu na partię polityczną, która posługuje się mową nienawiści, nie stawiać krzyżyków obok nazwisk krzykaczy i chamów. Kolejny poziom to media. Nie tolerujesz hejtu w takiej lub innej gazecie – nie wydawaj na nią pieniędzy, nie dokładaj swojego kliknięcia w internecie, nie kupuj produktów ich reklamodawców. To samo ze stacjami telewizyjnymi i radiowymi – wystarczy zmienić kanał lub częstotliwość, a reklamodawców zignorować. Nie zaszkodzi też wysłać do redakcji lub wydawcy maila z krótkim uzasadnieniem swojej decyzji. Niech wiedzą. Niech przemyślą i wezmą odpowiedzialność za słowo. Niech zwolnią politruków i tych, którzy zawodowo sieją nienawiść. W końcu mamy poziom indywidualny, czyli co zrobić z mową nienawiści na własnym podwórku. Ja stawiam na proste rozwiązania. Jeśli słyszę mowę nienawiści w swoim otoczeniu, z reguły reaguję. Staram się nie wchodzić w dyskusje, po prostu mówię, że hejt to hejt, i że tak nie wolno. Ze znajomych na Facebooku usuwam trolli i osobniki chore z nienawiści. Nie zapraszam nienawistników do mojego domu, nie siadam z nimi przy jednym stole, ignoruję i obchodzę ich szerokim łukiem. Otaczam się dobrymi ludźmi, bo mam wybór. W końcu, zanim bezmyślnie sam chlapnę coś nienawistnego, staram ugryźć się w język, bo wiem, że akcja zawsze rodzi reakcję. Że dołożona przeze mnie, choćby mała cegiełka nienawiści sprawia, że rośnie mur. Pierwsza z sześciu zasad działania i życia bez przemocy i nienawiści, sformułowanych przez Martina Luthera Kinga brzmi „Życie bez przemocy to droga dla ludzi odważnych”. Droga niełatwa i wymagająca, w przeciwieństwie do nienawiści. Zostawiam ją tchórzom. Grzegorz Dziedzic rocznik 1974, urodzony w Lublinie tarnowiak. Człowiek wielu talentów i kilku zawodów, m.in. płytkarz, terapeuta uzależnień i dziennikarz. W Stanach Zjednoczonych od 18 lat. Od 2014 r. kieruje w “Dzienniku Związkowym” sekcją miejską. Pasjonat Chicago i historii chicagowskiej Polonii. Obecnie pracuje nad kryminałem historycznym, którego akcja dzieje się w polskim Chicago.   fot.PETER KLAUNZER/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama