Czas po Bożym Narodzeniu jest u katolików czasem wizyt kolędowych, czasem duszpasterskich odwiedzin w domach parafian. Osobiście nie mam zbyt wiele doświadczenia w tej kwestii. Regularnie chodziłem po kolędzie tylko przez jeden sezon w Polsce i raz w zastępstwie za księdza w mojej rodzinnej parafii. Śledząc portale społecznościowe, dostrzegam wiele uprzedzeń odnośnie wizyt kolędowych, sprowadzających je do szybkiego zarabiania pieniędzy przez księży, którzy przychodzą „po kopertkę” z odpowiednią sumą pieniędzy. A to nie tak!
Od kilku miesięcy jestem wikarym na parafii, i to najmłodszym w ekipie duszpasterskiej. Wszystkiego się uczę, także kolędowania. Moja parafia obejmuje trzy grupy etniczne: amerykańską, polską i włoską. Idąc po kolędzie muszę mieć to na względzie, wszak to trochę różne kultury i mentalności. W polskiej rodzinie trzeba zatrzymać się dłużej. Porozmawiać o tym, co nas cieszy, co boli, co idzie dobrze, a co źle. Tak jak w Polsce, lubimy czasem ponarzekać. Prawie w każdym polskim domu tuż obok święconej wody leży koperta. No bo jak księdzu za kolędę nie dać. A przecież nie o to w kolędzie chodzi. Widząc nieraz, że ludziom wiedzie się nie najlepiej, w ogóle nie myślę o tym, żeby cokolwiek od nich brać. Szczerze współczuję złożonych życiowych sytuacji i zastanawiam się, jak pomóc w ich rozwiązaniu.
W amerykańskim domu wszystko jest proste. Ksiądz przychodzi po to, żeby się pomodlić, pobłogosławić, napisać kredą na drzwiach „C + M + B 2019” i iść dalej. We włoskim domu jest jeszcze inaczej. Najpierw modlitwa i błogosławieństwo dla rodziny i domu. A później kolacja, pełna, z przystawką i deserem, bo jak mogłoby być inaczej. Celebracja spotkania, na które są zaproszeni także przyjaciele.
Takie jest kolędowanie. A chodzi w nim o to, żeby zanieść ludziom do ich domów Boże błogosławieństwo na nowy rok. Każdy tego błogosławieństwa, czyli dobrego życzenia, potrzebuje. I chodzi o to, żeby spotkać człowieka tam, gdzie on żyje. Ksiądz przychodząc na kolędę chce usłyszeć, czym żyją ludzie, jaki jest cel ich życia, kim tak naprawdę są. I to jest bardzo ważna lekcja, bo ona pokazuje, jak bardzo wartościowi są ludzie przychodzący do kościoła. I czego tak naprawdę oczekują.
Kolęda to jest dobry czas, żeby poznać parafian. Chodzi w końcu o to, żeby ich przyjąć i pokochać. I żyć z nimi w dobrych i złych chwilach, kiedy jest radość, i wtedy, kiedy jest smutno. Bo przecież mają prawo do nas, swoich duszpasterzy. I dobrze jest, kiedy tworzy się wzajemne zaufanie i każdy wie, że może przyjść, porozmawiać, wygadać się, wyżalić w cztery oczy. Niewątpliwie tym, co pomaga w odwiedzinach kolędowych tutaj, w Stanach Zjednoczonych, jest to, że idę tylko tam, gdzie mnie zaproszą. Ludzie wypisują kartę zgłoszeniową, że chcą księdza po kolędzie. Proszą o błogosławieństwo domu i spotkanie. Nie idę tam, gdzie mnie nie chcą. Jest pewna kultura spotkania. Nikt nie atakuje wtedy Kościoła, nie pyta o „Kler”, nie rozmawia o pedofilii i nie szuka problemów. Raczej mówią ludzie o tym, czego oczekują od nas w parafii, co jest dobre i co można by zmienić. Nawet nie muszę o to pytać, bo spotykam ludzi, którzy żyją parafią. Takie odwiedziny mają sens i nie są doświadczeniem trudnym i niewygodnym, jak zdarza się w Polsce. Wiem, że na ludziach, którzy chcą się z księdzem spotkać, mogę po prostu polegać. Także w poszukiwaniu rozwiązań trudnych sytuacji, w dotarciu do ludzi, którzy Boga nie znają, lub którym jest On obojętny, w konkretnej pomocy biednym.
Cenię sobie te spotkania, te chwile szczerości, otwarcia się ludzi. W kościele często nie ma czasu na rozmowę. A przecież jest zupełnie inaczej, kiedy takie rozmowy mają miejsce i kiedy wszyscy tworzymy tę społeczność, jaką jest parafia. Kiedy możemy budować relacje i przestajemy być dla siebie obcy. To naprawdę jest możliwe.
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
fot.Wikipedia
Reklama